W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: „Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?”
On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.
Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.
Kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Mt 18,5
Dziś wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów. Stąd Ewangelia, w której Jezus o nich wspomina. Mówi: nie gardźcie dziećmi, nie krzywdźcie ich, bo one mają możnych orędowników w niebie! Co więcej, mówi Jezus, że każdy z nas powinien stać się jak dziecko, bo inaczej nie wejdzie do królestwa niebieskiego. Jak to zrobić? Ano całkowicie oddać się Bogu, zaufać Mu, tak jak ufa swoim rodzicom zdane na ich pomoc dziecko. Ale dziś zauważmy przede wszystkim to, że przyjęcie dziecka – jak mówi Jezus – to przyjęcie Jego samego. Ważne i piękne w czasach, w których skazanie na śmierć dziecięcia przygotowującego się w łonie matki do przyjścia na świat niektórzy uważają wręcz za prawo człowieka! Bóg kocha to, co małe, kocha to, co wedle ludzkiej miary nie znaczy nic albo najwyżej niewiele. I nas Bóg kocha. Choć w ogromnym świecie moglibyśmy być dla niego nic nieznaczącym pyłkiem.