Czy potrafimy usłyszeć to, co mówią do nas ci, z którymi się nie zgadzamy? Scena z filmu "Nieplanowane" zwraca uwagę na ważny problem.
17.07.2024 20:50 GOSC.PL
Oto pewna historia. Do ogrodzenia podchodzi pewną kobieta. Zagaduje swoją rówieśniczkę, która stoi po drugiej stronie. Jeszcze chwilę temu znajomi obu pań stali naprzeciwko siebie spierając się mocno. Teraz one zaczynają rozmawiać. Szybko łapią, jakieś porozumienie. Obie są w ciąży i nagle ta perspektywa powoduje, że pojawia się między nimi odrobina zaufania. To obraz z filmu "Nieplanowane". Jedną z tych Pań jest Abby Johnson, która kierowała wówczas kliniką aborcyjną. Druga bohaterka to z kolei działaczka pro life, która pod wspomnianą placówką często się modliła, protestując w taki sposób przeciwko wykonywaniu w tym miejscu aborcji.
Wracam do tego momentu wspomnianej fabularnej opowieści z powodu pewnego zaskoczenia. Twórcy nadali mu bowiem pewną symbolikę. Bohaterki stoją po dwóch stronach ogrodzenia, z dala od siebie. Wiedzą, że reprezentują skrajnie różne aksjologie oraz podejście do przerywania ciąży. Są nawet pewne momenty wzajemnego "nawracania" drugiej strony, pokazywania, że to "moje zdanie jest właściwe". Szybko jednak to działanie ustępuje miejsca spotkaniu, rozmowie, a także, w jakiejś mierze wspólnemu doświadczeniu ciąży, tak ważnej dla jednej i drugiej. Historia ta przypomina mi się w czasie kolejnych sporów dotyczących zasad przeprowadzenia w Polsce aborcji. Mamy już nie tylko kolejne projekty ustaw liberalizujących jej stosowanie. Coraz częściej mówimy także o tzw. psychiatrycznych przesłankach terminacji ciąży. Wiemy, że pojawiły się również kary za odmowę wykonania aborcji. Słyszymy, jak ktoś w tym temacie się spiera, jak krzyczy np. w Sejmie i przekonuje na ulicy. Czy wiemy natomiast co o aborcji myśli? Jak o niej "milczy"?
Obserwując od kilkunastu lat debatę dotycząca przerywania ciąży nie widzę wielkich zmian. Dostrzec można raczej zjawisko wzajemnego okopania się stron, jak stwierdził niegdyś włoski myśliciel prof. Rocco Buttiglione. Miałem jednak w ciągu ostatnich miesięcy pewne spostrzeżenie. Jedna z posłanek prezentujących kolejny projekt stwierdziła, że liberalizacja zasad przerywania ciąży jest w Polsce konieczna z racji strachu, jaki odczuwają kobiety. Mówiła podniesionym głosem, pełnym emocji. Słychać było, że to co mówi jest dla niej ważne. Co ciekawe w tym samym czasie także o strachu mówiła bliska mi lekarka, która na co dzień pracuje w hospicjum perinatalnym robiąc wszystko, by najmniejsze nawet dzieci doświadczyły godnej śmierci. Powiedziała mi, nie kryjąc także emocji, że jej pacjentki boją się konsekwencji diagnozy prenatalnej ich dziecka. Boją się nie tylko jego śmierci, ale równie mocno strach gości w ich oczach, gdy myślą, że ich kruszyna z wadą letalną przeżyje poród, a potem będzie cierpieć. Perspektywa tego lęku mnie zatrzymała, odkryła bowiem coś, co kryje się w środku, coś co w głośnych dyskusjach zakrywamy najczęściej krzykiem. A może to właśnie te obszary są najważniejsze?
Od kilku już lat bardzo lubię rozmowy z tymi, z którymi się nie zgadzam. Mam tak do czasu pewnej dyskusji z moją byłą studentką. Kilka lat temu poproszono mnie o "zastępstwo" za ks. Jana Kaczkowskiego. Miałem w ramach stworzonych przez niego "areopagów etycznych" opowiedzieć przyszłym medykom, czym jest bioetyka. Skończyło się na tym, że zatrzymaliśmy się na tym czym jest "kaczkowska bioetyka". Po zajęciach podeszła do mnie młoda lekarka, która, jak się okazało, chodziła kiedyś na moje wykłady. Droga z sali wykładowej do kwater zajmowała 15 minut. Nam zajęła 2 godziny. Gdy wracam do naszych dialogów łapię się na tym, że w większości się w ogóle nie zgadzaliśmy. Aborcja, antykoncepcja, in vitro i eutanazja, wszystko inaczej widzieliśmy, a jednocześnie...tak samo. Ja słuchałem każdego jej słowa i doświadczałem tego samego z jej strony. Wspomniany przeze mnie ks. Jan w jednym z kazań śmiał się, że przed śmiercią wszyscy chcą mu dawać nagrody. Powoli, jak sam stwierdził, przypominał Leonida Breżniewa, który był obwieszony licznymi medalami. Słynny Johnny był natomiast dumny zwłaszcza z jednej nagrody noszącej nazwę „Pontifici”, a więc "Budowniczemu mostów".
Mam wrażenie, że dzisiaj mosty trudno się buduje. Nie ciekawią, trącą nudą, która nie gwarantuje lajków. Dziwnym trafem to mury, stawiane najczęściej w krzyku, wzbudzają szczególne zainteresowanie. Mnie lekcja, jaką dała mi moja była studentka bardzo mocno towarzyszy i przypomina, że to właśnie z mostów widoki są najpiękniejsze. Pisząc, jako facet o aborcji mam świadomość tego, że w chwili, w której będę ją krytykować sam spotkam się z ostrą krytyką. Znam jej smak sprzed lat. Dzisiaj jednak zastanawiam się, co powoduje, że ludzie krzyczą i w złości np. wychodzą na ulice? Czego kiedyś doświadczyli, co sprawiło, że dla tych z „lewej i prawej” to właśnie prawo do aborcji stało się koronnym elementem walki o wolność? Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale mam świadomość tego, że pod krzykiem, pięścią i złością jest coś więcej. Odkrycie tego "więcej" rozpoczyna rozmowę, w której tak, jak przy ogrodzeniu w filmie "Nieplanowane", bez przekonywania się, nagabywania, a nawet nawracania, dwie całkiem różne osoby mogą się spotkać.