Marek Małyszczuk

Człowiek cierpiący ponad wszystkie moje dotychczasowe wyobrażenia o granicy cierpienia, przykuty do łóżka, nie mogący jeść ani swobodnie się ruszać, upokorzony przez chorobę do granic możliwości mówił, że jest szczęśliwy.

Trzeba prosić Chrystusa o dobre zrozumienie zagadnienia śmierci, o wewnętrzną wolność od niepotrzebnych niszczących emocji. Spotkanie ze śmiercią wyzwala bowiem emocje. Niektóre jednak emocje są nieuniknione i potrzebne. Jezus zapłakał, gdy przyszedł do grobu Łazarza, którego przecież zaraz miał wskrzesić. Nie należy więc wstydzić się łez, jednak niektóre emocje nie są godne chrześcijanina.

Chrystus chce, abyśmy przyszli do niego z pragnieniem oczyszczenia swego serca, abyśmy uznali swe grzechy i przeprosili Go za nie. Musimy być z Bogiem, bo bez Niego nie poradzimy sobie z żadnym problemem, nie tylko z problemem śmierci.

Za mną wiele bezsennych nocy, kiedy w mych uszach rozbrzmiewały słowa wypowiadane przez Marka. Słowa, które zapierały mi dech w piersiach i rodziły pytanie: skąd bierze się w Marku ta siła, która pomaga mu tak pięknie przeżywać cierpienie, z takim spokojem, bez oznak sprzeciwu i buntu, a raczej do końca w trosce o osoby, które kocha. Świadomie piszę w czasie teraźniejszym, gdyż wierzę, że Marek, choć fizycznie niedostrzegalny, jest z nami. I tak jak obiecał, jest z nami w doskonalszy sposób, gdyż nasza ludzka rzeczywistość może obserwować już nie człowieka z ułomnej, pełnej słabości perspektywy, lecz z perspektywy życia wiecznego, którym może się już radować.

Postanowiłam spisać słowa Marka i udostępnić je do czytania osobom, którym jest bliski. Dziękuję Panu Bogu, że obdarował mnie tak wspaniałym bratem. Dziękuję, że pozwolił mi być przy nim w ostatnich tygodniach jego życia. W tym miejscu pragnę z całego serca podziękować mojemu ukochanemu mężowi Rolandowi, który wspierał mnie i obdarza wielką wyrozumiałością i prawdziwą miłością. Dziękuję także moim kochanym dzieciom: Dominikowi, Julince i Janowi, że były tak dzielne i pozwoliły mi być przy ich ukochanym ojcu chrzestnym.

Czas choroby Marka był jednym z najcenniejszych i najbardziej intensywnych okresów w moim życiu. Czas bardzo trudny, czas w którym przyszło mi się skonfrontować z granicznymi przeżyciami dotyczącymi ludzkiej egzystencji. Z czasu tego nie oddałabym nawet ułamka sekundy. Wierze, iż cała nasza rodzina będzie mogła czerpać z tych doświadczeń siłę i nadzieję.

Tekst ten przeplatany jest cytatami z Pisma Świętego. Szkoda, że tak rzadko korzystamy z tego niewyczerpanego źródła mądrości, miłości, wiary i nadziei.

Pięknie o mocy Słowa Bożego mówi niemiecka pieśń religijna: „Słowo Boże jest jak światło nocą, przynosi nam nadzieję na przyszłość. Pociesza i umacnia kiedy jesteśmy uciskani i zalęknieni. Jest jak gwiazda świecąca w ciemności“.

Marek od lat był dla mnie wzorem do naśladowania w jego trosce o rodziców, o naszą młodszą siostrę Monikę, a także o mnie i moją rodzinę. Zawsze byłam pełna podziwu dla jego ufności i zawierzenia w Boże miłosierdzie i Bożą opatrzność. Był spokojny, że wszystko co przynosi z sobą życie ma sens, szczególny zaś sens, dla naszego wewnętrznego ubogacenia mają doświadczenia trudne – w obliczu których trudno jest wypowiedzieć słowo „tak“

Marek był osobą nad wiek dojrzałą, myślę, że ta Jego dojrzałość wynika z trudnych przeżyć jakimi została doświadczoną nasza rodzina.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Beata Kubis

  • A
    14.11.2014 20:53
    Wzruszające...Jak odszedł Marek poczułem wielką bezsilność i żal...Później złość i ciągle zadawałem sobie pytanie: dlaczego? Teraz ,kiedy minęło parę lat, rozumiem więcej ,ale dalej nie mogę się z tym pogodzić. Ten głęboki list , znowu pozwolił mi zrozumieć więcej i chyba jedynym pocieszeniem jest wiara w to, że według tego co mówił mój przyjaciel, wybrał drogę życia...Zawsze kiedy o Nim myślę ,cieszę się ,że kroczyliśmy wspólnymi drogami dwadzieścia kilka lat, przecież znaliśmy się od czasów przedszkola, że miałem szczęście przyjaźnić się z człowiekiem "z prawdziwego zdarzenia"...

    Dziękuję Beata za to, że znowu zrozumiałem więcej...
  • dobrzniołk
    24.11.2014 21:09
    Pamiętam wypadek twojego brata,pamiętam twojego tatę który pracował razem z moim nad Odrą.Nie wiedziałem że tacy ludzie jak Marek chodzą i chodzili po tej ziemi.Myślałem że to tylko w biblii i kazaniach tak jest.No cóż...
    dla mnie to on jest święty.
    doceń 1
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Reklama

Najnowszy numer

GN 47/2024

24 listopada 2024

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.

Król. W niebie i na ziemi

Miał 28 lat i umarł ze starości. Tak już jest z progerią, że przewraca naturalny bieg czasu do góry nogami. Na fotografiach w mediach widzieliśmy go chyba wszyscy, nikt zapewne nie miał wątpliwości, że życie chorego do łatwych nie należy.

Więcej w Artykuł