Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu. Rdz 2, 25
To zdanie jest kluczem do zrozumienia stanu przed grzechem. Byli nadzy, ale było to dla nich całkowicie naturalne. Dopiero grzech zmienił tę perspektywę.
Tak to działa: obiektywnie nie zmienia się nic (Ewa z Adamem wciąż są w ogrodzie Eden, przechadzają się wśród tych samych drzew i… wciąż są nadzy), w rzeczywistości zaczynają (zaczynamy) ukrywać się w krzakach. Zmienia się postrzeganie rzeczywistości: nagle nagość zaczyna uwierać, krępować, zawstydzać. Grzech sprawia, że otwieramy się na demoniczny szept: „On nie jest po waszej stronie!”, „Zerknijcie na umowę - tam musi być coś małym druczkiem”.
Nasze odczucia – choć niezwykle ważne, bo będące papierkiem lakmusowym naszej kondycji – mogą być mylące i prowadzić nas na duchowe manowce. Dlaczego? Sprawiają, że po upadku przestajemy obiektywnie oceniać rzeczywistość: skupiamy się na grzechu, słabości, zranieniu, rozdrapywaniu ran, chlipaniu w rękaw, a… o to właśnie chodzi złemu duchowi. Cadyk Widzący z Lublina opowiadał swoim chasydom: „Wyzbądź się smutku, bo służbie Bożej szkodzi on bardziej niż grzech. Szatan nie tyle zabiega o grzech człowieka, ile o jego smutek, że znów zgrzeszył i nie potrafi uniknąć grzechu. Wtedy łapie biedną duszę w sieci rozpaczy”.