W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. a skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».
Matka mojego Pana przychodzi do mnie. Łk 1,43
W ostatnich dniach Adwentu wszyscy trochę przyspieszamy, bo jeszcze zakupy trzeba zrobić, posprzątać, ugotować, prezenty zapakować. Raczej nie w głowie nam tańce, okrzyki radości czy podskoki. Domowy fitness przy sprzątaniu zapewnia wystarczającą aktywność. Tymczasem Maryja też się spieszy, do swojej krewnej Elżbiety. Nie tylko Ona, ale i Bóg, którego nosi pod sercem, już nie może się doczekać, by nawiedzić swój lud. I jak kiedyś przy sprowadzaniu Arki Przymierza Dawid skakał, śpiewał i wołał na cześć Pana, tak teraz Elżbieta i nienarodzony Jan rozpoznają w Maryi nową Arkę. Stąd wygibasy Jana i okrzyki jego mamy. A wszystko dlatego, że blisko jest jedyny i oczekiwany Pan.