Słowa Najważniejsze

Niedziela 18 grudnia 2022

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

18.12.2022 00:00 GN 50/2022 Otwarte

Ha ’almah – kłopot tłumaczy

W raju, w możliwie szerokiej perspektywie, pojawia się obraz Niewiasty. Ona to gdzieś wśród ludzi będzie miała potomstwo, które zmiażdży głowę węża. Potem oczekiwanie to zostanie przekazane tylko jednej części ludzkości, Semitom, by ostatecznie wskazać na jeden z rodów – Abrama/Abrahama, który stanie się Izraelem. Rajska obietnica spełni się nie w całym w Izraelu, lecz w pokoleniu Judy, w królewskim rodzie Dawida. Prorocy przepowiadają kolejne szczegóły, jak choćby ten, że oczekiwany Mesjasz narodzi się w Betlejem. Izajasz przekaże kolejne detale, łącznie z tym z dzisiejszego pierwszego czytania, że porodzi Go ha ’almah.

Co znaczy ten hebrajski rzeczownik, który jedne tłumaczenia oddają jako „panna” – w sensie prawnym kobieta, która nie wyszła za mąż – a inne „dziewica” – czyli kobieta, która nie współżyła z mężczyzną? Bibliści wylali morze atramentu, komentując i wyjaśniając tę kwestię. Ci, którzy uważają, że nie ma tu mowy o dziewictwie, podkreślają, iż kobiety, które nie współżyły, były nazywane betulah. Z kolei broniący dziewictwa panny przytaczają teksty Starego Testamentu, gdzie betulah niekoniecznie musiała być dziewicą.

Optuję za tłumaczeniem „panna”, ponieważ w tamtej kulturze i mentalności słowo to oznacza również dziewicę. Dlaczego? Wymagające przepisy Starego Testamentu utratę dziewictwa przed małżeństwem traktowały równie surowo jak zdradę małżeńską. Tak zostało to zapisane w Księdze Powtórzonego Prawa: „Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi [dziś powiedzielibyśmy: narzeczona – Z.N.], a spotkał ją inny jakiś mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą” (22,23).

Ha ’almah ma jeszcze jeden zakres znaczeniowy, znany temu, kto myślał po hebrajsku. To kobieta, która dojrzała do tego, by stać się matką. •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

18.12.2022 00:00 GN 50/2022 Otwarte

Apostoł, a nie „mikołajek”

1. To jedyny list adresowany do Kościoła, którego nie założył ani nie znał osobiście. Stąd ten podniosły i oficjalny ton. Apostoł zamierzał udać się do Rzymu i odwiedzić tamtejszą gminę chrześcijańską, planując wyprawę do Hiszpanii. Pisze o tym kilka wierszy dalej: „Gorąco bowiem pragnę was zobaczyć, aby wam użyczyć nieco daru duchowego dla waszego umocnienia” (1,11). Ostatecznie Paweł trafił do Wiecznego Miasta jako więzień i tam potwierdził wiarygodność swojego świadectwa własną krwią.

2. Apostoł Narodów przedstawia siebie: „sługa (lub wręcz »niewolnik«) Chrystusa Jezusa” oraz „z powołania apostoł przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej”. Jak wielką miał świadomość swojej misji i powołania! Nie należał do Dwunastu, ale wydarzenia pod Damaszkiem odczytywał jako nominację na apostoła, czyli wysłannika Pana i głosiciela Ewangelii. Piękne połączenie pokory – „jestem sługą” – ze świadomością wielkości swojego powołania – „jestem apostołem”. Modne są dziś w Kościele nawoływania do walki z klerykalizmem. W kontekście dramatycznego załamania powołań kapłańskich stają się one coraz wyraźniej wylewaniem dziecka z kąpielą. Seminaria w Polsce gwałtownie pustoszeją, księża tracą zapał i odwagę głoszenia Ewangelii. Nieustanne kościelne debaty i pohukiwania na klerykalną zarazę prowadzą do rozmycia sensu kapłaństwa hierarchicznego. W imię słusznego postulatu upodmiotowienia świeckich nie można pozbawiać urzędów biskupa i prezbitera ich sakramentalnego wymiaru. Tym, co ma chronić kapłana przed nadużyciem władzy, jest świadomość bycia sługą Jezusa. Ale by nie zabrakło mu odwagi i gorliwości, musi być jednak pewny swego posłannictwa. Biskup czy prezbiter nie idzie do świata jako delegat wspólnoty, zalękniony, czy spełni jej oczekiwania. Paweł nie pyta Rzymian, co ma głosić. Przybywa do nich jako apostoł Dobrej Nowiny kontynuujący misję starotestamentalnych proroków. Tylko wtedy młody człowiek jest zdolny rzucić na szalę swoje życie, kiedy wie, że chodzi o rzecz wielką, o misję pochodzącą od Boga, o ratowanie ludzi i świata od zagłady. Dobra Nowina nie rodzi się w ankietach i sprawozdaniach, ale – jak pisze Paweł – „jest to Ewangelia o Jego Synu… o Jezusie Chrystusie, Panu naszym”.

3. Zadaniem apostoła jest pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze ku chwale Bożego imienia. Wybrzmiewa tutaj katolickość, czyli powszechność naszej wiary. Ewangelia ma zakres uniwersalny, jest skierowana nie tylko do Rzymian, ale do całego świata. Przed nami Boże Narodzenie. To nie święto elfów, krasnoludków, gwiazdki czy mikołajków uwodzących „magią tych świąt”. W centrum jest ON – Bóg, który stał się człowiekiem. Kto ma dziś odwagę przypomnieć o tym zlaicyzowanemu światu? Kto okaże się w te święta sługą Jezusa, a kto niewolnikiem świątecznej konsumpcji? •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

18.12.2022 00:00 GN 50/2022 Otwarte

Maryja i Józef

Na potwierdzenie tego Józef usłyszał od anioła we śnie: „...z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus”. Czy można wyobrazić sobie większą karierę dla kobiety? Opowiadał Albino Luciani, późniejszy papież Jan Paweł I: „Któregoś dnia dziewczynka z piątej klasy zakłopotała mnie pytaniem: »Czy to sprawiedliwe, że Jezus ustanowił siedem sakramentów, a tylko sześć udostępnił kobietom?«. Chodziło jej oczywiście o święcenia kapłańskie, do których od zawsze dopuszczano tylko mężczyzn. Rozejrzałem się i rzekłem: »W tej klasie widzę chłopców i dziewczynki. Chłopcy mogą spytać, czy któryś z mężczyzn na świecie jest ojcem Jezusa«. Odpowiedź brzmi: »Nie, bo św. Józef był tylko domniemanym ojcem«. Zwróciłem się do dziewcząt: »Możecie powiedzieć, że jedna z was kobiet jest matką Jezusa?«. Odpowiedź: »Tak«. A ja na to: »Dobrze mówicie, ale uważajcie. Jeśli żadna kobieta nie jest papieżycą, biskupką ani kapłanką, to jest to tysiąckroć zrekompensowane Bożym macierzyństwem, które niedościgle zaszczyca kobietę i macierzyństwo«”. Perfekcja stworzenia jako stworzenia realizuje się w kobiecie, nie w mężczyźnie.

Jaką rolę spełnia w tej Ewangelii św. Józef? W judaizmie I wieku obowiązkiem pana młodego było przygotowanie miejsca zamieszkania dla oblubienicy, zanim zabrał ją do siebie. Dlatego Józef i Maryja, Matka Jezusa, byli sobie „poślubieni” przez jakiś czas, zanim „zamieszkali razem” jako mąż i żona. Współczesny badacz żydowski Shmuel Safri wyjaśnia: „Oblubieniec wyruszał, aby przyjąć oblubienicę i zabrać ją do swojego domu; zasadniczo ceremonia zaślubin była wprowadzeniem oblubienicy przez oblubieńca do jego domu”. W skierowanych później do uczniów słowach Jezusa o przygotowaniu „miejsca” w „domu Ojca” (J 14,2-3) widzimy tegoż Jezusa jako prawdziwego Oblubieńca ludzi. Wygląda na to, że podczas ostatniej wieczerzy Jezus wyjaśniał swoje zbliżające się odejście w bardzo żydowski sposób. On i Jego uczniowie celebrują ucztę weselną nowego przymierza, lecz musi ich zostawić na jakiś czas, by przygotować wieczne „miejsce”, do którego kiedyś wprowadzi swoją oblubienicę, aby przebywała z Nim na zawsze. Powtórne przyjście Jezusa na końcu czasów będzie oznaczało nie tylko sąd nad żywymi i umarłymi (jak wyznajemy w Credo), ale i poprowadzenie swej oblubienicy do siebie, aby zamieszkała w miejscu, które przygotował dla niej w niebie. Najważniejszą chwilą starożytnych wesel żydowskich było powitanie oblubieńca, który przybywał, aby zabrać do siebie oblubienicę. O tym Jezus mówił w przypowieści o pannach oczekujących przy mieszkaniu oblubienicy na jej męża, zalecając im czuwanie, bo przyjdzie w nocy. Nadejście oblubieńca w środku nocy odnosi się do niespodziewanego nadejścia Mesjasza w Betlejem, a także na końcu czasów. Oblubieńcem jest Chrystus, oblubienicą – Kościół, ich zaślubiny dokonują się w tym życiu, ale wieczne wesele będzie w przyszłej chwale zmartwychwstania. Cała historia ludzkości zmierza ku uczcie weselnej Boskiego Baranka. Teraz lepiej można zrozumieć Boże wezwanie skierowane do Józefa: „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”. •