Niemiecki rząd zdecydował, że do 2022 roku wyłączy wszystkie swoje elektrownie atomowe.
O tym, że energetyka atomowa jest w Niemczech niepopularna, wiadomo nie od dzisiaj. Od czasu do czasu pojawiają się pomysły, by reaktory, które dają Niemcom energię… zamknąć. Te pomysły żyją jednak krótko, bo rachunek ekonomiczny jest nieubłagany. Prąd z atomu jest tani, bezpieczny i czysty. Kilka lat temu, gdy kanclerzem był Gerhard Schröder, rząd Niemiec zdecydował się zamknąć wszystkie reaktory do 2020 roku. Po wyborach, które wygrała Angela Merkel, przepisy zmieniono i zrezygnowano z zamykania elektrowni. Czy i tym razem Niemcy zmienią zdanie? To raczej Malo prawdopodobne. Z kilku powodów.
Pierwszy to coraz większy opór społeczny. Niemcy nie lubią atomu. I każdy polityk musi o tym pamiętać. Merkel na chwilę zapomniała i także z tego powodu jej notowania lecą na łeb na szyję w dół. Powód drugi to taki, że właśnie zakończono pierwszy etap budowy gazociągu który lada moment będzie tłoczył do Niemiec ogromne ilości rosyjskiego gazu. Coś z nim trzeba zrobić. Politycznie bezpieczniej budować więc elektrownie gazowe. Przynajmniej jeżeli chodzi o politykę wewnętrzną. Co prawda wzrośnie wtedy uzależnienie energetyczne Berlina od Moskwy, ale tym się u naszych sąsiadów nikt nie przejmuje.
Jest i powód trzeci. Niemcy to bogaty kraj, który stać na droższą energię. To, że jest ona dla środowiska obciążeniem, nikogo nie zastanawia. Przecież w tej rozgrywce nie liczą się fakty, tylko emocje. A te podpowiadają, by jak najszybciej pozamykać reaktory. Reaktory, które zresztą mają już swoje lata i pomiędzy 2020 i 2030 rokiem i tak spora część z nich miała zostać zamknięta.
No i pozostaje pytanie, czym Niemcy będą „napędzać” swoje duże telewizory, komputery, nowoczesną elektronikę i przemysł? Do 2020 roku sporo może się zdarzyć. Zapewne wzrośnie udział energii odnawialnej, zwiększy się też udział elektrowni gazowych. Strachu nie ma. Jak energii zabraknie, kupi się ją we Francji. Z atomu. Tak bywało całkiem często. Statystyczny Niemiec nie zorientuje się. Czy ma to jakiś wpływ na sytuację Polski? Tak. Możemy zyskać i możemy stracić. Zyskamy, o ile szybko wybudujemy nasze elektrownie i będziemy mogli Niemcom prąd sprzedawać (jak już robią to Czesi). A stracimy, bo gdy tylko w życie wejdą przepisy o jednolitym rynku energetycznym w Unii Europejskiej, ceny prądu z powodu decyzji w Niemczech pójdą w górę także w Polsce.
Tomasz Rożek
Kierownik działu „Nauka”
Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Nad doktoratem pracował w instytucie Forschungszentrum w Jülich. Uznany za najlepszego popularyzatora nauki wśród dziennikarzy w 2008 roku (przez PAP i Ministerstwo Nauki). Autor naukowych felietonów radiowych, a także koncepcji i scenariusza programu „Kawiarnia Naukowa” w TVP Kultura oraz jego prowadzący. Założyciel Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. Współpracował z dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami ogólnopolskimi, jak „Focus”, „Wiedza i Życie”, „National National Geographic”, „Wprost”, „Przekrój”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Dziennik Zachodni”, „Rzeczpospolita”. Od marca 2016 do grudnia 2018 prowadził telewizyjny program „Sonda 2”. Jest autorem książek popularno-naukowych: „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos”, „Człowiek”. Prowadzi również popularno-naukowego vbloga „Nauka. To lubię”. Jego obszar specjalizacji to nauki ścisłe (szczególnie fizyka, w tym fizyka jądrowa), nowoczesne technologie, zmiany klimatyczne.
Kontakt:
tomasz.rozek@gosc.pl
Więcej artykułów Tomasza Rożka