Słowa Najważniejsze

Niedziela 16 marca 2025

Czytania »

Andrzej Macura W I czytaniu

|

16.03.2025 00:00 GN 11/2025 Otwarte

Bóg dotrzymuje słowa

Tajemnicza i w swej wymowie przepiękna jest scena z Księgi Rodzaju z dzisiejszej liturgii słowa. Jej główne przesłanie koresponduje z treścią ewangelicznej sceny przemienienia Jezusa: chodzi o pokazanie, jak Bóg umacnia wiarę tych, których wybrał. Ograniczenie do takiego podsumowania byłoby spłyceniem opisanej sytuacji. Dlatego przyjrzyjmy się niektórym szczegółom.

Zacznijmy od przypomnienia: Bóg niegdyś obiecał Abramowi (po zmianie imienia – Abrahamowi) liczne potomstwo i ziemię na własność. „Uczynię z ciebie wielki naród” – mówił, zachęcając go do opuszczenia Charanu i udania się do Kanaanu. Tymczasem lata mijały, a obietnica się nie spełniała. Gdy Abram znów usłyszał od Boga, że jest On jego obrońcą i że czeka go sowita nagroda, nie bardzo już w to wierzył. „O Panie, mój Boże, na cóż mi ona [nagroda], skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer” – odpowiedział Stwórcy. Był już po prostu zrezygnowany; stracił nadzieję, że obietnica, dla której opuścił spokojny Charan, kiedykolwiek się spełni. A Bóg… nie ma do Abrama pretensji. Rozumie jego sceptycyzm, a nawet rozczarowanie. I daje mu wyraźny znak, że Jego obietnica nie została odwołana: tym znakiem jest ogień, który powstał samoistnie, a następnie przesuwał się między połowami zwierząt złożonych w ofierze Bogu.

W scenie można też widzieć zawarcie przymierza między Bogiem a Abramem. Czemu ofiara ze zwierząt? To deklaracja: jeśli nie będę wierny przymierzu, niech mnie spotka taki los, jak te zwierzęta. Bóg zapewnia: „Nie zawiedziesz się, Abramie”. A jak spełniła się obietnica dotycząca ziemi rozciągającej się od Nilu do Eufratu? Trzeba pamiętać, że Izaak nie był jedynym synem Abrama, który był też ojcem Izmaela, syna Hagar, niewolnicy Sary, oraz dzieci drugiej żony – Ketury. To oni, wedle tradycji izraelskiej, mieli stać się praojcami różnych zamieszkujących te ziemie plemion, także arabskich.

Chrześcijanom XXI wieku scena ta niesie dwa ważne przesłania. Pierwsze: Bóg rozumie, że człowiek, długo czekając na spełnienie Jego obietnicy, może tracić nadzieję. Drugie, ważniejsze: Bóg zawsze jest wierny swoim obietnicom. Nawet jeśli na ich spełnienie każe długo czekać.

Czytania »

Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu

|

16.03.2025 00:00 GN 11/2025 Otwarte

Ojczyzna

1. „Bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami”. Św. Paweł odważnie stawia siebie jako wzór do naśladowania. W zakończeniu tego zdania pojawia się jednak liczba mnoga – „wzór macie w nas”. Apostoł nie uważa więc siebie samego za jedyny wzór. Nauczycieli wiary jest więcej. Można się zastanowić, dlaczego takiej odwagi brakuje dziś nam, współczesnym przekazicielom wiary. Oczywiście, że wzorem do naśladowania jest ostatecznie Chrystus, ale jeśli innych zapraszam do pójścia za Nim, to dlaczego trudno mi przychodzi powiedzieć: „Patrzcie na mnie, ja też idę za Nim”? Słowa uczą, ale przykłady pociągają. Nic tak nie przekonuje do wiary, jak człowiek żyjący autentycznie wiarą.

2. Kim są owi „wrogowie krzyża Chrystusowego”? Czy chodzi o pogan? Czy nie są to raczej chrześcijanie, którzy chcą Ewangelii bez krzyża? Czy Paweł mówiłby z płaczem o ludziach pozostających poza Kościołem? Wydaje się, że chodzi tutaj raczej o ochrzczonych, którzy szukają jakiejś łatwiejszej wersji chrześcijaństwa. „To ci, których dążenia są przyziemne”. Wielki Post to czas duchowej odnowy. Przyznajmy, że nieraz żyjemy wedle zasady „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Młody teolog Józef Ratzinger pisał w 1958 roku o poganach żyjących we wnętrzu Kościoła: „Właśnie to jest cechą charakterystyczną Kościoła naszych czasów, podobnie jak i neopogaństwa, że mamy do czynienia z pogaństwem w Kościele oraz z Kościołem, w którego sercu krzewi się pogaństwo”. W polskim kontekście ta diagnoza jest boleśnie aktualna. Wie o tym każdy duszpasterz przygotowujący dzieci do Pierwszej Komunii czy młodzież do bierzmowania. Pogańska mentalność i wynikające z niej postawy stają się tak dominujące w Kościele, że ludzie wierzący zaczynają czuć się w nim obco.

3. „Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie”. To piękne zdanie kontrastuje z poprzedzającym je stwierdzeniem o chrześcijanach, których dążenia są przyziemne. Wierzyć oznacza sięgać odważnie poza horyzont doczesności, mieć świadomość przynależności do innego świata, który jest przedmiotem naszej tęsknoty i nadziei. Nieraz nosi nas to tu, to tam i wciąż mamy poczucie, że to nie jest to, o co nam chodzi. Dzieje się tak właśnie dlatego, że należymy do innej ojczyzny, której pamięć jest wpisana głęboko w ludzką naturę. Jesteśmy pielgrzymami nadziei, jak głosi hasło Roku Jubileuszowego 2025. Warto uczynić je częścią swojej świadomości. Zwłaszcza w momentach, gdy jest nam za ciasno, za duszno, za ponuro. Mamy kochać naszą ziemską ojczyznę, ale nie w sposób bałwochwalczy, ciasny. Nasze najgłębsze „obywatelstwo” to przynależność do Chrystusa, do Jego świata.

4. „Wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała…” Być może najważniejszy jest tutaj czasownik „przekształci”. Zmartwychwstanie nie będzie ożywieniem dawnego ciała. Będzie raczej dogłębną przemianą. Czymś nowym, co ma prawzór w zmartwychwstałym ciele Chrystusa. A zarazem to będzie jednak moje ciało, czyli nadal ja, ten sam wyjątkowy i jedyny „ja”.

Czytania »

Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem

|

16.03.2025 00:00 GN 11/2025 Otwarte

Góry Przemienienia

Czemu Jezus wybrał tylko trzech świadków swej chwały? Przecież publiczna odsłona boskości Jezusa mogłaby ułatwić Mu zadanie doprowadzenia wszystkich do zbawienia, sam zaś lud wybrany – do uznania wśród nich wyczekiwanego Mesjasza. Z drugiej strony, gdyby Jezus się ujawnił przed wszystkimi apostołami, utworzyłby się entuzjastyczny ruch, czego Pan chciał uniknąć, bo dla wrogów mógłby on stać się pretekstem do bardziej zaciętej walki. Jezus tymczasem nie zamierzał przyśpieszać planów Bożych. Poza tym, jeśli trzej wybrani uprzednio świadkowie niewiele zrozumieli z tego wspaniałego objawienia, tłum ludzi zrozumiałby jeszcze mniej, a przez entuzjazm udaremniłby cel, dla którego Jezus Chrystus się ujawnił. Jezus wyszedł na górę, by się modlić.

Fakt przemienienia pozwala nam zrozumieć, jak wyglądała modlitwa Jezusa. Był rozpalony nieskończoną miłością przed Ojcem, cały ogarnięty Jego chwałą. Na Jego twarzy jaśniał boski blask, a intensywne światło czyniło białym Jego ubranie. Mogła to być najwznioślejsza z ekstaz. Słowo wielbiło Ojca, zażywając nieskończonej miłości z Jego strony, jednocześnie przyciągając człowieczeństwo, które wziął na siebie, do wspaniałości chwały i zapachu miłości. Był to pokaz sposobu, w jaki odkupienie odnowi człowieka. Zostanie on wcielony w Chrystusa i zabłyśnie Jego światłem. Jezus modlił się, a blask Jego Duszy i Jego Ciała był proporcjonalny do poniżenia, którego dozna podczas męki. Było rzeczywiście zgodne z boską chwałą to, że Bóg-człowiek zostanie złożony w ofierze. Mojżesz i Eliasz przybyli jako świadkowie planu Boga. Potwierdzali, że to, co uczynią Mu ludzie – jak zostanie zeszpecony i odrzucony – jest ujęte w plan miłości. Bóg na to zezwolił w swym nieskończonym miłosierdziu względem ludzi. Jezus był gotów za nich umrzeć, by wcielić ich w siebie i by stali się żyjącą chwałą Boga. Blask Jego miłosierdzia ich otaczał, lecz oni spali. Nie pojmowali tego wydarzenia, choć fizycznie je obserwowali. Piotr proponował rozbicie namiotów. Dziś zasugerowałby wybudowanie jakiegoś sanktuarium. Mówił językiem człowieka śpiącego z otwartymi oczami. Jest to żywy obraz modlitw inspirowanych przez ciasną ludzką wyobraźnię, które nie przekraczają biednej ziemskiej atmosfery i nie docierają do Boga. Wielkie światło nie wybudziło apostołów, Piotr zaś przemawiał niemądrze. Przekonał ich dopiero obłok, który otoczył Jezusa wraz z nimi i bardzo ich przestraszył. W tym obłoku objawił się Ojciec, by wskazać swego Syna jako jedynego i powszechnego Zbawiciela ludzkości: „To jest mój Syn ukochany, słuchajcie Go”.

Przemienienie jest naszym codziennym wyzwaniem – nie osiąga się wiecznego pokoju i przemienienia, jeśli się wpierw nie zostało przemienionym przez próby i cierpienie. W oczyszczającej próbie nasz duch się rozświetla, a wewnętrzne szaty naszej wyobraźni stają się białe. Chrześcijanin rozmawia wtedy z niebem, stając się przybranym dzieckiem Boga. Naszą górą przemienienia jest codzienna kalwaria życia. I powinniśmy być wdzięczni Panu, że przynagla nas do wejścia w intymność ze Sobą i na wyżyny Swej woli, by wypełnić to, czego Bóg chce. W zapale czy w radości, w oschłości czy w cierpieniu – tak jak się Bogu podoba, gdyż tylko On wie, co jest dla nas pożyteczne i co może z nas uczynić żyjącą pieśń Jego chwały.

Czytania »

Św. Gabriel Lalemant

Św. Gabriel Lalemant   Św. Gabriel Lalemant brewiarz.pl Czy syn adwokata może mieć wielkie serce? Czy serce może być tym co najcenniejsze u teologa? To wcale nie jest błaha kwestia. Ani nawet śmieszna. W końcu tym co rzuciło na kolana Indian, którym służył  dzisiejszy patron, było   właśnie jego serce. I dokonało się to zarówno za jego życia jak i po śmierci. Bo dzisiejszy święty jest kanadyjskim męczennikiem. Co prawda urodził się we Francji jako syn adwokata. I również we Francji wstąpił do jezuitów gdzie pilnie studiował teologie. Jednak dopiero gdy w 1646 roku udał się do Nowej Francji jego życie się dopełniło. Dopiero wtedy odnalazł swoje miejsce na świecie. Dlatego wspominamy  go właśnie jako kanadyjskiego męczennika. Przez 3 lata ofiarnie służył Indianom z plemienia Huronów. Jego poświęcenie, jego okazywane im serce wydało wielkie owoce. Ci ludzie coraz liczniej przyjmowali chrzest i coraz chętniej otwierali się na Dobrą Nowinę. Jednak nie wszyscy uważali że okazywanie serca przez białych ludzi jest dobre. Nawet gdy ubierają się inaczej niż znienawidzeni żołnierze. Ci,  którzy w Nowej Francji czyli w Ameryce północnej dopuszczali się strasznych rzeczy wobec rdzennej ludności. Nic dziwnego wiec ze pewnego dnia 1649 roku Irokezi napadli na wioski Huronów i wymordowali ich jako zdrajców. Ten sam los spotkał też wszystkich służących im zakonników. Jednym z nich był właśnie  dzisiejszy  patron. Ale zanim umarł zamęczony stała się rzecz niebywała. Oto ten człowiek  który innym okazywał serce i przez to w oczach Irokezów był niemęski okazał wielkie serce w obliczu cierpienia. Był tak niezłomny i odważny, że wprawił tym swoich oprawców w prawdziwy podziw. Dlatego kiedy w końcu umarł irokezcy wojownicy wyrwali mu serce i je zjedli. Mieli nadzieje że w ten sposób posiądą choćby część jego mocy. Ale cała jego moc pochodziła od Boga. Dlatego Kościół wspomina właśnie dzisiaj tego człowieka. Czy wiecie państwo o kogo chodzi? To św. Gabriel Lalemant, jezuita.

Czytania »

Największa przygoda Abrama miała się dopiero rozpocząć
Rdz 15, 5-12

Zobacz cykl audycji Radia eM:

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.