Słowa Najważniejsze

Niedziela 13 kwietnia 2025

Czytania »

Andrzej Macura W I czytaniu

|

13.04.2025 00:00 GN 15/2025 Otwarte

Nie uciekaj. Trwaj

Zaskakujące, jak znając Pismo Święte i szukając w nim mądrości, można być ślepym i głuchym na jego przesłanie. Coś takiego przydarzyło się współczesnym Jezusowi Żydom. Znali orędzia proroków, którzy mówili o mającym nadejść Mesjaszu. Mimo to ich wyobrażenia o Nim tak mocno odbiegały od prorockich zapowiedzi, że gdy w Jezusie w końcu się zjawił, nie rozpoznali Go. Dziś w liturgii słyszymy jedno z takich proroctw z Księgi Izajasza. Z perspektywy dwóch tysięcy lat widać, że świetnie charakteryzuje postać i misję Jezusa. Niestety...

To trzecia z czterech tzw. Pieśni Sługi Pańskiego. Gdy słyszymy: „Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem”, zaraz przypomina się wezwanie Jezusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Ewangelia, którą Chrystus głosił, była czymś zdecydowanie radośniejszym, prostszym i przyjaźniejszym człowiekowi niż proponowane przez faryzeuszy drobiazgowe trzymanie się setek prawnych zasad. Jezus nieraz też mówił, że nie pełni swojej woli, ale – dokładnie jak zapowiedziano w Księdze Izajasza – wolę swego niebieskiego Ojca. I z tego właśnie powodu spotkały Go bolesne szykany, między innymi takie, które zapowiadał Izajasz. Przed sądem Sanhedrynu zniewagi, oplucie – bo będąc wiernym Ojcu, wyznał, że jest Jego Synem. Przed sądem Piłata zaś biczowanie; a bat uderzał w plecy. Tak Izajasz opisał los Sługi Pańskiego. No, może prócz owego „rwania brody”, ale ewangeliści piszą o czynności bliskiej – policzkowaniu. Proroctwo z Księgi Izajasza wręcz krzyczało: to jest Sługa Pański, ale zaślepieni nienawiścią przywódcy Izraela wiedzieli swoje.

Dla chrześcijan XXI wieku proroctwo to jest nie tylko wskazówką, by w Piśmie Świętym szukać prawdy, a nie potwierdzenia własnych poglądów. Przypomina też o tym, że wierność Bogu nieraz wiele kosztuje. Może dziś, w naszym kręgu kulturowym, nie trzeba znosić bicia, ale zniewagi, obelgi czy nawet oplucie mocno poniżającym słowem – jak najbardziej. Trzeba to w pokorze przyjąć. I mimo wszystko trwać. Tak jak Sługa Boga, a jednocześnie Jego Syn, Jezus Chrystus.

Czytania »

Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu

|

13.04.2025 00:00 GN 15/2025 Otwarte

W dół i w górę

1. W Niedzielę Palmową czytamy słynny hymn o uniżeniu (z gr. – kenozie) Chrystusa. Napisany być może przez św. Pawła albo – co bardziej prawdopodobne – istniejący już wcześniej, a jedynie włączony przez apostoła w treść listu. Ten tekst jest głębokim odczytaniem tajemnicy męki i śmierci Jezusa. Zanim posłuchamy opisu Pasji, dostajemy zwięzłą syntezę, jakby teologiczny klucz do wydarzeń paschalnych. Obraz drogi przebytej przez Jezusa, Syna Bożego ma dwa etapy: to „skok” w dół i droga w górę. Uniżenie i wywyższenie. Tak działa Miłosierdzie Boże – pochyla się nad ludzką nędzą, aby podnieść człowieka z upadku i wywyższyć.

2. „Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem…” Odwieczny Syn Boży, stając się człowiekiem, umniejsza się, uniża do wymiarów człowieczeństwa. To jedna z możliwych interpretacji. Druga, mniej oczywista, ale ciekawa – Jezus w swej ludzkiej egzystencji nie uległ pokusie bycia jak Bóg, której ulegli Adam i Ewa. Można próbować połączyć obie te intuicje w jedno. Jezus przez Wcielenie przyjął na siebie ludzką naturę, która na skutek grzechu ma stałą tendencję do konkurowania z Bogiem, stawiania siebie w Jego miejsce. Jezus, aby uleczyć tę ludzką pychę, idzie w przeciwną stronę, czyli umniejsza swoją boską naturę, aby podnieść z ziemi zbrukane człowieczeństwo.

3. „Ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi”. To schodzenie w dół Syna Bożego dokonało się najpierw przez wcielenie. Drugim krokiem była haniebna śmierć na krzyżu. „Uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. Mowa o posłuszeństwie Jezusa budzi skojarzenia z nieposłuszeństwem człowieka w raju, które pociągnęło ludzkość w dół, w stronę piekła. Lekarstwem na nasze nieposłuszeństwo jest doskonałe posłuszeństwo Syna, które cechuje całe Jego ludzkie życie, ale najwyższym jego stopniem jest krzyż. „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię…” Jezus schodzi na dno ludzkiego upadku, aby nas z niego wybawić. Zostaje wywyższony przez Ojca po to, aby nas pociągnąć w górę. Ludzka natura zostaje wraz z Chrystusem wyniesiona na poziom Boga. Dzięki zmartwychwstaniu człowieczeństwo Jezusa zostało włączone w tajemnicę Jego Bóstwa. Chrystus w swej ludzkiej naturze wyniesiony do boskiej chwały zasiada na tronie jako Pan. Kiedyś przyjdzie sądzić świat i wtedy Jego paschalne zwycięstwo zostanie ogłoszone już nie garstce wiernych uczniów, ale całemu światu, ludziom wszystkich epok i wszystkich ludów. Dlatego „na imię Jezusa zegnie się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych”. „Aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca”. Ostatecznie wszystko zmierza do Bożej chwały. Krzyż jest tym miejscem na ziemi, z którego wyrasta drabina ku niebu. Odtąd każde nasze uniżenie, ból, upokorzenie, ogołocenie… słowem to, co nazywamy „naszym krzyżem”, może stać się, dzięki Jezusowi, naszym wywyższeniem.

Czytania »

Marcin Zieliński w II czytaniu

|

13.04.2025 00:00 GOSC.PL

Wygrywa ten, kto się uniża

Flp 2, 6-11

Ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi (Flp 2,7)

Wygrywasz wtedy, kiedy się uniżasz. Tym zdaniem można najkrócej skomentować Chrystusową lekcję, która płynie do nas dziś z Listu św. Pawła do Filipian. O tej zasadzie Bożego Królestwa słyszymy również w hymnie Magnificat, gdzie Maryja mówi: „On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.” Maryja została wywyższona przez swoją pokorę, Jezus stał się wywyższony ponad wszystko, ponieważ potrafił zrezygnować ze czci, którą mógł dzierżyć jako w pełni Bóg i człowiek.

Zawsze, gdy słyszę ten fragment, przypomina mi się pewna historia papieża Franciszka, prawie nieznana większości katolikom. Kiedy był jeszcze arcybiskupem Buenos Aires, podczas jednego ze spotkań z Odnową Charyzmatyczną doszło do nietypowej sceny. Gdy abp. Bergoglio przemawiał ze sceny, przysłuchiwała mu się Stacey Campbell, przedstawicielka świata chrześcijan ewangelikalnych, znana w środowisku z posługi darem proroctwa. Arcybiskup Bergoglio głosił wtedy słowo oparte o powyższy fragment z Listu do Filipian. Stacey jak opowiada, była wtedy bardzo poruszona i poprosiła jednego z organizatorów, aby abp. Bergoglio mógł pomodlić się nad nią. On przystał na tę propozycję. Kiedy została zaproszona na scenę, aby przyjąć modlitwę, okazało się, że organizator nie do końca rozumiał angielski i powiedział jej, że Bergoglio zgodził się, aby to ona pomodliła się za niego. Kiedy całkowicie zaskoczona zaczęła modlitwę, Bóg dał jej w sercu przekonanie, że słowa z listu do Filipian o uniżeniu się do postaci sługi nie są jedynie teorią dla tego arcybiskupa, dlatego „Bóg wywyższy go na najwyższe miejsce w Kościele katolickim”. Kiedy to wypowiedziała, sama była zszokowana tym, co powiedziała, jednak, jak wiemy, lata później tak się właśnie stało – arcybiskup z Argentyny został papieżem. Historia ta jest opisywana w kilku książkach, które czytałem. Bóg i w naszych czasach wywyższa tych, którzy potrafią się uniżyć przed Bogiem i drugim człowiekiem. Niech ta postawa serca uwielbi Boga również w naszym życiu.

Czytania »

ks. Adam Pawlaszczyk Ewangelia z komentarzem

|

13.04.2025 00:00 GOSC.PL

Szczyt i źródło

Każdy z nas wie, co znaczy „gorąco pragnąć”. To skojarzenie pragnienia z ciepłem, ba – nawet gorącem – jest bardzo adekwatne, bo oddaje reakcję naszego organizmu na pragnienie. Wielkie pragnienie. Pragnienie, które przenika całego człowieka i nie pozwala mu myśleć o niczym innym, jak realizacja tego pragnienia. Fascynują mnie te słowa Jezusa: „Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej spożywać nie będę, aż się spełni w królestwie Bożym”. I chociaż cały opis Męki Pańskiej, który słyszymy w Niedzielę Palmową, jest bardzo dramatyczny, w tych słowach o pragnieniu Jezusa jest coś wyróżniającego moment Ostatniej Wieczerzy. Po pierwsze – pytanie: czy Jezus pragnął jej, ponieważ chciał przeżyć moment głębokiego zjednoczenia ze swoimi najbliższymi? Czy może chodziło o to, że już na wieki wieków to pragnienie dotyczyć będzie naszego zjednoczenia z Nim w czasie Eucharystii? Czy ustanawiając ją Jezus zakładał, że już do końca świata pamiątka Jego śmierci będzie szczytem i źródłem życia chrześcijańskiego, jak to podkreśla Kościół w swoim katechizmie? Czy rezygnując z niej z jakichkolwiek powodów rezygnujemy jednocześnie z tego Jezusowego pragnienia? Na kilka dni przed Wielkanocą warto sobie te pytania zadać i zastanowić się nad swoim stosunkiem do Mszy świętej. Czy poza spełnianiem obowiązku widzimy w niej również żywotność naszych chrześcijańskich postaw? Czy „źródło i szczyt” są jednocześnie źródłem i szczytem naszych pragnień? Pragnąć można wielu rzeczy, nie wszystkie pragnienia przynoszą nam prawdziwe poczucie szczęścia, jedno jest jednak pewne: „gorąco pragnąć Eucharystii” oznacza „być zjednoczonym z Jezusem”. Czego i Państwu, i sobie, niezmiennie życzę.

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. Marcin I

Dzisiejszy patron, papież Marcin I, dokładnie wiedział co musi zrobić. Wiedział także, jakie będą tego konsekwencje, ale się nie zawahał. A przynajmniej niczego takiego nie odnotowały historyczne źródła. A co odnotowały? Że jako legat papieski na cesarskim dworze w Konstantynopolu dokładnie zapoznał się z panującymi tam porządkami i doktryną monoteletyzmu. Zapoznał i postanowił jej przeciwdziałać, w czym pomógł mu szybki wybór na papieża. Ponieważ wiedział, że jego kandydatura nie spotka się z aprobatą cesarza, nie wysłał poselstwa do Konstantynopola z prośbą o zatwierdzenie swojego wyboru na Stolicę Piotrową. Zamiast tego jako nowy papież zaczął dynamicznie działać, by monoteletyzm został odrzucony jako herezja. Synod na Lateranie, obłożenie klątwą sprzyjających mu patriarchów Konstantynopola i Aleksandrii, w końcu list do cesarza wzywający go do odrzucenia herezji. To wszystko papież Marcin I zdążył zrobić zanim został aresztowany przez wysłanników cesarza i odwieziony do Konstantynopola, gdzie stanął przed sądem pod zarzutem bezprawnego ogłoszenia się papieżem. Umarł na wygnaniu z dala od Rzymu w roku 655, a 25 lat później ogłoszono jego podwójne zwycięstwo. Herezja monoteletyzmu została całkowicie odrzucona, a on sam, św. Marcin I, został uznany za ostatniego w dziejach papieża-męczennika.

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

13.04.2025 00:00 GOSC.PL

Zapowiedź cierpiącego Mesjasza
Iz 50,4-7

Zobacz cykl audycji Radia eM:

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.