Tak mówi Pan:
«Dziel swój chleb z głodnym, do domu wprowadź biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwracaj się od współziomków.
Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: „Oto jestem!”
Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem».
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
Być może już dyskretnie szukamy pomysłów na postanowienia, jakie podejmiemy. „Dziel swój chleb z głodnym, do domu wprowadź biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwracaj się od współziomków” – dzieła na taki czas podpowiada prorok, a odbieramy je tym bardziej jako aktualne, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się prawdziwa i okrutna wojna.
Jednakże warto zajrzeć do starotestamentowej Księgi Izajasza i zobaczyć, o czym prorok pisze wcześniej, w biblijnym tekście, który poprzedza dzisiejsze pierwsze czytanie i ogłasza rzeczy ważne. To tekst sprzed ponad 2 tys. lat, a jakże aktualny. Bo Boży wieszcz pilnie obserwował swoich rodaków. Widział, jak starają się wypełnić zewnętrzne wymogi postu, choć z drugiej strony – tej wewnętrznej – brakowało tak wiele. Tak o tym wieścił: „Pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią… Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? (…) Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli?”.
Pan nie stawia na zewnętrzne gesty, ale na wewnętrzną przemianę, która zaowocuje konkretnymi czynami, stąd zaraz po mowie o „rozwiązaniu więzów niewoli” pojawia się pouczenie: „Dziel swój chleb z głodnym”. Taka postawa przyniesie prawdziwą wewnętrzną przemianę i duchową świętość.
O czymś podobnym mówi w czytanym dziś fragmencie Ewangelii Jezus. Może być pozorne światło i byle jaka sól. Dopiero spotkanie z Bogiem i odpowiedź, zmieniająca życiową postawę, gdzie dominuje opcja na rzecz ubogich, sprawia fundamentalną zmianę. Trwanie przy Chrystusie sprawia, że dla współczesnego świata Jego uczniowie staną się prawdziwą solą, która nie wietrzeje, i światłem, które „jaśnieje przed ludźmi”. •
Bracia, przyszedłszy do was, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością, głosić wam świadectwo Boże.
Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
1. Przemawiając tam do ateńskich elit, wygłosił erudycyjną mowę nawiązującą do pogańskich wierzeń. Aby pozyskać przychylność greckich intelektualistów dla Chrystusa, błyszczał słowem i mądrością. Cel był słuszny, ale metoda okazała się błędna. Kiedy bowiem zaczął głosić zmartwychwstanie, został wyśmiany. Nie zdążył nawet wypowiedzieć imienia Jezusa Chrystusa. Nie wspomniał o krzyżu. W tym kontekście lepiej rozumiemy słowa skierowane do Koryntian: „Stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem”. Widzimy Pawła, który uczy się głoszenia Ewangelii, wyciąga wnioski z nieudanej próby. Nauczając w Koryncie, odniósł ewangelizacyjny sukces, ponieważ znalazł właściwy klucz. A jest nim sam Chrystus, i to ukrzyżowany. Paweł zrozumiał, że głupstwo krzyża jest mądrością u Boga. Tam, gdzie przepowiada się moc krzyża, tam dokonują się Boże cuda.
2. To głęboko poruszające, że Paweł przyznaje się przed swoimi uczniami do własnej słabości. To czyni go wiarygodnym świadkiem. Ateńskie upokorzenie zmieniło elokwentnego rabina w pokornego głosiciela Pana, który pojednał świat z Ojcem przez swoją krew. W najgłębszym rdzeniu nauczanie Pawła pozostanie już na zawsze głoszeniem krzyża. Upokorzenie głosiciela Ewangelii okazało się niezbędnym oczyszczeniem, uwolnieniem od pokusy błyszczenia, świecenia światłem swojej wiedzy czy erudycji. Ewangelia mówi dziś o tym, że chrześcijanie mają być światłem świata, ale chodzi zawsze o światło odbite. Źródłem jest Chrystus Paschalny, czyli ukrzyżowany i zmartwychwstały Pan.
3. Jakie płyną z tego wnioski dla nas, dla Kościoła? Warto zapytać, czy nie popełniamy tego samego błędu co Paweł na Areopagu. Czy nie próbujemy pozyskać przychylności naszych niewierzących braci niejako kosztem prawdy o Chrystusie? Spotkanie z niewierzącymi lub wyznawcami innych religii ma oczywiście sens, o ile będzie ze strony chrześcijan czytelnym świadectwem o Jezusie. Paweł zrozumiał, że przepowiadanie Ewangelii nigdy nie będzie bezkonfliktowym dialogiem ze światem. Głoszenie Ukrzyżowanego musi łączyć się ze zgodą na własne ukrzyżowanie. Przesada? Warto przypomnieć sobie słowa apostoła, w których wylicza, ile wycierpiał z powodu Jezusa. „Nie znać niczego więcej jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”. Niczego więcej! To jest program Pawła i to powinien być program Kościoła. W niektórych syntezach ostatnich kościelnych debat uderza brak odniesień do Jezusa. Kręcimy się wokół siebie. Czy jednak zadaniem Kościoła jest głoszenie tego, co sami wymyśliliśmy przy zielonych stolikach z pomocą socjotechnicznych algorytmów? Ewangelizator duchowny lub świecki nie ma głosić tego, co sam wymyślił. Ma głosić Chrystusa, a to oznacza rezygnację z siebie. To nie odbywa się bez bólu, bez wyrzeczenia, bez narażania się na cios. Nie znać niczego innego, tylko Jezusa! Trudny to program, ale czy jest inny dla Kościoła, jeśli ma on pozostać solą i światłem? •
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie».
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
Przyszedł zbudować rodzinę, która zapali świat miłością Boga. Wielu Polaków ma mocno indywidualistyczne podejście do wiary. Wielu przychodzi na Msze, ale nie czuje się wspólnotą. Nie próbują także dzielić się z innymi swym doświadczeniem Kościoła. Przyzwyczailiśmy się do niego jako potężnej instytucji. Łatwo zrezygnować z osobistego poczucia misji na rzecz oficjalnej machiny religijnej. Katolicy mają także skłonność do myślenia o Kościele jako stałym elemencie pejzażu. Nawet jeśli od niego odchodzimy i nie dajemy na niego złamanego grosza, chcemy, żeby kościół parafialny, który pamiętamy z dzieciństwa, był nadal otwarty – z czystego sentymentu. Innym problemem jest klerykalizm. Jeśli ksiądz odpowiada za wszystko i jeśli ma wyjątkowy i zarezerwowany dla siebie dostęp do świętości, to na księdza można także zwalić winę za wszystko – a inni czują się zwolnieni z obowiązków wynikających z bycia uczniami Chrystusa. A przecież na mocy chrztu obowiązek misji dotyczy nas wszystkich.
Ogarnia nas i przenika wiele dziejących się zmian: mamy do czynienia ze spadkiem tradycyjnej religijności wśród młodzieży, gwałtownymi przeobrażeniami technologicznymi i społecznymi, „kulturą” zgiełku, który zagłusza chrześcijańskie orędzie, spadkiem liczby praktykujących katolików, starzeniem się Kościoła i przerostem infrastruktury, coraz bardziej wrogim klimatem prawnym i politycznym, a także ambicjami i podziałami w samym Kościele. Kościół jutra nie będzie wyglądał jak Kościół dnia dzisiejszego, a już na pewno nie jak Kościół z naszych wspomnień. Większość z nas nie jest gotowa, by stawić czoła nowej rzeczywistości. W kościele San Damiano w Asyżu Jezus skierował do św. Franciszka słowa: „Odbuduj mój dom”. My też musimy w dzisiejszych czasach odbudować dom Pański, dołożyć wszelkich starań, by stał się bardziej ożywiony, wierzący i misyjny. Siła Kościoła nie leży w jego publicznych oświadczeniach ani zasobach materialnych, w strukturach czy też dziełach społecznych, ale w zdolności do formowania i prowadzenia ludu.
Aby opisać sposób, w jaki należy odbudować Kościół, Jezus posługuje się obrazami soli i światła: „Wy jesteście solą ziemi; wy jesteście światłem świata”. Sól, którą posypujemy potrawy, sprawia, że lepiej smakują. Światło zapalone w ciemnym pokoju umożliwia nam widzenie tego, co nas otacza. Sól zapobiega gniciu i zepsuciu. Światło odkrywa i rozjaśnia mroczne przestrzenie duszy. Nie skupiamy uwagi na soli ani świetle. Ich rola polega raczej na udzielaniu swoich właściwości czemuś innemu, co przez to staje się lepsze. I takie samo powinno być działanie Kościoła w świecie. Benedykt XVI przypominał: „Kościół nie propaguje ani nie oferuje ludziom jedynie jakiegoś systemu moralnego. Kościół daje Jezusa Chrystusa. Otwiera drzwi do Boga i przez to daje ludziom to, czego najbardziej oczekują, najbardziej potrzebują i co może im najskuteczniej pomóc. Czyni to przede wszystkim przez wielkie cuda miłości, które dzieją się ciągle na nowo”. •