"Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg do ojców naszych. Na koniec przemówił przez Syna" (Hbr 1,1).
To stało się w drugą niedzielę po Wielkanocy, w niedzielę Bożego Miłosierdzia, 12 kwietnia w 2015 roku, we Wrocławiu.
U brata mojego Andrzeja w 2014 roku zdiagnozowano ostrą białaczkę limfatyczną. Diagnozę oparto na szczegółowych badaniach laboratoryjnych wykonanych w Katedrze i Klinice Urologicznej Akademii Medycznej w Krakowie kierowanej przez prof. Piotra Chłostę. Dokumentacja lekarska znajduje się w tej klinice, a także jest w posiadaniu pacjenta. Choroba miała przebieg szybki i dewastujący. Transfuzje krwi wykonywane w Klinice Hematologicznej Akademii Medycznej we Wrocławiu przy ul. Pasteura tylko na bardzo krótko poprawiały stan chorego i poziom hemoglobiny wciąż spadał poniżej 5g%. Zmarli zwykle mają jej dużo więcej. Wiadomo było, że śmierć jest tuż-tuż.
W okresie Wielkiego Postu, w kolejnych niedzielnych czytaniach Ewangelii, słyszymy historie o uzdrowieniach dokonanych przez Jezusa: córka Jaira, jedyny syn wdowy. Na koniec z grobu wychodzi Łazarz z rozpadającym się i cuchnącym ciałem.
W niedzielę Bożego Miłosierdzia 2015 roku szłam na Mszę św. na godz. 12.00 do mojego parafialnego kościoła pw. św. Faustyny we Wrocławiu. Kościół jest w odległości ok. 500 m od mojego mieszkania.
Idąc z wielkim smutkiem w moim sercu, rozmyślałam nad nieuchronnością śmierci mojego ukochanego brata. W pamięci miałam cudownie uzdrowionych przez Jezusa. Zwracało moją uwagę, że wszyscy oni byli młodzi. Najstarszy z nich Łazarz był w wieku Jezusa, także młody. Zapytałam Jezusa czy tylko młodzi kwalifikują się do cudownych uzdrowień, czy może to dotyczyć także osób starszych, 65-letnich? Nie dostałam odpowiedzi.
Kościół był wypełniony po brzegi ludźmi. Akurat na tej Mszy biskup sufragan ogłaszał naszego proboszcza, Marka Dutkowskiego, dziekanem. Zakończono przemówienia i rozpoczęła się liturgia Mszy św. Kończyliśmy odmawiać spowiedź powszechną, a ja słyszę głos w mojej głowie : ”- Proś!”. Wiedziałam, Kto mówi do mnie i o co mam prosić.
Od tego zdarzenia minęło pięć i pół roku. Jedynym śladem choroby mojego brata jest dokumentacja medyczna. W ciele pacjenta brak jest jakichkolwiek śladów choroby. Nadal jest on w regularnej kontroli co trzy miesiące w poliklinice Kliniki Hematologicznej Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Z opisem tego uzdrowienia czekałam, aby uniknąć tzw. efektu placebo, krótkotrwałego i przemijającego.
Barbara Gąsior-Chrzan