W dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza, wiodącą przez Jordan, krainę pogańską. Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują w żniwa, jak się weselą przy podziale łupu. Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy, jak w dniu porażki Madianitów.
To on w wizji proroka Izajasza „upokorzył krainę Zabulona i krainę Neftalego”. Jako imperator był militarnym nowatorem. Nie on jednak, lecz jakiś jego inżynier wymyślił nową konstrukcję: bojowy wóz, który miał mieć nie cztery, ale osiem szprych. Taki wóz był lżejszy i bardziej sprawny. Na jego pokładzie znalazł się drugi żołnierz. Woźnica jedynie prowadził powóz, o prowadzeniu walki myślał żołnierz. Ten militarny wynalazek zapewnił Asyryjczykom nowe zdobycze terytorialne. Tiglat-Pileser III jest też twórcą koncepcji organizowania podbitych ziem, polegającej na przesiedlaniu podbitych ludów.
Prorok Izajasz był świadkiem działań tego asyryjskiego władcy. Za jego życia miały miejsce dwa najazdy, którym przewodził Tiglat-Pileser III. Spustoszyły one „krainę Zabulona i krainę Neftalego”, tereny, które po przybyciu narodu wybranego zajęły te dwa pokolenia Izraela w północnej części Ziemi Obiecanej. A to przecież te krainy w Bożym planie miały stać się miejscem działalności zapowiadanego Mesjasza. On tu spędził dzieciństwo i młodość. I tutaj rozpoczął gromadzenie swych uczniów.
Zapewne Izajasz nie wiedział, że jego słowa spełnią się po ponad siedmiu wiekach. O urzeczywistnieniu się tej zapowiedzi mówi dzisiejszy fragment Ewangelii. Co zrozumiałe, jesteśmy przyzwyczajeni, by obraz narodzin i przyjścia oczekiwanego Zbawiciela wiązać z Betlejem, blisko Jerozolimy, na południu Ziemi Świętej. A czytane dziś biblijne teksty przenoszą nas na jej północną część, do Galilei. To tutaj Pan Jezus rozpoczął swą publiczną działalność. I tutaj powołał uczniów. Tutaj, na północy Palestyny, zgodnie z narracją ewangelistów Marka, Łukasza i Mateusza, Jezus głosił najpierw Dobrą Nowinę o zbawieniu. W tym miejscu dokonał pierwszych cudownych znaków. •
Upominam was, bracia, w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie i by nie było wśród was rozłamów; abyście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?
Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
1. Nieraz idealizujemy pierwotny Kościół, tymczasem – oprócz świadectwa wiary aż po męczeństwo – pojawiały się w nim także konflikty. Spory zdarzają się w każdej ludzkiej wspólnocie. Nie brak konfliktów także dziś i w naszej ojczyźnie, i w Kościele. Ludzie spierają się nie tylko dlatego, że są awanturnikami czy wichrzycielami. Spierają się także z powodu tego, co kochają. Spierają się, bo im na czymś lub na kimś zależy. Dzieje się źle, gdy przywiązanie do własnego punktu widzenia zaczyna rozrywać wspólnotę na zwalczające się części, gdy spór przeistacza się w wojnę z ideowymi przeciwnikami, rodzi pogardę czy wręcz nienawiść do myślących odmiennie. Niemniej jednak konflikty są częścią życia. Także życia Kościoła.
2. „Ja jestem od Pawła, a ja od Apollosa…” To normalne, że ludzie przywiązują się do liderów. Im bardziej charyzmatyczna jest postać głosiciela Ewangelii, tym łatwiej o takie przywiązanie. To nie musi być nic złego. Wciąż mówimy na przykład o pokoleniu Jana Pawła II. Problem zaczyna się wtedy, gdy po zmianie pasterza przywiązanie do pojedynczego człowieka staje się ważniejsze niż miłość do Chrystusa, do całości Kościoła. „Czy Chrystus jest podzielony?” – pyta dramatycznie św. Paweł. W tym zdaniu wskazuje, że Kościół i Chrystus to jedność. Kościół jest sobą, jeśli swoim istnieniem i nauczaniem kontynuuje obecność Chrystusa. Wszelkie osobiste charyzmaty muszą być podporządkowane Chrystusowej prawdzie i miłości. Paweł nie oczekuje od Koryntian podporządkowania się jemu, ale Panu. To w Nim jest źródło jedności, On jest kryterium prawdy, a więc zasadą jedności. Budowanie jedności Kościoła nie polega na negocjacjach między stronnictwami. Tę upragnioną jedność można odnaleźć tylko pod krzyżem. Nawracając się.
3. Ten fragment listu św. Pawła zachęca do przyjrzenia się sporom w naszym Kościele. Trwa Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Ekumeniści przekonali się, że nie da się budować wspólnoty, przemilczając to, co dzieli. Paweł wymienia z imienia stronnictwa Kościoła w Koryncie. Miejmy podobną odwagę. Po śmierci papieża Benedykta XVI widać jeszcze wyraźniej różnicę między linią tandemu Wojtyła–Ratzinger a pontyfikatem Franciszka. Nie służy jedności Kościoła udawanie, że wszystko jest w całkowitej zgodzie. Chociażby tylko stosunek do liturgii trydenckiej pokazuje różnicę. Jak zapobiec narastaniu podziału między tymi, którzy mówią: „Jestem Benedykta”, a tymi, którzy mówią: „Jestem Franciszka”? Podpowiedź jest w tekście św. Pawła. Nie zamykać oczu na istniejące różnice w imię „świętego spokoju”. Nie używać argumentu władzy w oderwaniu od kryterium prawdy („Kto teraz ma władzę, ma rację”). Szukać lekarstwa nie w mądrości słowa, ale pod krzyżem Chrystusa. Kościół nie jest ani Jana Pawła, ani Benedykta, ani Franciszka. Należy do Chrystusa. W Nim są prawda i miłość. On jest fundamentem jedności. •
Mt 4, 12-23
Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu ziem Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: «Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, na drodze ku morzu, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło».
Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie».
Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, Jezus ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast, zostawiwszy sieci, poszli za Nim.
A idąc stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.
I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
Zatrudnił do tego zadania miejscowego przestępcę. Tamten zdobył wyjątkowego, przypominającego gąsienicę owada. Miał zakraść się nocą do domu i podłożyć zwierzę panu Warwickowi w taki sposób, by wpełzło do jego ucha podczas snu, dotarło do mózgu i zaczęło go powoli pożerać od środka. Warwick miał wówczas postradać rozum i umrzeć, a Steven będzie mógł pocieszyć uroczą wdowę. Coś jednak idzie nie tak. Przestępca traci orientację w ciemnościach. Umieszcza owada na niewłaściwej poduszce, w niewłaściwej sypialni. Gąsienica wgryza się w mózg Stevena. Przez wiele dni doświadcza on koszmarnego bólu i halucynacji. Nie umiera jednak – tylko po to, by dowiedzieć się, że gąsienica była samicą i że wkrótce w jego głowie ze złożonych jaj wylęgną się kolejne. Żarłoczna gąsienica stanowi doskonałą metaforę teorii, doktryn, idei i ideologii, które na przestrzeni ostatnich dwustu lat zżerały umysły i pochłaniały ludzkie istnienia, każąc ludziom żyć w ciemnościach, sprowadzając na nich cierpienie i obłęd. Wszyscy otaczamy coś czcią. Wszyscy poświęcamy życie czemuś, choćby było to coś najgłupszego i najbardziej perwersyjnego.
Psalmiści mówili, że zmarli w Szeolu są pozbawieni Bożego światła, tkwią w beznadziejnej ciemności, nie zdając sobie sprawy, że może istnieć jakieś uszczęśliwiające światło. Nasz postnowoczesny świat coraz bardziej przypomina taki ponury Szeol. Jego mroczna powłoka coraz szerzej spowija nasze żądne sytości, ślepe pokolenie. Teraz łatwiej zrozumieć, dlaczego Jezus postanowił rozpocząć swą misję zbawczą od ziemi Zabulona i Neftalego, Zajordania, Galilei pogan, w której ludzie „siedzieli w ciemności”, zamieszkując „cienistą krainę śmierci”. Nie uląkł się uwięzienia Jana Chrzciciela, raczej uznał to za znak dany Mu od Ojca, by rozpocząć swą misję przechodzenia przez życie ludzi, prowadząc ich ze śmierci do życia, z mroku ku wiekuistej światłości. Sam zresztą wielokrotnie mówił o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”. Komu wewnętrzne ciemności dokuczą, a mrok przemieni się w koszmar, temu łatwiej uchwycić się pełnego miłości wezwania ze strony Jezusa: „Nawróć się! Blisko ciebie jest królestwo niebieskie”. Pewnie dlatego rybacy zarzucający sieci w morze, gdy ujrzeli miłość Boga na horyzoncie ich szarego życia, natychmiast – jak podkreśla ewangelista – porzucali wszystko, by dać się pociągnąć światłu. „W totalnie zaplanowanym świecie – prorokował niegdyś Joseph Ratzinger – ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców Zmartwychwstałego jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im dana, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali”. •