OK, dobrowolnie zgadzam się być advocatus diaboli. Tak dokładny pomiar czasu, z jakim mamy do czynienia w czasie olimpiady w Soczi, to kompletny absurd.
18.02.2014 13:40 GOSC.PL
Nasz panczenista wygrał olimpijskie złoto, bo był o 0,003 sekundy szybszy od zawodnika z Holandii. Słownie: o trzy tysięczne części sekundy. Czy ktoś może sobie wyobrazić tak krótki odcinek czasu? W życiu o to trudno. Samochód jadący z prędkością 100 km/h w ciągu 0,003 sekundy pokonuje niecałe 8 cm. Choć tysięczne części sekundy wydają się trwać wręcz abstrakcyjnie krótko, w fizyce, chemii czy biologii to okres całkiem długi. Dla fizyka cząstek to niemal wieczność. Niektóre cząstki „żyją” setki razy krócej. Wiele reakcji chemicznych zachodzi w czasach tysiące razy krótszych, wiele procesów, które dzieją się na poziomie żywych komórek trwa znacznie krócej niż tysięczne części sekundy. Na przykład komórki parzydełkowe meduzy potrafią „zareagować” na ofiarę w czasie około milionowej części sekundy. W końcu w czasie 0,003 sekundy dźwięk w powietrzu przemieszcza się na odległość 1 metra. Tylko – wracając do panczenistów czy ogólnie do sportów – co to znaczy w praktyce? Jeżeli różnice pomiędzy pierwszym a drugim miejscem w jakiejś konkurencji sportowej rozgrywają się o tysięczne części sekundy, kluczowe znaczenie zaczyna mieć... odległość, w jakiej zawodnicy stoją od głośnika, z którego pada odgłos wystrzału. Jeżeli odległość zawodników nie jest taka sama, informacja o starcie nie dociera do nich w tym samym czasie. I sprawa nie ma znaczenia, gdy precyzja pomiaru na mecie wynosi sekundy, dziesiąte, a nawet setne części sekund. Ale staje się kluczowa, gdy mówimy o tysięcznych częściach. Ten, który stoi choć kilkadziesiąt centymetrów dalej, w praktyce słyszy odgłos wystrzału nieco później. To "nieco", nawet jeżeli trwa tysięczne części sekundy – jak widać – może wiele znaczyć.
Naukowcy potrafią budować zegary, które mylą się o bilionowe części sekundy. Bilion to tysiąc miliardów. Tylko czy w sporcie warto być aż tak dokładnym? W końcu jeżeli dalej pójdziemy w tym kierunku ważne zaczną być efekty związane z dylatacją czasu. Ze sprawdzonych w licznych eksperymentach teorii Einsteina wynika, że czas nie jest pojęciem bezwzględnym, tylko zależy od takich czynników jak szybkość poruszania się czy natężenie pola grawitacyjnego. Innymi słowy, czas dla każdego z nas biegnie nieco inaczej. Tyle tylko, że „nieco” – jak widać – może sporo znaczyć.
Tomasz Rożek
Kierownik działu „Nauka”
Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Nad doktoratem pracował w instytucie Forschungszentrum w Jülich. Uznany za najlepszego popularyzatora nauki wśród dziennikarzy w 2008 roku (przez PAP i Ministerstwo Nauki). Autor naukowych felietonów radiowych, a także koncepcji i scenariusza programu „Kawiarnia Naukowa” w TVP Kultura oraz jego prowadzący. Założyciel Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. Współpracował z dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami ogólnopolskimi, jak „Focus”, „Wiedza i Życie”, „National National Geographic”, „Wprost”, „Przekrój”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Dziennik Zachodni”, „Rzeczpospolita”. Od marca 2016 do grudnia 2018 prowadził telewizyjny program „Sonda 2”. Jest autorem książek popularno-naukowych: „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos”, „Człowiek”. Prowadzi również popularno-naukowego vbloga „Nauka. To lubię”. Jego obszar specjalizacji to nauki ścisłe (szczególnie fizyka, w tym fizyka jądrowa), nowoczesne technologie, zmiany klimatyczne.
Kontakt:
tomasz.rozek@gosc.pl
Więcej artykułów Tomasza Rożka