Spór między prezydentem a obozem PiS nie sprowadza się do drobnych szczegółów, lecz ma podłoże merytoryczne. W interesie „dobrej zmiany" jest jak najszybciej go zakończyć i nie eksponować na zewnątrz.
Konflikt między „dużym pałacem" a „ośrodkiem władzy na Nowogrodzkiej" często jest sprowadzany do sporu o formę i szybkość przeprowadzanych zmian. Owszem niewątpliwie różnice na tym polu istnieją. Obrazowo opisuje je np. marszałek Senatu Stanisław Karczewski w wywiadzie, który ukazał się w najnowszym wydaniu "Gościa Niedzielnego". - W każdym środowisku są jastrzębie i gołębie – zwolennicy radykalnych, szybkich działań i tacy, którzy są bardziej umiarkowani. Według mnie takie różnice nie doprowadzą do pęknięcia w naszym obozie, bo cel jest wspólny – dobra zmiana dla Polski. Trzeba rozmawiać i znaleźć rozwiązanie, które zdoła pogodzić oczekiwania jastrzębi i gołębi – mówi koncyliacyjnie marszałek Karczewski. Co więcej deklaruje, że jest za tym, aby Andrzej Duda był kandydatem PiS na prezydenta w czasie następnych wyborów. W podobnym tonie wypowiada się Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Gazety Polskiej. – Jesteśmy zdeterminowani, aby nie dopuścić do podziału obozu dobrej zmiany. Zrobimy wszystko, aby utrzymać jedność, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Nie możemy i nie zgodzimy się na zmiany pozorne, szczególnie w sferach, w których zmiany są możliwe bardzo rzadko. A wymiar sprawiedliwości jest taką właśnie sferą. Jednak naprawdę głęboko wierzę w to, że do porozumienia dojdziemy, a rozbieżności są jedynie skutkiem paru niefortunnych okoliczności – stwierdził prezes PiS. I dalej stawia tezę, że konflikt między prezydentem Dudą a ministrem sprawiedliwości sprowadza się do sporu „pokoleniowego między czterdziestolatkami".
Nie zgadzam się, że rozbieżności są skutkiem „paru niefortunnych okoliczności", a tym bardziej „sporu pokoleniowego". Być może rzeczywiście te elementy są jego częścią, ale nie najważniejszą. Wbrew zaklinaniu rzeczywistości jest to przede wszystkim konflikt merytoryczny, który sprowadza się do modelu demokracji, a ściślej zakresu wpływu władzy ustawodawczej i wykonawczej na sądowniczą. Prezydent popiera koncepcję PiS, aby sędziów KRS wybierali posłowie, a więc, aby istniała pośrednia forma kontroli. Jednak zdecydowanie nie zgadza się, aby sędziów do tego gremium wybierała tylko jedna partia oraz, aby o składzie Sądu Najwyższego decydował minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Nie będę w tym miejscu rozważał kto ma rację, bo chcę zwrócić uwagę na inny problem, ale jak widać różnice są merytoryczne. Jednak nie oznacza to, że nie można uzyskać porozumienia, co więcej uważam, że jest ono konieczne. Mówi o nim prezes PiS, który w to „głęboko wierzy", spór próbuje łagodzić marszałek Karczewski. Tyle, że inni przedstawiciele obozu rządzącego i prezydenta swoimi konfrontacyjnymi wypowiedziami podnoszą temperaturę konfliktu. Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki zasugerował, że prezydent broni postkomunistycznego układu. - W Polsce od kiedy pamiętam było tak, że jak dekomunizacja w różnych obszarach państwa była blisko, to zawsze ktoś wymiękał. Z kolei prezydencki minister Krzysztof Łapiński odparował, że gdyby nie wygrana prezydenta Patryk Jaki „byłby poza parlamentem lub siedziałby w ławach opozycji". Przykłady tego rodzaju wymiany zdań, a nawet jeszcze ostrzejszych wypowiedzi, można mnożyć, nie mówiąc o ujawnianiu informacji, które mają zdyskredytować pracowników prezydenta. Chcę zdecydowanie podkreślić, że publiczne „pranie brudów" jest poważnym błędem. Z jednej strony osłabia autorytet prezydenta, a z drugiej obozu władzy. Spory powinny być załatwiane w rodzinie, a nie na forum publicznym. Osobiste ambicje uczestników tego konfliktu nie powinny niszczyć obozu „dobrych zmian". Jeśli za 2,5 roku Andrzej Duda będzie kandydatem PiS na w wyborach prezydenckich to z perspektywy tej partii osłabianie jego osoby obecnie jest wręcz szkodliwie. Z drugiej strony w elektoracie PiS jest nie tylko „twarde jądro", ale także osoby o poglądach centrowych, które podzielają stanowisko prezydenta w sprawie ustaw sądowych zaproponowanych przez PiS. Ataki na prezydenta mogą być przez to środowisko odebrane w taki sposób, że w obozie zmian nie ma dla nich miejscach, może się więc poczuć wypychanie z niego. To z kolei może się odbić negatywnie na wyniku w wyborach do parlamentu i w konsekwencji doprowadzić do utraty przez PiS większości w Sejmie i Senacie, co rzeczywiście oznaczałoby zahamowanie reform. Obóz zmiany na eskalacji konfliktu między PiS a prezydentem może bardzo dużo stracić, a nic nie zyskać. W sprawie reformy sądownictwa na pewno można uzyskać porozumienie do zaakceptowania przez obie strony. Swary i kłótnie z pewnością obozowi "dobrej zmiany" bardzo szkodzą.
Bogumił Łoziński Zastępca redaktora naczelnego i kierownik działu „Polska”. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, z Prymasem Polski kard. Józefem Glempem na czele, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”.
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego