Gdy Jezus mówił do uczniów, oto przyszedł do Niego pewien zwierzchnik synagogi i oddając Mu pokłon, prosił:
«Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i połóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim.
Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Mówiła bowiem sobie: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa».
Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: «Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili kobieta była zdrowa.
Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: «Odsuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali Go.
Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.
Ewangelia z komentarzem. Moja wiara na treninguŻebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Mt 9,21
Powtarzamy na Mszy św.: „Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego”. Tak, ja też wierzę, a może bardziej – chciałbym wierzyć. Myślę, że samo zastanawianie się nad tym, czy i w jakiego Boga wierzymy, mogłoby stanowić ogromną część naszych modlitw. Bo mówimy, że wierzymy w Boga, który uzdrawia ludzi chorych, który wypędza demony, który w końcu panuje nad śmiercią. Wierzymy, że to, co zapisali ewangeliści, miało miejsce i do dzisiaj wydarzają się podobne cuda. Wierzymy, że chleb to ciało Jezusa, a wino to Jego krew. Wierzymy, że spotkamy się z Nim po naszej śmierci i że to nie będzie koniec. Wierzymy? Moja wiara jest dzisiaj na treningu, bo zapatrzona w kobietę z dzisiejszej Ewangelii poczuła, że musi trochę poćwiczyć.