Koalicji Obywatelskiej już nie chodzi o zwycięstwo, ale o zmniejszenie rozmiaru porażki.
03.09.2019 15:30 GOSC.PL
Ostatnie decyzje Koalicji Obywatelskiej potwierdzają tezę, że ugrupowanie to pogodziło się z wyborczą przegraną. Już fiasko zbudowania koalicji partii opozycyjnych, jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego, skazywało KO na porażkę z PiS. Teraz Grzegorz Schetyna, w ostatnim dniu rejestracji kandydatów do Sejmu i Senatu, ogłosił, że nie będzie jedynką w Warszawie, ale we Wrocławiu, a na czele listy w stolicy stanie Małgorzata Kidawa-Błońska. Ona też została namaszczona przez G. Schetynę na przyszłego premiera.
Tygodnik "Wprost" napisał w poniedziałek, że lider PO wynajął firmę doradczą z Izraela, aby pomogła mu w kampanii. Jedną z rad tej firmy było wycofanie G. Schetyny z pierwszej linii kampanii wyborczej. Komentując te doniesienia, lider PO stwierdził, że może się z politowaniem uśmiechnąć na ten artykuł. Tymczasem kilka godzin później zrobił dokładnie to, co miała zalecać firma.
Widać w tych ruchach podobieństwo do strategii PiS przed wyborami w 2015 r. Jarosław Kaczyński co prawda nie usunął się w cień, wprost przeciwnie – był w kampanii bardzo aktywny, ale jednocześnie łagodny i koncyliacyjny, starał się unikać ostrych i kontrowersyjnych sądów. Natomiast rzeczywiście „schowany" został Antoni Macierewicz, do tego stopnia, że oficjalnym kandydatem na stanowisko szefa obrony narodowej, które chciał objąć, został wysunięty Jarosław Gowin. Oczywiście po zwycięskich wyborach A. Macierewicz wyszedł z cienia i został ministrem obrony narodowej. Podobnie jak PiS ogłosił przed wyborami, że kandydatką na premiera jest Beata Szydło, tak teraz KO ogłasza kandydaturę M. Kidawy-Błońskiej na to stanowisko.
Czy przyjęcie takiej strategii pomoże KO? Wątpię. Po pierwsze G. Schetyna miał w Warszawie rywalizować z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Pojedynek liderów dwóch największych partii ma wymiar symboliczny. Przenosząc się do Wrocławia, lider opozycji przegrał, nim jeszcze doszło do głosowania. Po prostu uciekł z pola bitwy. M. Kidawa-Błońska na pewno jest bardziej związana z Warszawą niż G. Schetyna, ale nie ma szans pokonać lidera PiS. Jednym z największych i chyba najczęściej powtarzanych zarzutów PO wobec PiS jest to, że lider zwycięskiej partii nie jest premierem, że J. Kaczyński rządzi Polską „z tylnego siedzenia". Teraz PO daje sygnał, że zrobi dokładnie to samo. Wreszcie M. Kidawa-Błońska nie jest B. Szydło. Długoletnia działaczka Platformy jest politykiem umiarkowanym, nie wchodzi w ostre konflikty, z kulturą traktuje adwersarzy, ale nie ma charyzmy przywódcy, który przyciągnąłby do siebie wyborców. Jedyny pozytyw, że będzie mniej odstraszać niż G. Schetyna, ale to nie pomoże nawet na poprawę notowań. Reasumując, opozycja próbuje znaleźć sposób na poprawienie wyniku, ale ten manewr raczej nie zakończy się powodzeniem.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego