Marek Małyszczuk

Człowiek cierpiący ponad wszystkie moje dotychczasowe wyobrażenia o granicy cierpienia, przykuty do łóżka, nie mogący jeść ani swobodnie się ruszać, upokorzony przez chorobę do granic możliwości mówił, że jest szczęśliwy.

Kiedy zbliżała się 15.00 Marek jak zwykle chciał abyśmy odmawiali Koronkę. W tym dniu nie miał już siły, aby głośno odmówić modlitwę, tylko niekiedy po ruchu ust widziałam, że cały czas uczestniczy w modlitwie. Był bardzo wyczerpany, tak bardzo, że trudno mu było złożyć ręce, dołożył jednak wszelkich starań, aby w czasie modlitwy ręce były złożone. Nie sposób wyrazić tego, co się w takiej chwili czuje. Codziennie wykonujemy tysiące czynności, w ogóle nie zastanawiając się nad tym co robimy. Wszystko wydaje nam się takie oczywiste. Dopiero w obliczu takiego cierpienia zdajemy sobie sprawę z tego, jak wdzięczni powinniśmy być Panu Bogu.

Pięknie o wadze i istocie ludzkiego cierpienia mówił Jan Paweł II:

„...Wy jesteście wszędzie w społeczeństwie, a zwłaszcza w Kościele, ważni i szczególnie cenni, jesteście na wagę złota. Może na swoje życie nie patrzycie w ten sposób, bo wiecie, widzicie, jakie to życie jest niedołężne, jak sobie nie możecie z nim sami poradzić, czasem się ruszyć nie możecie, jesteście bezsilni, bezradni. Taka jest ludzka prawda, a równocześnie to, co mówi nam Pan Jezus, co mówi św. Paweł, w co wierzy Kościół, jest jakby odwrotnością tego co mówi nasze ludzkie doświadczenie. Jesteście bezcenni“.

Żałuje bardzo, że nie mogłam być przy Marku kiedy przechodził do życia wiecznego. Nie chciał obecności żadnej z nas, tzn. ani mamy, ani Moniki, ani mnie. Obawiał się naszej reakcji, obawiał się, że na silę będziemy go chciały zatrzymać, a tym samym przedłużyć jego cierpienie Wypowiedział cudowne słowa – słowa, które są dla nas pocieszeniem i nadzieją.

W piątek 09.12.2005. od około 22.00 przy Marku został już tylko Krystian. Około północy pojawił się kolejny, bardzo silny kryzys w oddychaniu. Krystian pytał Marka czy może po nas zadzwonić. Marek nie chciał. Około 2.00. godziny w nocy przebudził się i powiedział do Krystiana: „Krystian stał się cud, od dwunastu tygodni nic mnie nie boli, czuję się dobrze. Był u mnie Pan Jezus i pokazał mi dwie drogi, ja oczywiście wybrałem drogę życia“. Krystian miał nadzieję, że stał się cud, o który tak żarliwie modliliśmy się, że Pan Bóg nas wysłuchał. Po jakimś czasie Marek ponownie przebudził się i poprosił Krystiana aby odsunął się od łóżka. Powiedział, że będzie umierał. Po chwili ponownie otwarł oczy, mówiąc: „Wszystko będzie dobrze, ja będę żyć“. Słowa te zamarły mu na ustach. Marek odszedł do wieczności. Była godzina 3.30. Marek dokonał wyboru, wybrał drogę życia – drogę życia wiecznego, wiecznej szczęśliwości i radości.

Nie zmarnujmy świadectwa, które zostawił nam Marek. Starajmy się każdy dzień przeżyć tak jak by to miał być ostatni dzień. Starałam się przekazać w jaki sposób przebiegały ostatnie chwile ziemskiego życia Marka, mam jednak nadzieje, że Krystian, który miał jako jedyny szczęście być obecnym przy nim, zechce skreślić kilka słów na ten temat.

Rozmyślając o śmierci coraz bardziej jestem przekonana, że jest to moment w życiu człowieka kiedy jest się do końca samemu. Nikt nie pomoże nam przejść przez te drzwi, które otwierają nam drogę do życia wiecznego.

Moim pragnieniem jest, aby tekst tych wspomnień i świadectwo wiary dane nam przez Marka obudziło w nas nadzieję, nadzieję i wiarę w to, że Pan Bóg kocha każdego z nas takim jakim jest, z naszymi słabościami i niedoskonałościami i czeka na nas z utęsknieniem, jak ojciec z przypowieści o Synu Marnotrawnym.

Każdy z nas powołany jest do świętości, nie mam tu na myśli świętości heroicznej. Mówię o świętości, która może stać się udziałem każdego z nas – bez wyjątku. Wiele osób, które kochaliśmy odeszło do Domu Ojca, wierzymy, że cieszą się Jego obecnością – obecnością Boga, zaś cieszyć się mogą tylko osoby święte. Jak dobrze ze mamy tylu osobistych orędowników w niebie. Zechciejmy częściej korzystać z ich pomocy!

 

« 4 5 6 7 8 »
oceń artykuł Pobieranie..

Beata Kubis

  • A
    14.11.2014 20:53
    Wzruszające...Jak odszedł Marek poczułem wielką bezsilność i żal...Później złość i ciągle zadawałem sobie pytanie: dlaczego? Teraz ,kiedy minęło parę lat, rozumiem więcej ,ale dalej nie mogę się z tym pogodzić. Ten głęboki list , znowu pozwolił mi zrozumieć więcej i chyba jedynym pocieszeniem jest wiara w to, że według tego co mówił mój przyjaciel, wybrał drogę życia...Zawsze kiedy o Nim myślę ,cieszę się ,że kroczyliśmy wspólnymi drogami dwadzieścia kilka lat, przecież znaliśmy się od czasów przedszkola, że miałem szczęście przyjaźnić się z człowiekiem "z prawdziwego zdarzenia"...

    Dziękuję Beata za to, że znowu zrozumiałem więcej...
  • dobrzniołk
    24.11.2014 21:09
    Pamiętam wypadek twojego brata,pamiętam twojego tatę który pracował razem z moim nad Odrą.Nie wiedziałem że tacy ludzie jak Marek chodzą i chodzili po tej ziemi.Myślałem że to tylko w biblii i kazaniach tak jest.No cóż...
    dla mnie to on jest święty.
    doceń 1
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Najnowszy numer

GN 33/2024

18 sierpnia 2024

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.

Dać słowo odpowiednie

Moje pierwsze spotkanie z „wielką literaturą” miało miejsce za sprawą Jana Parandowskiego, a mianowicie jego „Alchemii słowa”, książki, którą przeczytałem w bardzo wczesnej młodości, dzieciństwie właściwie, ba – za komuny to jeszcze nawet było – bo nagrodziła mnie nią redakcja ogólnopolskiego pisma harcerskiego, więc nie przeczytać nie wypadało.

Więcej w Artykuł