Dr Szeligowski: Ukraińcy mogli być w szoku, jak dobrze im poszło spotkanie w Arabii Saudyjskiej

O negocjacjach amerykańsko-ukraińśkich, wnioskach wyciągniętych po katastrofie w Białym Domu i czerwonych liniach, jakie stawia Kijów z dr. Danielem Szeligowskim z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawia Wojciech Teister. Dziś publikujemy część pierwszą rozmowy.

17.03.2025 19:10 Gość Niedzielny

dodane 17.03.2025 19:10
0

​​​​​​​Wojciech Teister: Gdy w sierpniu rozmawialiśmy o możliwych wariantach rozwoju sytuacji Ukrainy po wyborach w Stanach Zjednoczonych, zwrócił Pan uwagę, że największym problemem europejskich sojuszników Ukrainy jest brak strategii wyjścia z konfliktu oraz reaktywność i opieszałość w działaniu. Czy odsunięcie Europy od stołu negocjacyjnego, które widzimy obecnie jest konsekwencją tych błędów?

Dr Daniel Szeligowski: Moim zdaniem w Europie od początku wojny była pewna pustka koncepcyjna odnośnie do zakończenia tego konfliktu. Nie było żadnej teorii zwycięstwa, żadnego pomysłu na to, jak ten konflikt zakończyć. Tak naprawdę było oczekiwanie, że w imieniu Europejczyków zrobią to Stany Zjednoczone, posadzą za stołem rozmów Ukrainę i Rosję oraz, że Stany Zjednoczone będą za tym stołem siedziały po stronie ukraińskiej i naciskały na Rosję. I teraz oczywiście po wygranej Trumpa, Stany weszły w te buty, które im przygotowano, aczkolwiek nie do końca w takiej roli, na jaką liczyły Europa i Ukraina. Zamiast być w negocjacjach ukraińskim partnerem, Stany uznały, że będą neutralnym pośrednikiem. Dodatkowo jakakolwiek pomoc dla Ukrainy stała się w tej sytuacji instrumentem nacisku. To jest oczywiście rezultat braku jakiegokolwiek pomysłu w Europie jak również rezultat tej europejskiej opieszałości, bo wszyscy mówili o budowaniu pozycji negocjacyjnej ukraińskiej, ale konkretnych działań w tym celu było bardzo mało. I to jest dość trudna sytuacja dla Ukrainy, ponieważ brakuje tej części amerykańskiej układanki, która miała być po stronie ukraińskiej.

Czy terapia szokowa, jaką Europie zafundował prezydent Trump, przybliży nas do zbudowania spójnej, europejskiej wizji zakończenia tego konfliktu, pomimo tak dużych różnic w interesach poszczególnych państw europejskich?

Myślę, że na pewno rośnie przekonanie o tym, że Europa musi stanąć na własnych nogach. Że potrzebuje jeszcze obecności Amerykanów tutaj w krótkim okresie, zanim to się stanie, ale będzie musiała stanąć na własnych nogach. I dopiero wchodzimy w dyskusję, jak to zrobić. I tutaj nie ma na razie zgody. Zgoda jest co do tego, że musimy być samowystarczalni, albo przynajmniej autonomiczni w sensie bezpieczeństwa. Myślę jednak, że będziemy mieli długie dyskusje, kto będzie musiał za to zapłacić, kto na tym ewentualnie zarobi, kiedy, jak. To wszystko jest jeszcze przed nami. Moim zdaniem na razie z tych wszystkich spotkań, szczytów i dyskusji mamy więcej idei niż konkretnych rozwiązań.

Jest za dużo ośrodków decyzyjnych i zbyt dużo różnych krajowych interesów.

Zgadzam się, dlatego myślę, że coraz częściej będziemy szli w kierunku różnego rodzaju koalicji chętnych. W różnych sprawach będzie się więc tworzyła Europa wielu prędkości. Ci, którzy są zdecydowani iść dalej, działać, konkretne propozycje wdrażać, będą w procesie decyzyjnym. Kto nie będzie na to gotowy, to po prostu zostanie na uboczu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..