I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły (Ap 21,1)
Na tej ziemi nie istniało nigdy takie pokolenie, które zdążyłoby w całości uradować się z warunków, w których przyszło mu żyć. Taka już jest ta ziemia, a właściwie taka już jest ludzka kondycja. To dlatego od tysiącleci człowiek tworzy idee „złotego wieku”, w którym wszystko powinno być doskonałe, niebo wystarczająco niebieskie, a woda wystarczająco orzeźwiająca. Jeszcze inni wymyślali idee prawa tak doskonałego, że poradziłoby sobie z każdym nierówności. Kolejni wymarzeni królowie przemieniali w złoto wszystko cokolwiek wpadło im w ręce, kolejne idealne królestwa opływały w mleko i miód. Problem w tym jednak, że ani takie utopie nigdy nie istniały, ani zaistnieć nie mają szans. Dopiero królowanie Boga w nowym, świętym Jeruzalem, ma szansę otrzeć łzy z oblicza każdego zasmuconego. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza gdy przychodzi pokusa narzekania na świat, który wciąż możemy przemieniać, ale nigdy nie uczynimy go doskonałym.