Nie widzę powodu, aby 4 czerwca nie świętować odzyskania wolności tylko dlatego, że dzień ten obchodzą jako święto ludzie, z którymi się nie zgadzam.
31.05.2013 13:35 GOSC.PL
Podobnie jak w minionych latach przed 4 czerwca ożywa debata na temat tego, jakiego dnia powinniśmy czcić odzyskanie wolności i upadek komunizmu. Część społeczeństwa wskazuje 4 czerwca 1989 r. – pierwsze częściowo wolne wybory do parlamentu, w wyniku których demokratyczna opozycja zyskała realny wpływ na rządzenie, a we wrześniu powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego. Choć wybory były częściowo demokratyczne, a w rządzie Mazowieckiego kluczowe resorty: spraw wewnętrznych oraz obrony narodowej spoczywały w rękach komunistycznych funkcjonariuszy, jednak to 4 czerwca rozpoczął się proces dochodzenia do pełnej wolności i budowania demokracji. Rozumiem racje tych, którzy nie akceptują tej daty, uważają, że wybory były wynikiem zmowy części solidarnościowych elit z komunistami, że trzeba było poczekać, aż system sam upadnie i rozliczyć komunizm. Jestem za rozliczeniem komunizmu, osądzeniem PRL-owskich zbrodniarzy, lustracją i dekomunizacją. Jednak, według mnie, błąd nie polegał na okrągłym stole, ale nieudolności premiera Mazowieckiego, który nie potrafił poradzić sobie z postkomunistami. Gdy wybory pokazały, jak słaba jest PZPR i jak silna strona solidarnościowa, trzeba było zerwać umowy okrągłego stołu i budować nowe państwo w oparciu o zasady, które jasno wskazały zło i dobro, co pozwoliłoby wykluczyć z życia społecznego ludzi skompromitowanych. Tego zabrakło.
Niemniej jednak pamiętam dzień 4 czerwca 1989 r., radość z tego, że wreszcie mogę zagłosować na swojego kandydata, że mój głos ma znaczenie i może zmienić Polskę. Pamiętam radość, gdy jako mąż zaufania NSZZ Solidarność w nocy zobaczyłem wyniki w moim punkcie wyborczym, które pokazywały naszą bezapelacyjną wygraną. Pamiętam radość ludzi na ulicach i w szkole, w której wówczas pracowałem, gdy podano oficjalne wyniki wyborów. Trudno to porównywać z festiwalem solidarności w 1980 r., ale ta atmosfera była jakąś namiastką tamtych dni, odradzała się nadzieja. Teraz 4 czerwca został włączony w bieżącą walkę polityczną. Jako dzień odzyskania wolności chcą świętować go ludzie, których nazywam establishmentem III RP, a to wywołuje opór zwolenników IV RP. Jednak, choć podzielam poglądy, które symbolizuje IV RP, odzyskanie wolności będę świętował 4 czerwca, bo tego dnia przeżyłem pierwszy dzień wolności i upadek komunizmu, było to przeżycie głęboko osobiste, którego współczesne spory polityczne mi nie odbiorą.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego