Chodzi o czas między zmartwychwstaniem Chrystusa a Jego wniebowstąpieniem. To ważne, bo potem, głównie w II wieku, głosiciele herezji próbowali wskazywać na czas dłuższy, kiedy to rzekomo do nich przemawiał Zmartwychwstały, przekazując im niby rzeczy inne niż te, o których mówi Nowy Testament. Liczba czterdzieści w Biblii pełni ważną rolę. To przede wszystkim liczba lat wędrowania narodu wybranego z niewoli egipskiej pod wodzą Mojżesza do Ziemi Obiecanej. To też liczba lat, po której nie należało już zawierać małżeństwa. Tyle lat panował twórca dynastii Dawid, a po nim jego syn Salomon. Liczba czterdzieści ma także wymiar symboliczny. Określa wyznaczony przez Boga czas utrapień, ale także łaski, pokoju i pokuty. Mówią o tym wszystkie księgi Pięcioksięgu. Czterdzieści dni przebywał Mojżesz na górze, gdzie otrzymał tablice Dekalogu. Tyle samo dni do Bożej góry wędrował prorok Eliasz. W Nowym Testamencie czytamy o czterdziestu dniach, które na pustyni, poszcząc i modląc się, spędził Pan Jezus, zanim rozpoczął publiczną działalność. Czterdzieści dni od zmartwychwstania Pana Jezusa to okres, gdy ukazywał się swoim uczniom i „mówił o królestwie Bożym”. Opowiadał więc nadal o tym, o czym mówił uczniom i słuchaczom podczas ziemskiej działalności. Tak o tym pisał na przykład św. Marek w swej Ewangelii, notując pierwsze słowa nauczania Zbawiciela: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: »Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!«”. I wreszcie przychodzi dzień, gdy Zmartwychwstały odchodzi do nieba. Definitywnie kończy ziemską działalność, a uczniowie mają oczekiwać Ducha Świętego. Ewangelizacja bowiem nie jest tylko ludzkim działaniem, ale czymś, co musi być powiązane z Bożą łaską.•
1. Może nawet ateiści skrycie za tym tęsknią. Bo przecież jeśli Bóg jest i jest Tym, kogo objawił Jezus, to życie człowieka nabiera zupełnie innego wymiaru, zyskuje niesamowitą perspektywę. „Dobrze widzi się tylko sercem”… Święty Paweł pisze o „światłych oczach serca”, które pozwalają zobaczyć Boga. Takie oczy serca, rozjaśnione mądrością i objawieniem, pozwalają widzieć znacznie więcej niż „mędrca szkiełko i oko”. Co możemy widzieć? Nadzieję, do której jesteśmy wezwani. Bogactwo chwały przeznaczonej dla świętych. Ogrom Bożej mocy dla wierzących. Apostoł używa wielkich i wzniosłych słów. Czy jednak te obietnice do nas docierają? Czy nie wydają się zbyt abstrakcyjne?
2. Nasze oczy nie są oświetlone mądrością z wysoka, są raczej zmęczone od niebieskiego promieniowania emitowanego przez ekrany naszych „kochanych” urządzeń, bez których nie potrafimy się już obyć. Ślepniemy nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Nasze oczy stają się oczami konsumenta, któremu nadzieja, chwała i moc kojarzą się już tylko z lśniącym wypasionym samochodem lub innym sprzętem, który sprawi, że nasze szare życie nabierze chwilowego blasku. Dostajemy za dużo bodźców, obrazków, emocji, głupstw podanych jako prawda objawiona, tanich obietnic producentów, wciskających nam swoje produkty jak diabeł owoce z drzewa zakazanego. Stajemy się niewolnikami ekranowego świata. W niebieskim świetle emitowanym przez ekrany nie widzimy już prawdziwego światła NIEBA, które na nas czeka.
3. Wniebowstąpienie Chrystusa jest dopełnieniem Jego zmartwychwstania. Jego ludzka natura zostaje wyniesiona na poziom ponadludzki, na poziom boski – „ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem”. Ileż tych współczesnych zwierzchności, władz, potęg i panowań, które rządzą światem! Wielka piątka korporacji cyfrowych, które podporządkowały sobie całkowicie świat internetu. Potężne, ponadnarodowe instytucje finansowe, które rządzą światowymi rynkami. Politycy i ideolodzy z ambicjami do tworzenia nowego porządku, zachowujący się jak mesjasze zwiastujący przyszłość nowej ludzkości. Jest na szczęście Ktoś większy.
4. „Wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem”. Nadzieja, którą widzą światłe oczy serca, oznacza poddanie życia panowaniu Boga, które ogłosił Jezus Chrystus przez swoje zmartwychwstanie. Wyższy poziom człowieka nie jest dostępny dzięki technologii czy ideologii, ale dzięki Temu, który wyniósł człowieka na poziom Boga. Ratunek dla świata jest w Tym, który jest Głową Kościoła. Kiedy spożywamy Jego Ciało, stajemy się sami Jego Ciałem – nasza ludzka natura już sięga nieba. Świat buduje z uporem wieżę Babel, wierząc, że sięgnie w ten sposób rajskiego szczęścia. To ułuda. Niebo zaczyna się w sercu wierzącym, kochającym, pokornym i prostym jak mała Hostia. Dzięki Komunii, żyjąc na ziemi, mamy głowy już w niebie.•
Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami:
«Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».
Wątpliwości apostoła nie muszą zawsze przyjmować postaci niedowierzania w prawdy objawione w Piśmie Świętym albo sformułowania katechizmu. Mogą przejawiać się w formie zmęczenia, zniechęcenia, zaniku gorliwości bądź kwestionowania własnych uzdolnień. Tyle wysiłku, poświęconego czasu, trudów podróżowania, a efekty marne. Głoszenie nie przyciąga słuchaczy, świadectwo rozbija się o mur obojętności, ponoszone koszty nawet w drobnej części nie zwracają się w postaci satysfakcji z owoców. Było wielu misjonarzy, którzy nigdy nie doczekali wymiernych efektów swej apostolskiej pracy. Te efekty pojawiały się po wielu pokoleniach pokornego zasiewania Słowa i męczeńskiego posługiwania. Podobne wątpliwości dopadają dziś utrudzone codziennymi porażkami rodziny w misji, niedocenionych kapłanów czy zawiedzionych niepowodzeniami w przekazywaniu wiary własnym dzieciom małżonków. Czasem boleśnie trzeba godzić się z tym, że „jeden sieje, a drugi zbiera” (J 4,37).
Pojawia się gorycz subiektywnego braku gratyfikacji za pracę na Bożym poletku: „Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli?” (Iz 53,1). Pozostają jedynie trud i powinności, i tracenie życia bez spektakularnych cudów. Pewnego dnia grupa młodych osób zwiedzała zamek w Dolinie Loary. Przewodniczka wprowadziła studentów do sali, w której wisiała olbrzymia, wielometrowej długości tkanina, rozciągnięta od ściany do ściany. Pokryta była węzłami i plątaniną luźnych nici, tworzących chaos niewyraźnych kształtów, nieukładających się w żaden sensowny wzór. Przewodniczka powiedziała: „To widział tkacz podczas pracy”. Potem razem ze studentami obeszła tkaninę dookoła, aż znaleźli się po jej drugiej stronie.
Wtedy zobaczyli, że mają przed sobą wspaniały arras przedstawiający Apokalipsę św. Jana w dziewięćdziesięciu olbrzymich obrazach. Powstał on w latach 1377–1382 i jest jednym z najbardziej zachwycających i najpiękniejszych wytworów cywilizacji średniowiecznej, a także jednym z największych osiągnięć europejskiego dziedzictwa kulturowego. Rzadko dostrzegamy wszystkie skutki dobra, jakie czynimy w tym życiu. Tak wiele z tego, co robimy, wydaje się plątaniną frustracji i porażek. Nie dostrzegamy – w każdym razie nie po tej stronie arrasu – wzoru, który tka nasza wiara. Pewnego dnia staniemy jednak po drugiej stronie. I wtedy zobaczymy piękno, które Bóg pozwolił nam dodać do wielkiej historii Jego stworzenia, bogactwo wniesione przez nas w życie naszych krewnych i przyjaciół, ślad zmiany na lepsze odciśnięty przez nas w świecie i objawienie Jego miłości dokonujące się we wszystkich epokach bez względu na to, czy czasy są dobre, czy złe. Naszą misją nie jest doprowadzenie do tryumfu prawdy, lecz tylko dawanie jej świadectwa. Bóg zajmie się resztą. Ma w tym wprawę. To On ma wszelką władzę w niebie i na ziemi. Ewangelizacja nie godzi się na filozofię sukcesu i wydajności.•
Wniebowstąpienie. Rycina z Biblii wydanej w 1909 r. Fotoreprodukcja: Henryk Przondziono/ Foto Gość