Piec poddaje próbie naczynia garncarza, a sprawdzianem człowieka jest jego wypowiedź”. Podobnych pouczeń i obserwacji Księga Mądrości Syracha zawiera mnóstwo. Została ona napisana po hebrajsku przez Jezusa, syna Syracha, zapewne w 180 r. przed Chr. Pouczenia Syracha musiały być bardzo popularne i docierać do wielu żydów, także tych, którzy mieszkali poza Palestyną i nie rozumieli już ojczystego języka. Wśród nich byli żydzi mieszkający w Egipcie, którzy posługiwali się greką. Dlatego, zdaniem wielu biblistów, wnuk Syracha postanowił przetłumaczyć pismo swego dziada na grekę i w tym języku znamy tę księgę obecnie. Składa się ona z dwóch zasadniczych części. W pierwszej jest mowa o mądrości i pobożności jako takiej. W drugiej części mędrzec stara się pokazać fundament pouczeń, a tym jest Tora, czyli Prawo, zapisane w pierwszej części Starego Testamentu. Z tej drugiej części księgi pochodzi czytany dziś fragment. Polecenia są konkretne, a ich najgłębsza ocena oparta jest na przepisach Prawa. Prawo jest synonimem mądrości, stąd autor napisał: „Mądrość wychwala sama siebie, chlubi się pośród swego ludu… Wyszłam z ust Najwyższego... Zamieszkałam na wysokościach… Przed wiekami, na samym początku mię stworzył i już nigdy istnieć nie przestanę. W świętym Przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę”.
W czytanym dziś fragmencie Ewangelii Pan Jezus także daje szereg konkretnych pouczeń, bazujących na mądrości Starego Testamentu. „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela… Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku” – to pouczenia zakorzenione w biblijnej mądrości, które pokazują, że nie można osądzać człowieka, nim się go nie sprawdzi. •
Śmierć to wielka zagadka ludzkiego życia. Nikt przy zdrowych zmysłach i w dobrym zdrowiu nie chce umierać. A jednak umrzeć musi. Radzimy sobie z tym w różny sposób. Jedni uciekają się do Boga, inni do czarnego humoru. Wielu buduje sobie emocjonalną skorupę. W cieniu śmierci nasze roszczenia do bycia właścicielami swoich ciał i dusz i do kierowania biegiem swojego życia, jak powiedziałby diabeł Krętacz z powieści C.S. Lewisa, „równie śmiesznie brzmią w Niebie, jak i w Piekle”. Człowiek jako jedyne ze wszystkich stworzeń wie, że musi umrzeć. Krowy i koty mogą bać się niebezpieczeństwa, ale nie wiedzą, że umrą. Ponadto poza wiedzą o śmierci mamy także nadzieję na rzucenie wyzwania śmiertelności.
Perspektywa utraty życia jest nieprzyjemna, ale także poruszająca. Potrafi wyostrzyć nasz zmysł piękna i sprawić, że mocniej angażujemy się w to, co kochamy. Śmierci boimy się nie bez powodu: obawiamy się czekającego nas cierpienia, utraty bliskich i przyjaciół, ostatecznego potwierdzenia własnej znikomości i prawdopodobieństwa, że po śmierci nie ma w ogóle nic. A jednak dla wierzących w Jezusa Chrystusa śmierć stała się bramą do życia wiecznego z Bogiem. Zmartwychwstanie wyjaśnia nie tylko sens życia, ale i śmierci. Bóg stał się człowiekiem, a gdy stanął twarzą w twarz ze śmiercią, zapłakał. Jezus jeszcze mocniej konfrontuje się ze śmiercią, gdy zbliża się czas Jego ukrzyżowania. Podczas modlitwy w ogrodzie Getsemani Jego smutkowi towarzyszy lęk. „Smutna jest dusza moja aż do śmierci”, mówi swoim uczniom (Mt 26,38). Śmierć Jezusa jest chwilą, gdy samo Życie pogrąża się w śmierci. A potem wychodzi z niej zwycięskie.
Ci, którzy zostali włączeni przez chrzest w Jezusa Chrystusa i są częścią Jego ciała, mają udział w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Jezus „zniweczył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię” (2 Tm 1,10). Chrystus jest teraz Panem żywych i umarłych (Rz 14,9), który ma klucze śmierci i Otchłani (Ap 1,18). Brat Philippe, infirmarz w klasztorze w Cîteaux, powiedział kiedyś dziennikarzowi Nicolasowi Diatowi, że myśl o śmierci nie jest wcale czymś niezdrowym. Pozwala nam raczej zrozumieć sens życia: „Prawdziwe życie nie jest tu, na ziemi. Każdego dnia trzeba się szykować na umieranie”. Taka postawa pozwala wielu mnichom przyjąć śmierć w pokoju. Jednakże nie wyczekują samej śmieci, ale tego, co nastąpi po niej. Wymaga to dojrzałej wiary i nadziei, karmionej przez wiele lat modlitwą i praktyką życia. Pozwalają one duszy nawet u kresu życia z ufnością spocząć w miłości Boga. Ksiądz Richard J. Neuhaus krótko przed śmiercią napisał: „Cała nasza modlitwa to »Bądź woja Twoja« – nie jako wyraz rezygnacji, ale pragnienia, którego nie sposób wyrazić słowami”. •
Jezus opowiedział uczniom przypowieść:
«Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?
Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego.
Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta».
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
1. Pan uświadamia nam, że w życiu i w Kościele ważna jest hierarchia. Jako chrześcijanie wszyscy jesteśmy uczniami Jezusa, uczymy się przez całe życie wiary, nadziei i miłości, szukamy mądrości pochodzącej z góry, światła z nieba. Aby być uczniem, konieczna jest pokora, zgoda na bycie prowadzonym przez Mistrza. Droga do mądrości wiedzie przez poddanie życia autorytetowi Boga i zaufanie Mu we wszystkim. Jest pasterz i są owce. Jest Bóg i są Jego stworzenia. Czytamy u Izajasza: „Panie, Ty jesteś naszym Ojcem, my jesteśmy gliną, a Ty naszym Stwórcą i wszyscyśmy dziełem Twoich rąk!” (64,8). Jesteśmy wciąż kuszeni, by wziąć swoje sprawy w swoje ręce i wyrwać się z życiodajnej zależności od Boga. Gdy ulegamy tej fałszywie rozumianej wolności, tracimy fundament, odcinamy się od źródła. Pycha zawsze prowadzi do zguby; jest tylko kwestią czasu, kiedy nastąpi upadek. Jedynie w dłoniach Boga mogę stawać się tym, kim chcę być.
2. Zasada autorytetu i posłuszeństwa dotyczy nie tylko „szkoły Jezusa”, czyli Kościoła. W każdej rodzinie czy szkole ktoś prowadzi i ktoś jest prowadzony. Na tym opiera się wychowanie, formowanie człowieka. Wprowadzenie demokracji do rodziny, do szkoły lub do Kościoła oznacza upadek tych instytucji, ponieważ są one z natury oparte na zasadzie hierarchicznej. „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego?” Dziś tak właśnie się dzieje. Bezbożne elity prowadzą ku przepaści masy naiwnych ludzi. Staliśmy się niewolnikami mediów, które są w rękach ludzi zaślepionych ideologią postępu i wyzwalania człowieka z wszelkich zależności. Internet daje złudzenie dostępu do informacji. Tymczasem w internetowym wielopasmowym strumieniu słów, obrazów i dźwięków dawno już zgubiła się prawda. W wirtualnym świecie liczą się tylko emocja, błysk, chwila. Ani przeszłość, ani przyszłość nie są ważne. Zapatrzeni w ekrany dajemy się prowadzić tym, którzy chcą uczynić z nas bezwolnych konsumentów. I nikogo więcej.
3. Hasło „wolność, równość, braterstwo” kusi pozornym dobrem. Brzmi, jak oświeceniowa dobra nowina. Ilu ludzi straciło głowę w imię tej triady? Jezus uczy nas rozeznawać, czyli patrzeć na owoce. Nie dajmy się zwieść pięknie brzmiącym, ale fałszywym obietnicom. Nie ma równości między Bogiem a człowiekiem, pasterzem i owcami, nauczycielem a uczniami, rodzicami a dziećmi. Rozwój człowieka dokonuje się przez przymus drogi, czyli wierność zasadom i obowiązkom wynikającym z prawdy i miłości. Kiedy w samym Kościele próbuje się zamienić wiarę, nadzieję i miłość na wolność, równość, braterstwo, wtedy robi się groźnie. Synodalność ma sens tylko wtedy, gdy wzmacnia autorytet Boga w ludziach, gdy rodzi braterstwo zrodzone z prawdy o Ojcu w niebie, któremu wszyscy jesteśmy poddani. •