Pan Bóg zawołał Adama i zapytał go: „Gdzie jesteś?” On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”. (Rdz 3, 9-10)
U początku świata. Bóg szuka człowieka: „Gdzie jesteś?”. W tym pytaniu wybrzmiewa prędzej troska, nadzieja spotkania twarzą w twarz, a nie oskarżenie. Człowiek jednak zaczyna się tłumaczyć, przyznaje – trwa w poczuciu strachu, zwraca uwagę, że jest nagi. Bóg widzi człowieka w innym świetle, niż ten widzi siebie („Któż ci powiedział, że jesteś nagi?”). Przyglądając się własnemu życiu, słowo „nagi” można zastąpić innym słowem, które aktualnie rzuca cień na nasz obraz samych siebie, które skłania do ucieczki przed Bogiem. Któż ci powiedział, że jesteś…?
W I wieku. Twarz Jezusa (Nowego Adama) podczas przemienienia na Górze Tabor „zajaśniała jak słońce”. Twarz odbija prawdę o człowieku, maska to zawsze jakiś fałsz. „Gdzie jesteś?”. A może Bóg stawia to pytanie, bo w trakcie modlitwy zakładamy maskę?
W IV wieku. Pewien starzec zapytał, gdzie jest abba Antoni? W odpowiedzi usłyszał: „On jest tam, gdzie jest Bóg”. Ile razy utyskiwaliśmy na to, że Bóg się ukrywa? Ile razy pomyśleliśmy, że to jednak my się przed Nim chowamy?