Ów bezimienny prorok, niezwykle zafascynowany swym mistrzem, tak bardzo upodobnił się językiem i stylem do pierwszego Izajasza, że jego orędzia włączono do Księgi Izajasza. Dopiero nowożytne badania biblijne zdołały wydobyć z księgi odrębny zbiór – rozdziały 40–55 – i badać je jako osobne dzieło, powstałe po 587 r. przed Chr. Bezimiennego proroka nazwano umownie Deutero-Izajaszem – Drugim Izajaszem. Działał w okresie niewoli babilońskiej i wieszczył czasy po jej zakończeniu.
W dzisiejszym fragmencie prorok upodabnia się do kupca, który na rynku zachwala swe towary. A jest to asortyment najbardziej podstawowy, a zarazem taki, bez którego nie da się przeżyć: to przede wszystkim woda. Ktoś, kto żyje w sąsiedztwie pustyni lub na niej, wie, że to produkt najważniejszy. Ale prorok-kupiec dodaje coś zdumiewającego: „Kupujcie bez pieniędzy, bez płacenia”. Prorok jawi się jako kupiec szaleniec albo jako posłaniec kogoś, kto jest na tyle bogaty i hojny, że może swe dary dać za darmo.
Ów Ktoś to nie kto inny niż Pan Bóg, który jest właśnie taki – na tyle bogaty i wszechmocny, że może obdarzać łaskami bez zasług i za darmo. On, w przekonaniu Drugiego Izajasza, przyprowadzi swój naród z niewoli babilońskiej do ojczyzny i pozwoli odbudować zburzoną świątynię. On odbuduje Izraela. Ale to nie wszystko.
Pełnia tej zapowiedzi da się odczytać w kontekście Nowego Testamentu. Tam symboliczną zapowiedzią pełnego obdarowania tym, co zapewni pełnię życia, jest czytana w dzisiejszym fragmencie Ewangelii scena rozmnożenia pięciu chlebów i dwóch ryb i nakarmienie nimi tysięcy słuchaczy. Niezwykły cud, ale to zaledwie wstęp. Prawdziwy cud dokona się w wieczór przed męką Chrystusa. Tam Zbawiciel „wziął chleb… wziął kielich” i te dary, jako Eucharystię, zostawił na zawsze swemu Kościołowi. Mocą tego daru i pokarmu buduje się Kościół. Myśląc o Eucharystii, wracajmy do słów orędzia Drugiego Izajasza: „Nakłońcie uszu i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie. Zawrę z wami wieczyste przymierze”.•
Ludziom żyje się coraz lepiej, rośnie poziom dobrobytu – równocześnie obiekty sakralne są sprzedawane na hotele, czy domy towarowe, bo brakuje pieniędzy na ich utrzymanie. Do niedawna deklarowanie niewiary uchodziło w środowisku katolików za coś wstydliwego. Dziś jest odwrotnie. Z pełnym brzuchem i portfelem człowiekowi nie w smak zginać kolana przed Panem Bogiem. Jan Paweł II mówił o dokonującej się w ludziach milczącej apostazji, nawiązując tym samym do tego, przed czym przestrzegał św. ojciec Pio. Dawniej świadome i publiczne wyparcie się wiary i związków z Jezusem Chrystusem było przeżywane jako fakt bolesny i tragiczny. Dziś odbywa się to po cichu, jakby mimochodem, mimo że z takim samym skutkiem. Tymczasem św. Paweł zastanawia się: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?”. Jak się okazuje, nie potrzeba szczególnego „utrapienia, ucisku czy prześladowania”. Człowiek „żyjący bezmyślnie w dostatku” sam pozbawia się najważniejszej, zbawiającej go miłości Bożej. Czy idziemy w kierunku całkowitego wyginięcia zwolenników Zmartwychwstałego? Potworne pytanie. Na szczęście ludzi, którzy „odnoszą pełne zwycięstwo dzięki Temu, który ich umiłował”, nie brakuje.
Według raportu International Christian Concern, jednej z amerykańskich organizacji broniących praw osób prześladowanych za wiarę, 200 mln wyznawców Chrystusa jest poddawanych torturom, szykanom i przemocy. W Laosie 48 chrześcijan zamknięto w karcerze, w którym mieli pozostać, dopóki nie wyrzekną się swojej wiary. Odmówili apostazji nawet wówczas, gdy przystawiono im pistolety do skroni. W Sudanie siedmiu członków Kościoła zostało uprowadzonych do lasu i ukrzyżowanych. W irackiej prowincji Mosul muzułmańscy szaleńcy wywlekali z domów chaldejczyków, których następnie zastrzelili. Podobne pogromy na wyznawcach Jezusa organizują hindusi w rejonie Orisa w Indiach. W Pakistanie nasi współbracia w wierze zostali spaleni żywcem przez nieokiełznanych bojowników Allaha. W krajach arabskich każda próba przejścia na chrześcijaństwo karana jest śmiercią. Podobna kara spotkała w Północnej Korei osoby, które usiłowały podarować innym Biblię. Lista podobnych zdarzeń wciąż się wydłuża. I to przy stale obniżającej się wartości chrześcijaństwa w sercach ludzi obojętnych na Chrystusa.•
1. Pustkowie, późna pora, żywności nie ma. Trzeba nakłonić zebranych, żeby zadbali sami o siebie. Uczniami kieruje troska o ludzi. Jedzenie, zdrowie, bezpieczeństwo – to ważne sprawy. A jednak Jezus nie posłuchał uczniów, a nawet delikatnie ich napomniał. „Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!”. Jednym z problemów współczesnego Kościoła jest postawa podobna do opisanego podejścia uczniów. Czyli jakiś rodzaj czysto ziemskiej logiki, w której nie bierze się na serio możliwości działania Boga ani wagi spraw duchowych. Troska o bezpieczeństwo, zdrowie, poziom doczesnego bytu przesłania nam często pierwszy cel Kościoła, którym jest gromadzenie uczniów wokół Jezusa ze względu na cel wieczny, nadprzyrodzony. Nie chodzi o lekceważenie głodu ciała. Chodzi o potraktowanie z całą powagą głodu duszy, jako czegoś równie ważnego. A właściwie ważniejszego.
2. „Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb”. Odpowiedź uczniów wyraża ich bezradność. Jak mają nakarmić tak wielki tłum? Nasze zasoby są nikłe, odpowiadają. Mamy często ochotę odpowiedzieć Jezusowi podobnie. Brakuje nam środków. Nie jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkich problemów społecznych, ekologicznych, politycznych. Myślimy sobie, że inni zrobią to lepiej, bo mają więcej, więc trzeba odesłać ludzi, aby szukali pomocy gdzie indziej. Jezus uczy nas, że nie tędy droga. Mamy się dzielić z innymi tym, co posiadamy. Nawet jeśli mamy bardzo mało. Mamy próbować zrobić coś, co jest możliwe w danej sytuacji. Bez ambicji rozwiązywania wszystkich problemów świata. Kościół ma karmić ludzi słowem Boga i dawać im Chleb z nieba – to jest priorytet. Temu głoszeniu Ewangelii musi towarzyszyć całościowa troska o człowieka, także pomoc w zaspokojeniu doczesnego głodu. Nie tyle przez wielkie akcje naprawcze, ile przez prosty przykład wzajemnej miłości, przez dzielenie się z innymi skromnymi zasobami. Cuda dzieją się tam, gdzie ludzie nie myślą tylko o sobie, ale potrafią ryzykować dla innych. I ufają Bogu. Wtedy Kościół rośnie.
3. „Spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom”. Te gesty Jezusa nawiązują do Eucharystii. Bóg stał się człowiekiem, aby zaspokoić wszystkie nasze głody. I te duchowe, i te materialne. Zauważmy jednak, że ludzie zgromadzili się wokół Jezusa ze względu na głód prawdy, szukali Boga i wskazań dla dobrego życia. Bogu nie są obojętne nasze materialne potrzeby, ale umieszcza on je we właściwym kontekście i określa hierarchię. W Eucharystii przyjmujemy Ciało Chrystusa jako pokarm duchowy. Jednoczymy się z Bogiem – Miłością. Będąc jedno z Nim, uczymy się dzielenia, uczymy się kochać. Od duchowej naprawy serca zaczyna się naprawa także spraw doczesnych.