Z perspektywy zbawczego dzieła Boga wszystko już się dokonało. Jezus poniósł na sobie ból męki, ukrzyżowania i śmierci, a potem zmartwychwstał. Ukazywał się uczniom przez czterdzieści dni, zanim wrócił do Ojca. I wreszcie przyszedł ten dzień. Żydzi przeżywali wówczas jedno ze swych najważniejszych świąt, pielgrzymując do jerozolimskiej świątyni. Pierwotnie były to żniwa, a potem dopełniła je religijna treść, opowiadająca o zawarciu przymierza między Panem Bogiem i narodem, który On wybrał. Wspominano ów dzień, gdy Mojżesz wstępował na świętą górę – kiedy otrzymał tablice z przykazaniami. Tak początek tamtego wydarzenia opisuje Księga Wyjścia: „Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu… Góra zaś Synaj była cała spowita dymem”. Podobne okoliczności towarzyszą zesłaniu Ducha Świętego. Jest szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i są języki ognia. Biblijny opis zesłania Ducha Świętego budowany jest na narracji o otrzymaniu Dekalogu przez Mojżesza. Góra Dekalogu stała się dla Izraela początkiem jego narodowej świadomości, która określała religijną i narodową tożsamość. Dzień zesłania Ducha Świętego dla uczniów Chrystusa jest początkiem ewangelizacyjnej działalności, głoszenia radosnej nowiny o zbawieniu „aż po krańce ziemi”. Uczniowie Jezusa, wychodzący z Wieczernika, są uczestnikami wielkiego cudu. Do tej pory byli Galilejczykami mówiącymi w swoim języku, a nawet dialekcie, który w głosie Piotra rozpoznali strażnicy w noc aresztowania Jezusa. A oto nagle każdy przybyły do Jerozolimy na święto słyszy swój język. To ów znamienny punkt zapowiadający misyjne działanie Kościoła, które dokonywało się i dokonuje przez wieki, także dzisiaj. Misjonarze z mozołem uczą się języków tych, którym głoszą radosną nowinę o zbawieniu, jakiego dokonał Jezus.•
1. Z tych trzech słów rozwinęło się całe credo Kościoła. Słowo „Pan” jest określeniem samego Boga. Żydzi z szacunku nie wymawiali imienia Boga Jahwe, mówili Adonai, czyli po grecku Kyrios, po polsku „Pan”. „Jezus jest Panem” – to wyznanie wiary w Boską naturę Jezusa. „Jeśli w Chrystusie Bóg wszedł w ten świat, to nie istnieje już wieczna niepewność, czy Bóg istnieje, jak istnieje, czego od nas chce, czy świat i życie mają sens i jakąś drogę. Wtedy są otwarte drzwi, wtedy ukazana jest droga, wtedy mamy odpowiedź, której całe stworzenie oczekuje” (Benedykt XVI). Wyznanie wiary nie jest formułą magiczną, którą wystarczy wymówić, aby „zadziałało”. Za wypowiedzeniem słów musi pójść życie poddane tym słowom. Jeśli Jezus jest moim Panem, to znaczy, że rezygnuję z własnych rządów i oddaję stery życia Jemu. Wiążę moje życie z Nim na zawsze i staję się z Nim jedno w miłości. Jeśli tak się dzieje, wszyscy, których Panem jest Jezus, stają się Kościołem – Ciałem jednego Pana.
2. Paweł uczy, że tego wyznania nie da się wypowiedzieć bez pomocy Ducha Świętego. Chodzi najpierw o to, że wiary sami nie wymyślamy. Ona jest darem Ducha Świętego, który przychodzi do nas przez Kościół. Wiara jest zawsze wiarą z innymi, dzięki Kościołowi i z Kościołem. Chodzi też o to, że Duch Święty działa od wewnątrz w sercu każdego wierzącego. Namaszcza go, czyli uzdalnia do otwarcia serca na przyjęcie Jezusa jako Pana. Duch Święty jest zarówno natchnieniem Kościoła, jak i natchnieniem pojedynczego wierzącego. Kto chce być napełniony Duchem, ten musi wyznać credo Kościoła. „Credo jest mieszkaniem Ducha. Pozwalając, by stało się ono naszym słowem, wchodzimy w mieszkanie i działanie Ducha Świętego” (Benedykt XVI).
3. Ducha pojmujemy w oderwaniu od materii i cielesności. Biblijna perspektywa jest jednak inna. Człowiek ma ciało utworzone przez Boga (glina) i ma tchnienie z Jego wnętrza. Ciało i dusza tworzą jedność. Bóg przyniósł nam zbawienie przez człowieczeństwo Jezusa prowadzonego przez Ducha Świętego. Ten Duch został nam dany przez Jezusa, przez Jego słowa i czyny, przez śmierć i zmartwychwstanie. Duch Święty wieje kędy chce, ale nie jest Duchem anarchii i bezładu. Duch idzie do nas z przebitego boku Jezusa. Udziela się w cielesności Kościoła i Jego sakramentów. Kościół ma stronę widzialną (Ciało), na którą składają się: sakramenty, hierarchia, struktury, każdy z ochrzczonych, oraz stronę niewidzialną – to jest Ducha Świętego. Glina (Ciało) ma nieść Ducha. Czynimy Kościół uduchowionym nie wtedy, kiedy zajmujemy się udoskonalaniem jego struktur lub gdy je odrzucamy, ale wtedy, gdy znosimy cierpliwie „glinę” swojej cielesności i „glinę” Kościoła, i poddajemy je ożywiającej sile Ducha. •
Modlił się wówczas do Ducha, aby znów „uczynił w naszej epoce nadzwyczajne dzieła właściwe nowej Pięćdziesiątnicy”. I gdy wydawało się, że po rozkwicie, jaki przyniósł sobór, zamiast wiosny nastała w Kościele pora lodowatego zimna, a znużenie stłumiło dynamizm – jak opisywał Jan Paweł II – pojawiła się „nowość” w postaci wielkiego rozwoju ruchów kościelnych, obdarzonych dynamizmem misyjnym. „Ruchy te stanowią prawdziwy dar Boży dla nowej ewangelizacji i dla działalności misyjnej” – stwierdził. „Było to dla mnie osobiście zdumiewające przeżycie – wspominał natomiast Benedykt XVI – kiedy po raz pierwszy doświadczyłem zapału i entuzjazmu, z jakimi ich uczestnicy przeżywali swą wiarę oraz przejęci radością płynącą z tej wiary czuli się przynagleni do dzielenia się z innymi tym, co otrzymali w darze”. Dziś po tamtej epoce, w której Duch Święty na nowo poprosił o głos, życie chrześcijańskie i impet misyjny znów zdają się przygasać, a w sercach pasterzy i wiernych pojawiają się zniechęcenie i smutek. Słychać narzekania na odpływ młodych i brak powołań, sprzedawanie kościołów i dominującego ducha sekularyzacji. Tymczasem holenderski kardynał Willem Eijk opowiada o odradzającym się w jego kraju Kościele ludzi młodych, którzy odkrywają na nowo Eucharystię, comiesięczną spowiedź i miłość do Matki Bożej. Mój przyjaciel, pracujący we Francji ksiądz, opowiada o grupach modlitewnych, gromadzących się w kryptach starych paryskich kościołów. Nie widać ich w świątyniach, ponieważ tryb życia dzisiejszego człowieka nie odpowiada porom oficjalnych nabożeństw. Chrystus ma pełną władzę przyniesienia Ducha Świętego swoim uczniom, kiedy chce. Nawet gdy wszystkie drzwi i możliwości wydają się zamknięte. „»Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam«. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: »Weźmijcie Ducha Świętego!«”. Przynosi im tego Ducha, którego na krzyżu oddał jako Baranek złożony w ofierze z miłości do nich. „Gdy Ojciec posyła swoje Słowo, posyła zawsze swoje Tchnienie: jest to wspólne posłanie, w którym Syn i Duch są odrębni, ale nierozdzielni” – wyjaśniał Jan Paweł II. Na początku Bóg powołał do życia człowieka przez to, że „tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2,7). Tchnienie towarzyszy Słowu. Uczynienie tego „w nozdrza” oznacza, iż Bóg zwrócił się do człowieka bezpośrednio, zawołał go i nazwał po imieniu. Być dotkniętym Słowem Boga to jakby otrzymać pocałunek życia od Stwórcy. Ciekawe, że Chrystus po swoim zmartwychwstaniu uczynił coś analogicznego: przyszedł do uczniów w Wieczerniku, „tchnął na nich i powiedział”. Słowo Dobrej Nowiny namaszczone Duchem Zmartwychwstałego rozpoczyna w Kościele i w apostołach zdumiewający proces rewitalizacji. Misyjność Kościoła ze Słowa zrodzona w Słowie się ujawnia. Przyjdzie czas, gdy Kościół znów eksploduje potęgą głoszonej Ewangelii i dawanego świadectwa. Na razie musimy podtrzymywać wielkie pragnienie papieża Jana XXIII, aby Bóg znów „uczynił w naszej epoce nadzwyczajne dzieła właściwe nowej Pięćdziesiątnicy”.•