Nie ma powodów do paniki

W Poznaniu podobno dyrektorzy szkół zabronili dzieciom wychodzić na dwór, a rodzice wymieniają się mrożącymi krew w żyłach SMS’ami. Telefony w szpitalach urywają się, bo zaniepokojeni ludzie dzwonią i pytają o radę. W mieście wybuchła plotka, że z powodu awarii elektrowni atomowej na Ukrainie, radioaktywna chmura sunie nad Polskę.          

Po pierwsze, nie ma żadnego powodu by w te plotki wierzyć. Rzeczywiście, kilka dni temu w jednej z ukraińskich elektrowni miał miejsce „incydent”, który spowodował wyłączenie jednego z reaktorów. Pisaliśmy o tym w "Gościu" jako jedni z pierwszych. Nie doszło jednak do żadnego wycieku, ani wydostania się poza rdzeń reaktora materiałów radioaktywnych w jakikolwiek inny sposób. W elektrowni na Zaporożu w jednym z bloków uszkodzone zostało uzwojenie „przekładnika prądowego transformatora potrzeb własnych bloku”. Zepsuł się jeden z elementów, który zapewnia zasilanie dla urządzeń znajdujących się na terenie elektrowni. W takiej sytuacji zadziałał system awaryjny i wyłączył reaktor. Na żadnym etapie tej procedury nie było zagrożone życie ani zdrowie ludzi. Ani na Ukrainie, ani w Polsce.

Zarówno Państwowa Agencja Atomistyki, jak i Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, nie widzą powodów do paniki. Nie zostało wykryte podwyższone tło promieniowania.