To stan przed grzechem pierworodnym. Dla ludzi Starego Testamentu śmierć na koniec sprawiedliwego życia – naturalna, spokojna, syta lat i w kręgu rodziny – należała do życia. Dla ludzi nieprawych, łamiących Boże rozporządzenia, czas życia doczesnego należał z kolei do sfery śmierci.
„A śmierć weszła w świat przez zawiść diabła” – napisał autor Księgi Mądrości. Czujemy w tym nawiązanie do opisu pierwszego grzechu ludzi. Takie rozumienie wypowiedzi wzmacnia wcześniejsze nawiązanie do opisu stworzenia człowieka: „Uczynił go obrazem swej własnej wieczności”, napisał mędrzec, czyniąc aluzję do Księgi Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”. Ten pierwotny stan był powołaniem do życia bez końca. Użyto tu greckiego rzeczownika aftharsia, który znaczy: „niezniszczalność”, „nieśmiertelność” (Księga Mądrości została napisana po grecku). Komentując ten fragment księgi, biblista bp Kazimierz Romaniuk napisał: „Aftharsia jest najwyraźniej stanem przyszłej zapłaty: istnienie wyjątkowo uprzywilejowane, będące nagrodą za wierność Bogu w ciągu ziemskiego życia”. Ksiądz prof. Józef Homerski dodaje natomiast: „Niezniszczalność ma w tym kontekście znaczenie nagrody wiecznej po śmierci, oczywiście – za wierność prawu Bożemu w czasie ziemskiego życia”.
Stan pierwotny po stworzeniu zniszczyła „zawiść diabła” i grzech. Zgodnie z Bożym planem zbawienia pojawił się jednak Ten, który jest potężniejszy od diabła i śmierci, owocu jego zawiści, Jezus Chrystus, Syn Boży. Jeszcze podczas ziemskiej działalności pokazywał On przez wskrzeszenia, że jest panem życia, a potem odniósł ostateczne zwycięstwo nad diabłem i śmiercią przez dzieło zbawienia. Dlatego właśnie św. Paweł napisał w Pierwszym Liście do Koryntian: „Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?” •
Przykładem takiego działania jest ewangeliczne wezwanie: „żeby była równość”. Równość, obok wolności i braterstwa, stała się głównym postulatem Wielkiej Rewolucji Francuskiej, zainspirowanym masońską propagandą. Jak w praktyce wygląda ateistyczne zastosowanie żądania, by „nie miał za wiele ten, kto miał dużo, i nie miał za mało ten, kto miał niewiele”?
Komunizm głosił zasadę absolutnej równości, odrzucając wszelką hierarchię i wszelki autorytet ustanowiony przez Boga, także autorytet rodziców. Jednostka nie ma żadnego prawa posiadania bogactw lub środków produkcji, ponieważ są one źródłem dalszych dóbr, a to z konieczności prowadzi do władzy jednego człowieka nad drugim. Oto dlaczego komuniści twierdzą, że własność prywatna winna być radykalnie zniszczona jako główna przyczyna niewoli gospodarczej. Ponadto ideologia, która nie dostrzega w życiu ludzkim nic świętego ani duchowego, musi z konieczności uważać małżeństwo i rodzinę za instytucję wyłącznie świecką i dowolną, postrzeganą jako rezultat określonego systemu gospodarczego, odrzuca więc nierozerwalność związku. Sprzeciwia się też istnieniu jakiejś specjalnej więzi kobiety z rodziną i domem. Głosząc zasadę emancypacji kobiety spod władzy męża, wyrywa ją z życia domowego i opieki nad dziećmi i rzuca w wir życia publicznego, zaprzęga do pracy w produkcji kolektywnej, a troskę o dom i potomstwo przerzuca na społeczność. Na koniec wydziera rodzicom prawo do wychowywania dzieci, przypisując je wyłącznie społeczności. Piewcy równości dążą do stworzenia nowej epoki i nowej cywilizacji bez Boga. Oto nowa ewangelia, którą bolszewicki i bezbożny komunizm głosi jako orędzie zbawienia i odkupienia ludzkości. Sprzeciwia się on zarówno objawieniu, jak i zdrowemu rozumowi, niszcząc wszelki ład społeczny i podważając jego fundamenty.
Trzeba było znaleźć sposób na wydobycie ludzi z ich indywidualnych egoizmów i nakłonienie do szukania dobra wspólnego. Skoro owce nie dbają o siebie nawzajem, trzeba nasłać na nie psy, czyli aparat represji. Pod jego naporem w komunistycznym raju dochodzi do jeszcze potworniejszych przejawów nierówności i krzywdy. Zapomniano o jednym istotnym elemencie ewangelicznej zachęty: o „łasce Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”. Dlatego apostoł wzywa chrześcijan, by obfitowali w coś, co nazywa „łaską”. Tylko Chrystus może uwolnić ludzkie serce od chciwości i egoizmu i nakłonić je do pokochania bliźniego. Tylko w imię miłości, którą Duch Święty wypełnia serce, można wyciągnąć banknot z portfela, dokonać przelewu, ofiarować miejsce do pracy czy zamieszkania albo oddać komuś swój cenny czas. Bez Chrystusa zbudujemy kolejną chimerę zamiast nieba, gdzie równi sobie pozostaną tylko niewolnicy. Jedynie z Chrystusem będziemy wszyscy doskonale równi, bo wszyscy z Niego będziemy jednakowo czerpać. •
1. On reprezentuje wielu rodziców. Niedawno w mojej parafii pożegnałem starszą panią, która przeżyła śmierć dwojga dzieci. Odwiedzałem ją z Panem Jezusem i nie bardzo potrafiłem „usprawiedliwić” Pana Boga. Byłem totalnie bezradny wobec cierpienia matki, która w krótkim odstępie czasu pożegnała swoje dzieci. Brakowało słów pociechy. Miałem tylko Hostię, czyli tylko Jego. I szeptałem: „Wierz tylko”.
2. No właśnie. Jezus jest z Jairem w drodze w momencie, w którym przychodzi tragiczna wieść. „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?”. Po co komu lekarz lub uzdrowiciel, gdy śmierć już wygrała? Tak mówi twarda logika. Tę prawdę serwują ojcu dziecka wysłannicy śmierci. Bez znieczulenia. „Nie bój się, wierz tylko!” – mówi Jezus. Kładzie plaster na duszę i nie przestaje towarzyszyć Jairowi. W momentach największego cierpienia, w obliczu śmierci, zostaje tylko wiara i miłująca obecność Boga. „Zostaw już Jezusa, na nic się nie przyda, nic ci już nie pomoże” – sugerują słudzy. A jest dokładnie odwrotnie – tylko On może pomóc w tej chwili, tylko ON, żaden lekarz, tylko ON. On sam jest Życiem. Wierz tylko.
3. Można poszerzyć ten obraz. Wielu wierzących rodziców cierpi z powodu duchowej choroby swoich dzieci. Ideologiczna zaraza szerzy się przez popkulturę, internetowe łącza, smartfonowe aplikacje. Rodzice tracą kontakt z dziećmi na rzecz potężnych koncernów, które żerują na postępie techniki i ludzkiej naiwności. Sączą do głów dzieci od kołyski chore wizje świata, człowieka, płci, seksualności. Chcą zrobić z nich bezmyślnych, zniewolonych konsumentów, którym będzie można sprzedać wszystko. Młody człowiek łatwo kupuje diabelską opowieść o wolności bez ograniczeń i staje się szybko niewolnikiem gier, komórek, mód, ideologii. „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła” – to wołanie Jaira można odnieść do tej sytuacji. To prośba mądrych rodziców kierowana w stronę Kościoła, by Jezus ratował ich dzieci od duchowej śmierci.
4. Gdy Jezus mówi, że dziewczynka nie umarła, tylko śpi, tłum reaguje szyderstwem. „Wyśmiewali Go”. Wyśmianie – to potężny oręż w duchowej walce. Szydzi się głównie z chrześcijaństwa. Islamu nie ruszają, bo się boją. Z Jezusa można zrobić dowolną karykaturę. Chodzi o to, aby Jair i inni rodzice zostawili w spokoju Nauczyciela z Nazaretu i powierzyli swoje dzieci nowoczesnym edukatorom. Jezus bierze za rękę dziewczynkę i mówi jej „wstań”. Dzieci, młodzież, rodzice, księża, biskupi, papież. Wszyscy, bez wyjątku, potrzebujemy tej dłoni, tego dotyku, słów niosących życie. Tylko Chrystus może wybudzić nas ze śmiertelnego uśpienia. A niech się z nas śmieją. Nie bójmy się, wierzmy tylko.