Głupota, nie prowokacja

Otóż hasłem imprezy jest „Aborcja w Obronie Życia”. Tak, tak, to nie pomyłka. Otóż nasze feministki uważają, że zabijanie dzieci nienarodzonych jest obroną życia.

W pierwszej chwili można by z pewną dozą dobrej woli pomyśleć, że to rodzaj prowokacji. Ale same inicjatorki Manify rozwiewają tak korzystną dla nich interpretację, na poważnie tłumacząc, że aborcja chroni życie i to nie tylko dzieci, ale też kobiet. Otóż dowodzą one, że kobiety dokonują aborcji „w podziemiu”, a przez to w złych warunkach, w związku z tym narażają się na śmierć. „Kobiety przerywają ciążę bez ochrony lekarskiej, ryzykując życie i narażając swoje dzieci na sieroctwo” – tłumaczą w zaproszeniu na Manifę, opublikowanym na stronie internetowej. Argumentacja ta potwierdza zasadę, że tam, gdzie zaczyna się ideologia, kończy się rozum. Logika jest taka, że kobieta zabija dziecko i naraża się na śmierć, bo zdecydowała się na aborcję. Przeprowadzona nawet w najlepszych warunkach zawsze kończy się śmiercią dziecka i zawsze niesie ze sobą ryzyko negatywnych skutków dla kobiety, łącznie ze śmiercią.

Mimo, że sprawa aborcji jest bardzo poważna, trudno najnowszy pomysł feministek traktować poważnie. Ich stwierdzenie, że „kobiety przerywają ciążę bez ochrony lekarskiej, ryzykując życie i narażając swoje dzieci na sieroctwo”, powinno przejść do annałów absurdu. Jan Pietrzak, komentując w swoim kabarecie różne kurioza PRL, kpił: „Gdybym nie wiedział, że głupota, to pomyślałbym, że prowokacja”. To świetna puenta do hasła feministek.