Jednakże wniebowstąpienie Pana Jezusa nie przypominało jakiegoś początku podróży w stronę kosmosu, bo niebo jako sfera Boga jest czymś innym niż to, co ponad naszymi głowami. Doskonale rozumiał to autor Dziejów Apostolskich, stąd jego opis jest bardzo oszczędny, jeśli chodzi o szczegóły. „Uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu”.
Zmartwychwstały krótko przed wniebowstąpieniem, gdy ostatni raz ukazał się apostołom, zapowiedział obdarowanie ich Duchem Świętym, aby oni stali się Jego świadkami „aż po krańce ziemi”. I zaraz po wniebowstąpieniu uczniowie ujrzeli dwóch mężów w białych szatach, którzy rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. Właśnie skończył się czas historycznej misji Pana Jezusa. Rozpoczynała się misja Jego uczniów. Istotą czasu Kościoła jest bycie świadkami.
I jeszcze jeden ważny element opisu. W tak subtelnie poprowadzonej narracji o wniebowstąpieniu pojawiają się wszystkie trzy Osoby Boże. Jest Syn, który kończy swą zbawczą misję i wraca do Ojca. Skończył się czas Jego ziemskiej obecności, rozpoczyna się czas Jego obecności niewidzialnej, nadnaturalnej, czas Kościoła. Jest Ojciec, który czuwa nad dziejami poprzez swą Boską opatrzność. I jest Duch Święty. On był Tym, a mówi to autor księgi zaraz w prologu, który wspierał wybór apostołów. On jest Tym, którego otrzymają apostołowie: „Zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”. To Duch Święty będzie prowadził młody Kościół od Jeruzalem, przez całą Judeę, Samarię, i aż po krańce ziemi. I to nie tylko młody Kościół, ale Kościół wszystkich wieków. •
Sprawa to konieczna – odkryć, czy ożenić się, czy pójść do seminarium, czy może jakąś inną formę życia przygotował Pan Bóg... Z moich rozterek wybawił mnie pewien ksiądz z Francji, któremu miałem pokazać polskie zabytki. W pewnym momencie odsłoniłem przed nim mój dylemat. „To jest drugorzędne, czy będziesz księdzem, czy ojcem rodziny – powiedział. – Najważniejsze, abyś stał się uczniem Chrystusa”. Nieoczekiwane światło uwolniło mnie od nerwowego szukania recepty na życie. A więc bycie chrześcijaninem jest powołaniem. Chrystusowe „pójdź za mną” nie było przeznaczone w pierwszym rzędzie dla kleryka czy zakonnicy, lecz dla ucznia Pana. Z tego dopiero wynikają „wykonywane posługi”.
To jest pierwotne powołanie. Nikt nie stanie się chrześcijaninem, bo tego chce. Musi zadziałać moc słowa Chrystusowego. Jednego razu przyszedł do Jezusa ktoś, kto chciał za Nim chodzić. Jezus mu na to odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk 9,58). I więcej o tym człowieku Ewangelia już nie wspomina. Nikt nie może pójść po śladach Mistrza z Nazaretu, jeśli nie zostanie mu to dane. Przekonał się o tym Piotr, gdy pytał Jezusa o cel Jego misji: „Panie, dokąd idziesz?”. I usłyszał: „Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz”. A Piotr dalej swoje: „Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą?” (J 13,36). Nie rozumiał tego, co usłyszał od Jezusa: „później”, „gdy się zestarzejesz”. Oznaczało to łaskę, którą Piotr miał otrzymać po śmierci i zmartwychwstaniu Pana, gdy Jezus objawi się w nim i w pozostałych uczniach jako zwycięstwo nad grzechem i lękiem oraz moc kochania Boga i drugiego człowieka, o jakiej pierwszy z apostołów nie miał początkowo zielonego pojęcia. Chrystus nie woła nas do błahych rzeczy. Propozycja, jaką kładzie na stół, jest imponująca: „Aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa”. Gdy przed 40 laty Jan Paweł II pytał młodych ludzi przed kościołem św. Anny w Warszawie o miarę człowieczeństwa, wielu myślało: pewnie chodzi o dyplom akademicki, wykazanie się na polu zawodowym lub rodzinnym. Wówczas Ojciec Święty powiedział: „Trzeba, aby tutaj, w tym miejscu, rodzili się prawdziwi synowie i córki Boże. Boga poznać po tym, że wprowadza nas w projekty, które absolutnie przekraczają nasze możliwości i wyobrażenia. A do czegoś takiego można podchodzić jedynie „z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości”. •
Jezus, ukazawszy się Jedenastu, powiedział do nich:
«Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie».
Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
1. Uczniowie nie mają żyć romantycznymi wspomnieniami, ale mają nieść Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kościół tylko w ten sposób przyczynia się do rozwoju świata, do jego autentycznego postępu, że daje świadectwo o Bogu żywym, że głosi przebaczenie grzechów w imię Jezusa i zanurza przez chrzest świat w Bożym miłosierdziu. „Człowiek ani świat nie postąpią naprzód, jeśli wiara zniknie. Prawdziwy rozwój człowieka ma miejsce tylko wtedy, gdy wiara jest wciąż na nowo poświadczana, kiedy wzrasta i się pogłębia” (Benedykt XVI).
2. Mowa jest o nadzwyczajnych znakach, które będą towarzyszyć przepowiadaniu. Czy wierzymy dziś jeszcze w takie znaki? W moc egzorcyzmów, w uzdrowienia chorych mocą Jezusa. Takie rzeczy wciąż dzieją się tam, gdzie ludzie wierzą. Znajomy lekarz opowiadał o pacjencie, którego płuca przestały pracować z powodu covidu. Był podłączony do tzw. ecmo przez 68 dni. Po ludzku nie miał szans. Wielu ludzi modliło się gorąco za niego. Wrócił do życia. Nasza racjonalna epoka kwituje często te znaki wzruszeniem ramion. Boimy się mówić o cudach, by nie narazić się na wyszydzenie. Jeśli tych znaków jest dziś mniej, to dlatego, że Kościół mniej odważnie głosi Ewangelię. O wiele więcej zapału wkładamy w walkę z globalnym ociepleniem, dialog z innymi religiami czy w zaangażowanie charytatywne. Jakbyśmy udowadniali, że Kościół jest społecznie użyteczny i nie zajmuje się tylko samą religią. A przecież to Ewangelia jest podstawowym lekarstwem na choroby świata. Tylko Jezus może wypędzić z ludzkiego serca demony, wyzwolić z egoizmu i uzdolnić do wiernej miłości. Bez cudu przemiany serca nie da się zmienić świata.
3. „Zasiadł po prawicy Boga”. Prawica Boga to biblijny symbol Bożej mocy i władzy. Jezus ma udział w tej mocy i władzy. W jakimś sensie wraca do siebie, ale zarazem zasiada po prawicy Boga jako człowiek. Wniebowstąpienie oznacza więc wywyższenie człowieka. W samym Bogu jest miejsce dla człowieka. To jest nasze najwyższe powołanie, a drogą do tego celu jest Jezus. Tylko On może nas wywyższyć. Kiedy człowiek sam siebie wywyższa, kończy się to zawsze katastrofą, a często cierpieniem innych. Wiara ukazuje najwyższą ludzką godność i drogę do tej wielkości.
4. „Głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi...”. Jezus jest w niebie, a zarazem pozostał z nami przez Ducha Świętego i działa w Kościele. Gdy w Kościele głosi się Ewangelię, to sam Jezus naucza. Gdy udziela się sakramentów, to On sam przebacza, uświęca, napełnia łaską. Tyle dziś w nas lęku o losy wiary w świecie. To prawda, jest wiele powodów do obaw, ale nie możemy przestać wierzyć w to, że Jezus nas nie zostawi. Im bardziej sami czujemy się bezradni, tym bardziej Jemu ufajmy. •