Wczoraj obchodziliśmy go już po raz dwudziesty piąty, a jednak nadal sama nazwa brzmi nad Wisłą dość egzotycznie. Bo czy wiemy na pewno, co dokładnie jest jego celem?
Sprawa jest o tyle złożona, że Polska jest jedynym krajem na świecie, w którym Kościół taki dzień ma wpisany do oficjalnego kalendarza, co mogłoby sugerować, że islam jest widoczną częścią życia społecznego nad Wisłą. Tymczasem w porównaniu z większością krajów Europy Zachodniej, gdzie Kościół takich dni nie organizuje, liczba muzułmanów u nas ginie w statystykach: to około 20 tys., może 25 tysięcy osób. Dokładna liczba jest trudna do oszacowania, bo poza żyjącymi tu od wielu pokoleń Tatarami (ok. 5 tys.), mamy również wielu przyjezdnych, zwłaszcza studentów z krajów arabskich. W każdym razie mówimy o naprawdę symbolicznej (co nie znaczy: nieistotnej) obecności muzułmanów w Polsce. Poza pytaniem, co właściwie ma być celem Dnia Islamu i jakie ma znaczenie dla Kościoła i samych zainteresowanych, warto też zapytać, o jaki konkretnie islam chodzi – czy tylko ten, który reprezentują zintegrowani ze społeczeństwem polskim Tatarzy, czy także inne bardziej lub mniej umiarkowane nurty, czy również ten wojujący, którego ofiarą padają i chrześcijanie, i sami muzułmanie w tylu miejscach na świecie? I wreszcie, czy poza kulturoznawczymi spotkaniami i wzajemnym poznawaniem się Dzień Islamu jest dla chrześcijan okazją do dania świadectwa, że jedynym Zbawicielem każdego człowieka jest Jezus Chrystus? I czy mamy w tyle głowy świadomość, że każdego roku tysiące muzułmanów na świecie uznają to za prawdę swojego życia i proszą o chrzest?
Duch nieskrępowany
Oficjalnie Dzień Islamu w Kościele Katolickim w Polsce obchodzony jest od 2001 r. Konferencja Episkopatu Polski zachęca, by traktować go jako „dzień modlitw poświęcony islamowi". Od strony organizacyjnej odpowiada za niego Komitet ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi, który wchodzi w skład Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego Konferencji Episkopatu Polski. Przewodniczący Komitetu uczestniczy w pracach Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów – prawdopodobnie nie ma drugiej podobnej instytucji na świecie, co znowu jest ewenementem, biorąc pod uwagę nieliczną mniejszość muzułmańską w Polsce. „Czy fakt, że islam istnieje i że wokół nas, a także teraz tutaj wśród nas są muzułmanie, ma jakieś znaczenie dla naszego bycia katolikami? Czy nasze przeżywanie i rozumienie wiary bez Dnia Islamu w Kościele katolickim będzie uboższe, czy nie? A jeśli tak, to czego będzie brakować naszej wierze?”, pytał retorycznie abp Grzegorz Ryś kilkanaście lat temu, w czasie XII Dnia Islamu. Przywołał następnie encyklikę „Redemptoris missio” św. Jana Pawła II, w której czytamy m.in., że stosunek Kościoła do innych religii określony jest przez podwójny szacunek: „szacunek dla człowieka w jego poszukiwaniu odpowiedzi na najgłębsze pytania życia i szacunek dla działania Ducha w człowieku”. Papież dodaje: „Każdą autentyczną modlitwę wzbudza Duch Święty tajemniczo obecny w sercu każdego człowieka”. I dalej: „Duch Święty działa w sercach ludzi i w dziejach narodów, i w kulturach, i w religiach (…). Ten sam Duch działa zarówno wtedy, gdy daje życie Kościołowi i pobudza go do głoszenia Chrystusa, jak i wówczas gdy rozsiewa i rozwija swoje dary we wszystkich ludziach i narodach, prowadząc Kościół do odkrywania ich, rozwijania i przyjmowania przez dialog (…). Jakąkolwiek obecność Ducha należy przyjmować z szacunkiem i wdzięcznością”. Abp Grzegorz Ryś, komentując ten fragment, w obecności katolików i muzułmanów, powiedział: „Jan Paweł II mocno podkreślał, że Duch Święty nie jest w swoim działaniu związany strukturami Kościoła i prowadzi ludzi do prawdy także poza tymi strukturami. To nie znaczy, że działa bez związku z Kościołem, bez związku z wydarzeniem zbawczym, które jest w Chrystusie – ale Duch jest tym, który działa powszechnie. I to pokazuje kolejny wymiar szacunku, jaki chrześcijanie powinni mieć dla każdego człowieka innej wiary, dlatego, że w nim – tak nas uczy Jan Paweł II - Duch rozsiewa ziarna, Duch prowadzi go do prawdy. Szacunek, szacunek dla Ducha Świętego”.
Dzieci Abrahama
Słychać w tych słowach echo soborowej Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate”: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi. Głosi zaś i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest "drogą, prawdą i życiem" (J 14,6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego i w którym Bóg wszystko z sobą pojednał”. I w punkcie poświęconym islamowi czytamy: „Kościół spogląda z szacunkiem również na mahometan, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i ziemi, Temu, który przemówił do ludzi; Jego nawet zakrytym postanowieniom całym sercem usiłują się podporządkować, tak jak podporządkował się Bogu Abraham, do którego wiara islamu chętnie nawiązuje. Jezusowi, którego nie uznają wprawdzie za Boga, oddają cześć jako prorokowi i czczą dziewiczą Jego Matkę Maryję, a nieraz pobożnie Ją nawet wzywają. Ponadto oczekują dnia sądu, w którym Bóg będzie wymierzał sprawiedliwość wszystkim ludziom wskrzeszonym z martwych. Z tego powodu cenią życie moralne i oddają Bogu cześć głównie przez modlitwę, jałmużny i post”.
Próba bogacza
Odpowiadając zatem po części na postawione na początku pytanie, czy Dzień Islamu to także okazja do głoszenia przez chrześcijan kerygmatu, warto podkreślić, że do tego często potrzebny jest najpierw dobry grunt. A ten nie tworzy się inaczej niż przez spotkanie, rozmowę i poznanie, w co i jak wierzy (lub nie wierzy) ten, któremu chcemy głosić Chrystusa. Głoszeniem, zresztą, może być już sam fakt otwarcia na spotkanie i wysłuchanie drugiego. Niezwykłe jest wspólne odkrycie, jak wiele jest – poza oczywistymi różnicami – płaszczyzn wspólnych, na których można się spotkać. „Mam takie poczucie, że jeśli chodzi o akcentowanie życia „po”, perspektywy wieczności, to islam mówi rzeczy niesłychanie ważne i warte przemyślenia przez chrześcijan”, mówi abp Ryś, przywołując fragment z Koranu poświęcony bogaczowi. „Może nawet niektóre rzeczy stawia ostrzej, konkretniej, mówiąc o tym, że życie ludzkie dzieli się na dwa okresy: na ten „przed” i ten „po” śmierci. I ten „przed” jest czasem próby. Bogacz miał czas próby. To ciekawe, bo nam się zwykle wydaje, że próbą dla człowieka jest krzyż, cierpienie, brak. A dla niego próbą było bogactwo. Nie zdał tej próby. Można powiedzieć, że człowiek dzisiaj ma kłopot z tą właśnie próbą, nie potrafi jej zdać. My możemy dać wspólne świadectwo wiary w to, że człowiek nie jest zredukowany do tego, co doczesne. A nie ma czytelniejszego świadectwa niż jałmużna - słowo ważne i dla chrześcijan, i dla muzułmanów”.
Smak drugiego
Przy takich okazjach zawsze pojawiają się pytania, czy mamy prawo obchodzić Dzień Islamu w momencie, gdy imię tej religii w tylu miejscach na świecie giną chrześcijanie. O. Thomas Georgeon, postulator procesu beatyfikacyjnego algierskich mnichów z Tibhirine jest przekonany, że choć dzisiaj pojęcie dialogu międzyreligijnego bywa nadużywane i przez to jest coraz mniej poważane w Kościele, to właśnie przykład algierskich męczenników przywraca mu właściwe znaczenie i miejsce. – Oni byli świadkami Chrystusa także poprzez głęboką miłość do ziemi, do której Pan ich posłał. Byli świadkami poprzez ewangeliczną delikatność wobec Algierczyków, szanując wiarę drugiego i pragnąc zrozumieć islam – mówił mi 2 lata temu. Na pytanie, jak połączyć dialog z głoszeniem Ewangelii, odpowiadał: – W świecie muzułmańskim jest to głoszenie i świadczenie o Ewangelii pokoju, ale my nie możemy być pewni reakcji drugiej strony, która może pozostać głucha i ślepa nawet w obliczu takiego świadectwa. Patrząc w perspektywie dialogu międzyreligijnego, mnisi pokazują nam drogę pokory. Kto chce wejść w dialog, musi zarówno poznać „smak drugiego”, jak i mieć wielki szacunek dla własnej wiary. Ojciec Christian de Chergé napisał, że „wiara drugiego jest tajemniczym darem Boga” – o. Thomas cytował mi przeora z Tibhirine. Zapewne to jedna z możliwych dróg prowadzenia dialogu. Ale w ostatnich latach wydarzyło się zbyt wiele w spotkaniach islamu z chrześcijaństwem, by nie zauważyć, że muzułmanie potrzebują również usłyszeć prawdę o Jezusie Chrystusie.
Podatni na prawdę
Jeśli tylko w samej Francji rocznie kilka tysięcy muzułmanów przyjmuje chrzest, gdy w wielu miejscach w Europie są to setki osób rocznie, a na całym świecie parę milionów (zwłaszcza w Afryce), to wiemy, że sam dialog jest tylko wstępem i że nie może zastąpić ewangelizacji. Początkowo miałem wątpliwości, czy jest słuszne, by Dzień Islamu obchodzić po zakończeniu Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Na słabość tego rozwiązania wskazywał mi w rozmowie parę lat temu prof. Jan Grosfeld: że skoro zaczynamy od Dnia Judaizmu, który słusznie poprzedza tydzień ekumeniczny (bo ostatecznie w żydowskich korzeniach jest źródło naszej jedności), a kończymy Dniem Islamu, to powstaje wrażenie, że to jest pewien „program duchowy” – od judaizmu do islamu. A w bardziej optymistycznej – choć też błędnej – wizji, że islam to po prostu jedna z religii niechrześcijańskich, taka sama jak judaizm (gdy tymczasem judaizm i chrześcijaństwo to sprawa rodzinna). Ale im bardziej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że w takim układzie jest jednak jakaś, może i ukryta, mądrość: wiele świadectw wskazuje na to, że Bóg bardzo mocno upomina się o muzułmanów, którzy na tle zlaicyzowanych społeczeństw są być może najbardziej „podatni” na prawdę o zbawieniu w Chrystusie. Zbyt wiele „ziaren prawdy” znajduje się w islamie, by nie można było – najpierw je poznając i szanując – zbudować na nich kerygmatu przeznaczonego właśnie dla muzułmanów.
Islam przedsionkiem do wiary w Jezusa?
Pisaliśmy o tym zjawisku wiele razy na łamach „Gościa Niedzielnego, a niedawno w tekście „Nie odejdę stąd, dopóki nie opowiecie mi o Jezusie!”. Muzułmanie coraz częściej pukają do drzwi kościołów i proszą o chrzest przywoływałem świadectwa Polaków zaangażowanych w ewangelizację wśród muzułmanów. Szczególnie mocno utkwiły mi słowa o. Piotra Kawy, franciszkanina, który ponad 25 lat pracował w Uzbekistanie. On również bardzo mocno wierzy, że Chrystus upomina się o wyznawców islamu…coraz częściej przez sny. I nieraz okazuje się, że to islam jest dla nich przedsionkiem do odkrycia Jezusa. - Muzułmanie często modlą się taką modlitwą: „Oby Allah prowadził nas drogą prawdy”. I na drodze pobożnego muzułmanina pojawia się często pragnienie poznania Jezusa – mówi o. Kawa. - I wtedy ich myśli idą w stronę Biblii. Muzułmanie modlą się przecież do Boga Abrahama, a więc modlą się do Ojca Jezusa. Jeśli to jest szczera prośba o podążanie drogą prawdy, to mają szansę odkryć Jezusa, bo Bóg Abrahama wysłucha ich modlitw. Przecież w Ewangelii Jezus mówi: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”. Paradoksalnie – dodaje franciszkanin - być może trzeba mówić muzułmanom, żeby byli gorliwymi muzułmanami, bo wtedy będą mieli większą szansę odkryć Jezusa jako Syna Bożego…
Jacek Dziedzina
Zastępca redaktora naczelnego, w „Gościu” od 2006 roku, specjalizuje się w sprawach międzynarodowych oraz tematyce związanej z nową ewangelizacją i życiem Kościoła w świecie; w redakcji odpowiada m.in. za kierunek rozwoju portalu tygodnika i magazyn "Historia Kościoła"; laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka; ukończył socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie, prowadził również własną działalność wydawniczą.