W dniu Pięćdziesiątnicy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił donośnym głosem:
«Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem».
Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» – zapytali Piotra i pozostałych apostołów. «Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których Pan, Bóg nasz, powoła».
W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: «Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!»
Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz.
Książę Apostołów oznajmia, że Jezusa, ukrzyżowanego przez słuchaczy, „Bóg uczynił Panem i Mesjaszem”. To mocne oskarżenie, bo przecież wyrok wykonali Rzymianie. Ale Piotr nie ma wątpliwości, że skłonili ich do tego mieszkańcy Jerozolimy, a wśród nich ci, którzy od początku byli nieprzejednanymi wrogami Jezusa z Nazaretu. Piotr nazywa Ukrzyżowanego, zgodnie z wolą Boga, Panem i Mesjaszem. Mesjasz to biblijny tytuł oczekiwanego zbawiciela, który zgodnie z etymologią oznacza namaszczonego przez Boga. W biblijnej tradycji namaszczano królów i kapłanów. Namaszczony Jezus staje się więcej niż tym, który swym zbawczym dziełem ogarnie nie tylko naród wybrany, ale i cały świat. Tytuł „pan” przysługiwał rzymskim cesarzom. Jeśli wyznawcy Jezusa nazywali Go Panem, to wprost przeczyli tamtemu porządkowi społecznemu. To nie ziemski władca jest panem, ale Panem jest Jezus. Za to wyznanie przyszło płacić uczniom Chrystusa bardzo wysoką cenę. Można powiedzieć, że to wyznanie wciąż wiele kosztuje, bo nie brakuje panów w każdym czasie i miejscu, którzy Jezusa Chrystusa traktują jako istotne zagrożenie. I oto wobec tego stwierdzenia Piotra słuchacze pytają: „Cóż mamy czynić?”. A on mówi: „Nawróćcie się”. O to samo apelował Pan Jezus, rozpoczynając swą publiczną działalność. Warto zatrzymać się na greckim określeniu „nawracać się”: metanoeo. Tworzy go najpierw przedrostek meta-, który oznacza przemianę. Zapożyczyliśmy go do języka polskiego. Mamy więc choćby metabolizm, czyli przemianę materii, i inne rzeczowniki budowane z tym przedrostkiem. Potem rdzeń – noeo, który znaczy „myśleć”, „postrzegać”. Nawracać się nie znaczy więc zmieniać uczucia czy wrażenia. Owszem, one są ważne i istotne, ale wszystko zaczyna się w rozumie. Aby się nawrócić, trzeba zmienić sposób myślenia.•
Najdrożsi:
To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a znosicie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami.
On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale zdawał się na Tego, który sądzi sprawiedliwie. On sam w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni.
Błądziliście bowiem jak owce, ale teraz nawróciliście się do Pasterza i Stróża dusz waszych.
1. Nie tylko tych niezależnych od ludzi, jak choroba czy wypadek, ale zwłaszcza tych, które pochodzą od ludzi. Jeden z uczynków miłosierdzia względem duszy mówi: „krzywdy cierpliwie znosić”. To moralne przesłanie jest szalenie trudne do przyjęcia przez współczesnych. Wydaje się bowiem kapitulacją wobec niesprawiedliwości. A jednak św. Piotr przekonuje, że do tego właśnie jesteśmy powołani. To powołanie jest wpisane w obraz ukrzyżowanego Chrystusa. On zostawił nam wzór, mamy iść za Nim Jego śladami – przekonuje apostoł. Dlatego wezwaniu do znoszenia cierpienia towarzyszy przypomnienie męki Jezusa. Piotr posługuje się tutaj prawdopodobnie jakimś hymnem zbudowanym z cytatów ze Starego Testamentu, a zwłaszcza z fragmentów Pieśni o Słudze Jahwe z Izajasza. Każde zdanie tego hymnu jest prawdą o Jezusie i zarazem wskazówką dla naszego życia.
2. „On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył”. Całej męce Jezusa towarzyszyło złorzeczenie, które swoją kulminację osiągnęło pod krzyżem. Złorzeczyli liderzy religijni Izraela, żołnierze wykonujący egzekucję, złoczyńca, którego powieszono obok. A także tłumy przechodniów i gapiów. Każdy z nas mógł spotkać się ze złorzeczeniem, zawiścią, poniżeniem, fałszywym posądzeniem o zło itd. Jak na to reagujemy? Dzieci od przedszkola są dziś uczone, jak się bronić. Nie ma mowy o znoszeniu krzywdy. Liczy się walka o swoje. W szkole rodzice, a nawet już dzieci, straszą sądem nauczycieli za gorszą ocenę. Lekarze bywają oskarżani przez niewyleczonych pacjentów. Straszenie sądem jest dziś modne. To prawda, że każdy ma prawo dochodzić sprawiedliwości, ale to nie jest cała prawda. Nie da się zbudować ludzkiej wspólnoty ani pokonać zła, bazując tylko na dochodzeniu swoich praw. Logika miłosierdzia, którą objawia Ukrzyżowany, jest inna. On „nie groził, ale zdawał się na Tego, który sądzi sprawiedliwie”. Są w życiu sytuacje, w których trzeba odpuścić, zostawić sprawiedliwość Bogu. Wejść na drogę przebaczenia.
3. „On sam w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości”. Bóg przywraca sprawiedliwość, biorąc na siebie nasze winy. Czy mamy i w tym naśladować Jezusa? Czy wolno nam ofiarować za kogoś własne krzywdy, cierpienia? Czy pamiętamy, o co prosiła Maryja fatimskie dzieci? O to, by zgodziły się cierpieć za grzeszników. A jak zginął ojciec Maksymilian? Tak radykalne naśladowanie ukrzyżowanego Jezusa być może nie jest powołaniem dla wszystkich. Ale radykalizm miłości ofiarnej jest potrzebny. Zwłaszcza w świecie, który kieruje się zasadą przydatności i własnej wygody.
4. „Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni”. Bóg dał się zranić, aby przyjść z pomocą wszystkim zranionym. Stał się niewinną ofiarą, która przekuła swoje cierpienie w zbawczą miłość. Odtąd wszyscy zranieni w Nim odnajdują zranionego Pasterza. Jego miłość uczy ich przebaczenia, odejścia od logiki czystej sprawiedliwości, która łatwo staje się zemstą. •
Jezus powiedział:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych».
Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił.
Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie, i miały je w obfitości».
Kogoś, kto tak robi, Jezus nazywa „złodziejem i rozbójnikiem”. I precyzuje, że bramą do Jego owczarni jest On sam. Jednym z najbardziej kłujących w oczy przejawów przełomu ostatnich lat jest duszpasterstwo, które przestało się przejmować doktrynalnym nauczaniem Kościoła. Ważne jest poszukiwanie skutecznych środków oddziaływania społecznego. Doktryna musi dostosować się do wymogów duszpasterskich, wbrew dawniejszemu przekonaniu, iż to wierni, a zwłaszcza kapłani, winni okazywać pełne czci posłuszeństwo katolickiej wykładni i głosić nie własne poglądy, ale naukę Chrystusa i apostołów. Dawniej panował pogląd, że rozum dostrzega i rozpoznaje dobro, po czym włącza wolę, by dobro urzeczywistnić przez działanie. Rozum i wola połączone w zgodnej harmonii nie dają się zwieść przeciwnym żądzom, wrogim dobru osoby. Dziś tymczasem wola dostosowuje się do odczuć i emocji. Decyzje zapadają w zależności od tego, co przyjemne i użyteczne, a rozum musi to uznać. Rozum już nie nadaje kierunku woli, ale za nią podąża. Usprawiedliwia jako dobre to, czego wola się domaga. Przy takim podejściu duszpasterz nie wyprzedza trzody, nie wskazuje jej żadnego kierunku, lecz raczej podąża za człowiekiem jako „towarzysz drogi”. Należy unikać narzucania czegokolwiek czy też stawiania wymagań. Nie liczy się cel drogi, ale sama podróż. Człowiek ma podążać nie tyle za Jezusem Chrystusem, co za własnym przeznaczeniem. Nie dostosowuje się życia do prawdy, lecz prawda jest dostosowywana do życia. To grozi przeniesieniem wiernego z pozycji chrześcijanina do pozycji zeświecczonego humanisty. Już nie Bóg jest na pierwszym miejscu, lecz człowiek. Duszpasterstwo zostaje uzależnione od psychologii, socjologii, historii i innych dziedzin, ale nie od teologii, która podporządkowuje się zasadom wiary. Zwolennicy błogosławienia par gejowskich, dla przykładu, uważają, że skoro pociąg homoseksualny jest doświadczany jako przyjemny i potwierdzony przez wolę, intelekt musi uzasadnić tę chęć, dostarczając argumentów za jej „dobrem”. Tak wygląda dzisiejsza próba odwrócenia porządku stworzenia pochodzącego od Boga. Dlaczego tak niewielu dostrzega to, co jest oczywiste? Dlaczego, dla odmiany, tak wielu nie widzi głębi kryzysu i przyczynia się, z większą lub mniejszą determinacją, do duchowej katastrofy naszego pokolenia? Jezus powiedział wyraźnie: „Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami”. Pocieszają mnie słowa Matki Bożej przekazane przez księdza Dolindo: „Kiedy zobaczysz świat poddany łobuzom i tyranom, i wszystkich zwróconych przeciw Kościołowi, wiedz tedy, że tron bestii chwieje się i w mgnieniu oka rozpadnie się trafiony kamieniem rzuconym z góry. Pozwalam złym ludziom działać, by z tego wyniknęła chwała Boża. Adoruj Boga i pozostaw Temu, który wszystko widzi, postanawia i dopuszcza, troskę o spokój na świecie. Pozwól się powieść po tajemniczych drogach Jego Opatrzności i módl się”.•
unsplash