I w tym ten fragment doskonale harmonizuje z pierwszym czytaniem z Księgi Mądrości, gdzie bohater – a w zamyśle autora jest nim król Salomon, uosobienie władcy, który posiadł mądrość – mówi w pierwszej osobie liczby pojedynczej: modliłem się, przyzywałem, przyszedł mi, oceniłem, umiłowałem.
Księga Mądrości została napisana w języku greckim, ale odwołuje się do tradycji starotestamentowej, a tam mądrość to rzeczownik hokma’. Jego forma czasownikowa znaczy: „być mądrym”, a jeszcze bardziej – u źródła znaczeniowego: „być wypróbowanym”.
Mędrzec, czyli człowiek, który posiadł mądrość, jest więc kimś, kto przeszedł próbę i zwyciężył. Okazał się kimś, kto odkrył, czym jest mądrość, a ta nie jest jakąś sumą teoretycznej wiedzy, zbiorem przekonań bardziej słusznych niż inne. Mądrość rodzi się z wysiłku człowieka, który ma na celu poznanie związków zachodzących w świecie i życiu ludzkim w optyce Bożego prawa, by życie było szczęśliwe i owocne. Najpierw było to życie doczesne, a potem – w miarę, gdy refleksja Starego Testamentu zaczęła patrzeć dalej – także i przede wszystkim życie wieczne.
Autor Księgi Mądrości, który wciela się w osobę króla Salomona, przekonuje, że taka mądrość jest skarbem i bogactwem po prostu najcenniejszym: „Nie zrównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej będzie poczytane za błoto”.
Istotną rzeczą w sposobie dojścia do tego, czym jest mądrość, jest modlitwa: „Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem i przyszedł mi z pomocą duch Mądrości”. Mądrości nie da się posiąść jedynie wysiłkiem ludzkiego rozumu. Trzeba uznać swą małość i przyjąć postawę stworzenia wobec Stwórcy, człowieka, któremu Pan Bóg postanowił objawić swą wolę przez przykazania (te przypomina młodzieńcowi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii), aby pokazać drogę do wiecznego szczęścia. •
Podczas audiencji Ehud przemówił do Eglona: „Mam dla ciebie, królu, słowo od Boga!”. Gdy tamten wstał, okazując zainteresowanie, „Ehud sięgnął lewą ręką po sztylet i utopił go w jego brzuchu. Rękojeść wraz z ostrzem weszła do wnętrzności i utkwiła w jego tłuszczu” (Sdz 3,21-22). Skąd wziąć taki miecz, by uderzyć z całych sił w Eglona, żeby go zabić w sobie? Zabić pokusę życia w bezmyślności, bez grzechu i bez łaski, płytkiego i powierzchownego konsumowania, szukania rozwiązań na skróty, bez nieba i bez piekła, bez Ukrzyżowanego i bez wezwań do nawrócenia...
List do Hebrajczyków moc słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha. Nie może ono dotrzeć do ludzkiego ducha, chyba że włada nim Duch Święty. „Nie wy będziecie mówili, ale Duch Ojca waszego będzie mówił przez was” (Mt 10,20) – zapewniał Jezus. Stąd mamy broń do walki nie tylko z ludzkimi wadami, ale i z samym demonem. Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. Potrzebujemy, aby było ono przedstawiane i głoszone w mocy Ducha Świętego, by ludzie doświadczali w sobie Chrystusa, który dotyka myśli, czynów i całego ich życia.
Czy słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne. Dlaczego w przypadku wielu katolików tak się nie dzieje? Jakie podejście dominuje w stosunku do Pisma Świętego? Pokarm dla myśli, materiał do medytacji, jedna z wielu opinii, przestarzałe mity? Nie można tego brać dosłownie? Powinno być dostosowane, aby pasowało do naszych czasów? Nie jesteśmy fundamentalistami! Nauczanie Kościoła się zmienia; posłuchajcie, co mówią niektórzy biskupi. Dzisiaj Pismo Święte jest uważane za zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów. Jakie to smutne, że słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas! Powinniśmy je „pożerać”: „Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego” (Jr 15,16).
W miarę, jak słowo Boga zstępuje z siłą miecza, zachodzą podziały w ludzkim sercu. Miecz Ducha oddziela prawdę od fałszu, nieczyste od czystego. Ma to wpływ na nasze rodziny, parafie, seminaria, diecezje i relacje społeczne. Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą w opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem. „Wszystko odkryte jest i odsłonięte przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek”. •
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę».
On Mu odpowiedział: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».
Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną». Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może być zbawiony?»
Jezus popatrzył na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą».
Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym».
1. Czy przychodzimy do Jezusa, do Kościoła, szukając ostatecznego sensu życia? Kto jest dla mnie autorytetem, kogo się radzę w chwilach próby, gdzie szukam mądrości? Dlaczego tak trudno dziś znaleźć nauczycieli sensownego, dobrego życia? Czy nie dajemy się wodzić za nos mediom, internetowi, smartfonowym elektronicznym „przewodnikom”, którzy chcą zrobić z nas maszynkę do kupowania? Czy stawiamy sobie pytanie o życie wieczne? Jesteśmy tak bardzo skoncentrowani na doczesności, na trosce o przedłużenie obecnego życia, że wieczność wydaje się czymś abstrakcyjnym, odległym, nierealnym. O co chciałbym zapytać Jezusa?
2. W kontekście współczesnego kryzysu Kościoła pojawiają się pytania z nieco innej perspektywy. Czy Kościół nie dezerteruje dziś z roli nauczyciela? Czy pozostaje nadal mater et magistra? Słyszymy dziś nawoływanie do wsłuchiwania się w ludzi, w ich pytania i problemy, w młodzież, w niewierzących, w innowierców. Owszem, słuchanie ludzi jest ważne, ale można odnieść wrażenie, że chcemy stworzyć taki Kościół, który będzie odpowiadał ludzkim oczekiwaniom i marzeniom. Niepostrzeżenie odwracają się role. Dobry nauczyciel szanuje uczniów, ale to on ich prowadzi. Nie daje się prowadzić uczniom, bo oni sami nie wiedzą, czego chcą. Odpowiedź Jezusa spowodowała, że jego rozmówca odszedł zasmucony. Prawda bywa wymagająca, zmusza do zmiany życia, do nawrócenia. Nie zawsze musi być miło, ale zawsze powinno być prawdziwie. Czyli nie tylko szczerze, ale w wierności prawdzie. Prawda nie pochodzi od nas, my jej nie tworzymy, ale ją odkrywamy.
3. Jezus jak dobry pedagog stopniuje swoją odpowiedź. Nauczyciel najpierw przypomina Dekalog, czyli moralny elementarz. Bez poszanowania fundamentalnych zasad moralnych niczego się nie zbuduje w życiu doczesnym ani nie dojdzie się do szczęśliwej wieczności. Potem jest spojrzenie pełne miłości. To także ważny element odpowiedzi. Dobry nauczyciel, rodzic, wychowawca czy ksiądz wie, że nie można stawiać wymagań bez miłości. Warunkiem przyjęcia zasad jest więź, zaufanie. Dopiero na końcu pojawia się najtrudniejsze wezwanie – „sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim i chodź za Mną”. Każdy z nas ma jakiś rodzaj uwięzienia, jakąś niewolę, która blokuje mu drogę do bliskości z Jezusem. Bogactwo samo w sobie nie jest złe. Bogactwo jest po to, aby je rozdawać. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale także o nasze talenty, zdolności, o duchowy potencjał. Aby żyć, siebie samego trzeba dać. Logikę szukania siebie musi zastąpić logika daru, dawania siebie innym bez kalkulacji. Tylko wtedy nasze życie staje się wieczne, bo tylko miłość jest silniejsza niż śmierć.