Teza Jarosława Kaczyńskiego, że tylko PiS ma prawo reprezentować prawicę, to błąd, który może odbić się negatywnie w wyborach parlamentarnych.
03.09.2013 13:58 GOSC.PL
Teza Jarosława Kaczyńskiego, że tylko PiS ma prawo reprezentować prawicę jest jedną z naczelnych zasad politycznych jaką sformułował. Rozwijając ją twierdzi, że kto atakuje PiS ten rozbija prawicę, a idąc dalej podkreśla, że działa na szkodę Polski, gdyż jedynie PiS może ją uratować z kryzysu w jakim się znalazła pod rządami Platformy Obywatelskiej. Mówiąc w skrócie – szkodzenie PiS jest szkodzeniem Polsce. Powtórzył ją w czasie kampanii w wyborach uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu, które odbędą się 8 września. Adresatem stwierdzenia, że „każdy kto działa przeciw PiS rozbija prawicę” był Zbigniew Ziobro, bowiem kandydaci PiS i SP walczą o miejsce w Senacie.
Tezy Jarosława Kaczyńskiego o jedności prawicy uważam za błędne. Po pierwsze z powodów merytorycznych – gdyby je uznać, w konsekwencji trzeba by ogłosić dogmat o nieomylności PiS w sprawie tego, co jest dobre dla Polski, a więc uznać, że PiS zawsze i we wszystkim ma rację, co oczywiście nie jest prawdą. Przykładem błędu PiS była m.in. postawa wobec próby konstytucyjnego wzmocnienia ochrony życia, która zakończyła się sporem z Markiem Jurkiem i jego wystąpieniem z partii. Drugim powodem są względy strategiczne. PiS dąży do jak największego zwycięstwa w wyborach parlamentarnych. Uzyskując obecnie bardzo dobre wyniki w sondażach, jego zwycięstwo jest bardzo prawdopodobne, ale może się zdarzyć, że nie utworzy rządu, gdyż PO wraz z SLD uzyska większość. Taki scenariusz jest prawdopodobny. W tej sytuacji PiS powinno nie tylko rozszerzać własny elektorat, ale także szukać sojuszników, którzy mają poparcie wyborców z różnych powodów nie głosujących na PiS. Jarosław Kaczyński nawet poszedł w tym kierunku, podpisując półtorej roku temu porozumienie z Prawicą Rzeczpospolitej Marka Jurak, które zakłada współpracę wyborczą, w tym wspólne listy wyborcze, ale z zachowaniem odrębności politycznych obu ugrupowań. Do podobnego porozumienia powinno dojść z Solidarną Polską, bowiem poza ambicjami przywódców, oba ugrupowania mają zbliżony program. Aby prawica zdobyła władzę i mogła przeprowadzić gruntowne zmiany potrzebna jest większość konstytucyjna, a mało prawdopodobne, aby sam PiS ją zdobył. Polem do zagospodarowania są wyborcy centroprawicowi, zrażeni nieudolnością PO, ale obawiający się radykalizmu PiS. Być może o ich głosy mogłoby powalczyć ugrupowanie Jarosława Gowina, bo, że zostanie on wyrzucony z PO i będzie chciał założyć własne ugrupowanie to więcej niż pewne. Lista wyborcza prawicy, z dominującą pozycją PiS jako zdecydowanie największej partii, z której startują również inne ugrupowania odwołujące się do wartości prawicowych, a po zwycięstwie tworzą koalicję rządową, wydaje się racjonalną drogą do zwycięstwa. Wcześniejsze doświadczenia pokazały, że wyborcy premiują za jedność.
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego