Słowa Najważniejsze

Niedziela 19 lipca 2020

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

19.07.2020 00:00 GN 29/2020. Otwarte

Potęgą władasz, a sądzisz łagodnie

Jest ona o tyle ciekawa, że została zapisana w ostatniej pod względem chronologicznym starotestamentowej księdze i dla nas, chrześcijan, stanowi przejście do Nowego Testamentu. Bóg, który powołał do istnienia wszystko, co istnieje, wszechwładny władca stworzenia, jest jednocześnie Panem pełnym miłosierdzia. Tak Go pokazuje Stary Testament. Współczesne oceny jednak zatrzymują się na pierwszej części – tej tylko surowej, zapominając, że Stwórca na kartach Starego Testamentu wciąż oferuje zbawienie swemu stworzeniu, które po prostu kocha.

Księga Mądrości powstała w I w. przed Chr. Jej adresaci żyli w środowisku, które mocno odbiegało od tego, czym żyli Izraelici minionych wieków. Wyzwaniem dla ich narodowej i religijnej tożsamości był hellenizm, szeroko rozumiana kultura grecka, przesiąknięta elementami tego, co przejęli Grecy, podbijający starożytny Bliski Wschód. W tym kontekście Bóg Izraela, obecny na kartach Pięcioksięgu i orędzi prorockich, jawił się jako Ktoś zupełnie inny niż panteon bogów greckich. Ci nie wyznaczali norm postępowania. Sami w mitologii toczyli ze sobą bratobójcze walki i nie troszczyli się o prostych ludzi.

Bóg Księgi Mądrości, w przeciwieństwie do bóstw hellenistycznych, „ma pieczę nad wszystkim”, bo jest jedyny, a tamtych była plejada. Bóg Księgi Mądrości wyznacza normy postępowania, podczas gdy tamci bogowie byli jak ludzie, ułomni, zawistni. I tutaj lokuje się fundamentalne pytanie o to, jak ten jedyny i wszechmocny Bóg godzi ze sobą sprawiedliwość i miłosierdzie. „Potęgą władasz, a sądzisz łagodnie” – mówi autor Księgi Mądrości. Jest w tym jakaś poznawcza sprzeczność. Potężny Stwórca winien w swej sprawiedliwości odpłacić złem za zło i dobrem za dobro. A On, wbrew okolicznościom, „sądzi łagodnie”. Nowy Testament pokaże, że temu brakowi w proporcji między sprawiedliwością a miłosiernym przebaczeniem wyjdzie naprzeciw sam Pan Bóg. On mu zaradzi, posyłając swego Syna. To Jezus Chrystus weźmie na siebie to, czego brakowało w proporcji między sprawiedliwością a miłosierdziem. To On na krzyżu pokazał, że Pan Bóg w swej wszechwładzy „wszystko oszczędza” i daje zbawienie. On jest jak siewca z czytanej dziś Ewangelii. My, tak jak słuchacze Pana Jezusa, możemy Go przyjąć i wydać owoce lub potraktować Go niczym hellenistycznych bogów, może i modnych, ale w sumie pustych i bezowocnych. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

19.07.2020 00:00 GN 29/2020. Otwarte

Gdy nie umiemy się modlić…

W świadomości wielu osób powstaje przerażająca alternatywa „albo–albo”. Trzeba pracować, katolik nie siedzi cały czas w kościele. Owszem, lecz wnet stwierdzamy, że praca pochłania wszystko: niedzielę, modlitwę, dialog z drugą osobą. Jest jak potwór, któremu należy wszystko rzucić na pożarcie. Pismo Święte mówi: „módlcie się nieustannie”. A co z codziennymi obowiązkami? Dla pustelnika św. Antoniego stało się to wewnętrzne rozdarcie przyczyną głębokiego zniechęcenia. I raz, prosząc Boga o światło, otrzymał następującą wizję: zobaczył mnicha, który wytwarzał koszyki z wikliny, po jakimś czasie wstawał do modlitwy, po czym znów zasiadał do pracy, i znów przerywał zajęcie, by się zwrócić w modlitwie do Boga... I usłyszał głos anioła: „Tak rób, a będziesz zbawiony”. Wyzwania epoki wymagają światła. Jan Paweł II przestrzegał przed pokusą aktywizmu, który „często staje się gorączkowy i łatwo może się przerodzić w działanie dla działania” (Novo millennio ineunte, 15). Liczy się to, co dobrze się sprzedaje. Nikt nie zagląda sobie do wnętrza. Liczą się umiejętność autoprezentacji, garnitur, samochód; byle nie zapuścić brzucha, byle nie pozwolić sobie na chwilę słabości. Jeśli coś nie funkcjonuje, zaradzą specjalista od wizerunku, masaż i terapia. Nowoczesny mieszkaniec zwariowanego świata, nawet gdy pójdzie do kościoła, nie słucha nikogo poza sobą. Jego własne projekty są ulubionym kierownikiem duchowym. I tak pozwala wykraść sobie błogosławieństwo i oddelegować na pustkowie.

Gdzie szukasz życia? Jezus od rana do wieczora podejmował trud głoszenia królestwa Bożego, uzdrawiał, odwiedzał chorych, odpowiadał na pytania uczonych, wędrował od wioski do wioski, nieraz brakowało mu czasu, by zjeść i odpocząć. Lecz po zmroku lub przed świtem szedł na modlitwę, uciekał przed zachwytem tłumów. Nie mówił: „Jaki ja jestem zmęczony, wszystko na mojej głowie!”, ale: „Syn nie może niczego czynić sam z siebie, jeśli nie widzi Ojca czyniącego” (J 5,19). Św. Ignacy Loyola powtarzał: „Kto nie modli się dziennie choćby godzinę, ryzykuje swoje zbawienie”. John Kennedy modlił się za swoim prezydenckim biurkiem, modlił się też w trakcie stawiania diagnozy i przeprowadzania operacji prof. Józef Moscati. Nie umiesz się modlić? Proś Ducha Świętego. On „przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami”. Boję się o ludzi, którzy na parkiecie w dyskotece owijają różańcem swe wytatuowane ciała i którzy zamierzają odsyłać klęczniki do muzeum. •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

19.07.2020 00:00 GN 29/2020. Otwarte

Nie ma czystego Kościoła

1. „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?”. Kiedy myślimy o złu obecnym w Kościele, stawiamy to samo pytanie. Jak to możliwe, że we wspólnocie naśladowców Chrystusa pojawiają się ludzie podli? Nie chodzi o pojedyncze upadki, ale o uporczywe trwanie w grzechu. Zło powinno bulwersować. Ale zawsze najpierw to zło, które jest w historii mojego życia. Skąd się biorą chwasty? Odpowiedź Jezusa brzmi: „Nieprzyjazny człowiek to sprawił”. Zło nie powstaje z dobrego nasienia. Zło jest chwastem, który zasiał nieprzyjaciel, czyli diabeł, pośród dobrego zboża. Przypowieść Pana Jezusa nie służy wyjaśnieniu genezy zła. Celem jest raczej pokazanie właściwej postawy wobec niego.

2. Gorliwi słudzy deklarują chęć wyrwania chwastów. „Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?”. Odpowiedź Pana jest zaskakująca: „Nie, byście zbierając chwast, nie wyrwali razem z nim i pszenicy”. Ktokolwiek ma choćby mały skrawek ziemi, ogródek czy działkę, ten wie, jak uporczywe bywają chwasty. I że nie jest łatwo odróżnić, co jest chwastem, a co nie. Dopiero Bóg na sądzie ostatecznym dokona oddzielenia dobra od zła. Do tego czasu musimy się zgodzić na to, że chwasty rosną między zbożem. Czy to znaczy, że trzeba być biernym wobec zła, nie reagować na zgorszenia, milczeć w obliczu nadużyć władzy itd.? Na pewno nie o to chodzi. Więc o co? O powstrzymanie niecierpliwości prowadzącej do szkodliwego radykalizmu. O pogodzenie się z tym, że grzech będzie do końca świata obecny tuż obok dobra. W rodzinach, w polityce, w Kościele, we mnie.

3. Gromkie są głosy domagające się oczyszczenia Kościoła, wypalenia ogniem zła. Owszem, trzeba reagować, stawać w obronie pokrzywdzonych, domagać się ukarania winnych, ulepszać procedury. Jednak nie wolno zapomnieć przestrogi Jezusa przed takim niszczeniem chwastów, które prowadzi do wyrwania razem z nim i pszenicy. A tak często bywa. Zdeptaną pszenicą bywają fałszywie oskarżeni. Zniszczoną pszenicą jest wiara ludzi, ich zaufanie do Kościoła, zduszenie w zarodku powołań kapłańskich, utrwalanie obrazu Kościoła jako organizacji przestępczej.

4. Powtórzę, nie chodzi o bierność wobec zła. Chodzi o pokorę, o ostrożność w wypowiadaniu sądów, o zrozumienie, że Kościół nigdy nie był, nie jest i nie będzie idealnie czysty. Świętość Kościoła nie jest świętością bez zmazy, która sądzi i wypala zło. Kościół jest święty dzięki działaniu Jezusa, dzięki Jego świętości, przebaczeniu i przelanej krwi. Ta świętość „na naczynie swojej obecności ciągle na nowo wybiera brudne ręce ludzi” (Ratzinger).