Na ten głos czekało wielu katolików. Episkopat jednoznacznie stwierdza, że polityk, który poparł obecną ustawę o in vitro, nie powinien przystępować do Komunii św.
04.08.2015 13:32 GOSC.PL
Przed głosowaniem ustawy regulującej kwestie sztucznego zapłodnienia rozmawiałem z posłami, którzy deklarują się jako katolicy. Dla większości było oczywiste, że nie mogą poprzeć regulacji, która zezwala na zabijanie ludzkich zarodków. Zastrzeżeń natury etycznej wobec tej ustawy jest zresztą dużo więcej. Jednak spotkałem się także z postawą, że „choć jestem katolikiem, poprę ustawę, bo najważniejsze jest prawo do posiadania potomstwa”. Na sugestię, że takie stanowisko oznacza opowiedzenie się przeciwko nauczaniu Kościoła, a w konsekwencji grzech, i to ciężki, bo dotyczy kwestii ochrony życia, odpowiadali lekceważąco, że to bzdury jakichś katolickich fanatyków. Gdy po przyjęciu regulacji pojawiły się głosy, że osoby, które ją poparły, i prezydent, który ją podpisał, zerwali komunię z Bogiem i nie powinni przystępować do Eucharystii, zostały one bardzo ostro skrytykowane, wręcz wyśmiane, przez środowiska lewicowe na czele z mainstreamowymi mediami. Część wiernych zaczęła zadawać sobie pytanie, jak jest naprawdę. Czy rzeczywiście posłowie katolicy, głosując za in vitro, nie popełnili żadnego grzechu i mogą przystępować do Komunii św.?
Oświadczenie przewodniczącego Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski abp. Andrzeja Dzięgi rozwiewa te wątpliwości wiernych. Jednak według mnie najważniejsze jest w nim to, że uświadamia katolickim politykom, będącym za in vitro, jak poważny grzech popełnili. Nie mogą mieć spokojnego sumienia. Co ważne, oświadczenie episkopatu nie jest głosem polskich biskupów, którym lewica przypisuje skrajny konserwatyzm, jest to przypomnienie nauczania Kościoła zawartego w katechizmie i encyklikach.
Sprawa dotyczy zasadniczej kwestii obecności katolików w życiu publicznym, dlatego każdy wierzący powinien się z Oświadczeniem Rady Prawnej KEP dokładnie zapoznać. Wnioski płynące z tego dokumentu są jednoznaczne. Przyjęta ustawa o in vitro godzi w życie dzieci poczętych, dlatego politycy katoliccy w żadnym razie nie mogą jej zaakceptować. Jeśli to zrobili, popełnili grzech ciężki, który prowadzi do zerwania wspólnoty z Kościołem, i dopóki nie pojednają się z Bogiem i wspólnotą Kościoła w sakramencie pojednania, nie powinni przystępować do Komunii św. Co więcej, ponieważ popierając tę ustawę, parlamentarzyści i prezydent Bronisław Komorowski stali się źródłem poważnego zgorszenia wiernych, dlatego na drodze nawrócenia powinni publicznie odciąć się od poparcia dla in vitro. Delikatną sprawą jest odmowa udzielenia Komunii przez jej szafarza, gdyż nigdy nie wiadomo, czy dany polityk już nie pojednał się z Bogiem.
Bardzo ważne zadanie w związku z tym problemem ma ordynariusz miejsca, w którym mieszka dany parlamentarzysta. Taki biskup powinien zbadać sprawę, czy ten polityk pojednał się z Kościołem i czy może przystępować do Komunii św. Zgodnie z prawem kanonicznym poparcie in vitro nie oznacza automatycznie ekskomuniki. Taką ma prawo nałożyć ordynariusz miejsca po zbadaniu sprawy. Nie ukrywam, że czekam, aż biskupi ordynariusze podejmą ten obowiązek, szczególnie wobec prezydenta, który podpisał ustawę zezwalającą na zabijanie poczętych dzieci.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego