Gdy Jezus przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wyszli Mu naprzeciw z grobowców dwaj opętani, tak bardzo niebezpieczni, że nikt nie mógł przejść tamtą drogą. Zaczęli krzyczeć: «Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?»
A opodal nich pasła się duża trzoda świń. Złe duchy zaczęły Go prosić: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń». Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w wodach.
Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta, rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby opuścił ich granice.
Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Mt 8,29
„Czego chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?” To zdanie sprawia, że na skórze pojawia się gęsia skórka. I na pozór nie jest ono tak dalekie od naszego codziennego patrzenia na Boga. Wiara może się kojarzyć z udręką: modlitwa, niedzielna Msza Święta, przykazanie miłości Boga i bliźniego jak siebie samego. Czyż to często nie wybrzmiewa w konfesjonale? Chciałoby się powiedzieć: Panie Boże, daj mi jeszcze pożyć po mojemu!!! „Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności”. Może trzeba zapalić światło. Na początku oślepi, ale z czasem zobaczymy wszystko takim, jakim jest.