Zakłada, że mówi o sprawie znanej wtedy w Jerozolimie wszystkim. Ukrzyżowanie Jezusa i Jego śmierć były przecież faktami powszechnie znanymi. Święty Piotr jednak starał się wyjaśnić słuchaczom głębszy sens tego wydarzenia.
Przedstawiona przez Piotra prawda była oczywista: „Jezusa Nazarejczyka (…) przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście”. Ale czy ocenę tego faktu słuchacze mogli przyjąć spokojnie? „Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Boga został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci”. Słuchacze apostoła nie byli przygotowani na to, by działalność Jezusa z Nazaretu określić jako potwierdzoną przez Boga. Tym bardziej nie byli gotowi przyjąć do wiadomości, że On został wskrzeszony. Przecież wielu z nich uznało powszechnie znany fakt ukrzyżowania i śmierci za koniec misji nauczyciela z Nazaretu.
I w tym momencie swego przemówienia św. Piotr odwołuje się do argumentacji biblijnej. Dla Żydów tamtego czasu istotne było dowodzenie za pośrednictwem tekstów biblijnych. Apostoł przywołuje psalmistę, króla Dawida, który był nie tylko Bożym pieśniarzem i władcą, ale też przedstawicielem rodu, z którego miał się narodzić oczekiwany Mesjasz. Psalmista Dawid opiewa Bożą opiekę, Pana, który staje „po mojej prawicy”. Starotestamentowy pieśniarz jest prorokiem zapowiadającym czasy mesjańskie, w katechezie św. Piotra wieści nie o sobie (bo Dawid umarł), ale o oczekiwanym Mesjaszu: „Nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec rozkładowi”. To sens wydarzeń, o których wiedzą Żydzi obecni w Jerozolimie. Ten, który został zabity i pogrzebany, nie spoczywa w grobie i nie uległ rozkładowi, bo zmartwychwstał. „Jesteśmy tego świadkami” – mówi św. Piotr i nie kłamie. Jego słowa potwierdzają ewangeliczne teksty dotyczące spotkań ze Zmartwychwstałym. Wśród nich czytana dziś Łukaszowa opowieść o spotkaniu z Panem Jezusem uczniów, którzy szli do Emaus i tam poznali Pana „przy łamaniu chleba”.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Chodzi o tak zwany grzech pierworodny? Owszem, ale nie tylko. Grzechy, jak zniszczone dawne fotografie, przekazywane z pokolenia na pokolenie. „Cała matka”, „wykapany tatuś” – słyszymy nie tylko wtedy, gdy ktoś stwierdzi uderzające podobieństwo do rodziców, ale też wtedy, gdy popiszemy się podobnym do nich wybuchem gniewu, sknerstwem czy sztuką wciskania innym kłamstewek. Według Erica Berne’a każdy z nas ma w głowie „przepis” na własne życie. Określa on mniej więcej to, kim jestem, do czego dążę i jak to osiągnę. Najistotniejsze treści owego skryptu pochodzą od rodziców. Często są to „skrypty przegrywające”. Zawierają pułapkę ograniczającą osobisty rozwój i niezależność. Składają się na nie ślady pamięciowe typu: „jesteś osioł”, „nic z ciebie nie będzie”, „zachowujesz się jak baba” albo odwrotnie: „masz być doskonały”, „zawiodłem się na tobie”, „nikomu nic nie zawdzięczaj”. Najlepszy przepis na porażkę. Pomijam fakt, ile ewidentnych grzechów rodziców spada na dzieci: przemoc, chorobliwa podejrzliwość, brak przebaczenia… Zdaniem Ronalda Lainga nie potrafimy wyswobodzić się z naszych „rodzinnych scenariuszy”, bo nawet nie wiemy o ich istnieniu. One sprawiają, że nieraz automatycznie powtarzamy błędy, które niszczyły życie naszych przodków. Dlatego nasze najbliższe relacje muszą przechodzić przez Chrystusa, być przez Niego uzdrowione. Dlatego Jezus powiedział: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). I nie mówił tego przeciwko rodzicom, bo im miał do powiedzenia to samo. Potrzebujemy wykupienia z gąszczu determinizmów i zależności. A do tego trzeba krwi. I to krwi kogoś niewinnego, czyli wolnego. Bo tylko wolny potrafi kochać. Toteż Bóg przewidział „Chrystusa jako baranka niepokalanego i bez zmazy”.
Wykupieni z tego świata poczujemy się nieco jak „na obczyźnie”. Ten świat jest w ręku diabła – sam się do tego przyznał, gdy dręczył Jezusa pokusami. Jezus mówił o swych uczniach: „Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata” (J 17,16); „Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” (1 J 2,15). – Co tu jeszcze robisz? To Babilon. Opuść go! – Sam nie potrafię. – Nie martw się, On cię wykupił. Chrześcijanie służą temu światu, ale go nie kochają. Kochają inny, ku któremu zmierzają. Odważnie stąpają po tej ziemi, nosząc już w kieszeni paszporty niebieskie. Żyją jak cudzoziemcy w obcym świecie. Coś takiego oznacza słowo paroikos – parafianin. Obywatel innego Królestwa. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
1. W dwóch uczniach przybitych przez dramat krzyża można zobaczyć uniwersalny obraz ludzi dotkniętych przez cierpienie, przeżywających stratę, zamkniętych w bólu. Ich świat się zawalił. Idą przytłoczeni. Nie widzą przyszłości. Jezus to wszystko zmienia. Jak to robi? Prześledźmy najważniejsze etapy tej uzdrawiającej terapii.
2. „Przybliżył się i szedł z nimi”. Jezus delikatnie wchodzi w świat ich cierpienia, rozczarowania. Niczego nie tłumaczy, nic nie mówi. Po prostu jest. Idzie z nimi, czyli dzieli ich drogę pełną bólu. Miłująca obecność. To jest pierwsze. A potem stawia pytanie, które wyzwala opowieść. Uczniowie dzielą się swoimi przeżyciami. A Jezus słucha ich cierpliwie, puszcza mimo uszu gorzką uwagę, że jest jedynym, który nie wie, co się stało. Pozwala, aby wypowiedzieli swój ból. Uczniowie znają doskonale historię Jezusa, wiedzą już nawet o pustym grobie. Brakuje im klucza do całości. Nie widzą sensu tych wydarzeń. Z ich opowieści nie wynika wcale, że Jezus jest zbawcą, ale raczej rozczarowaniem. Wiele wiedzą, ale nic nie rozumieją. Cierpienie odbiera poczucie sensu. Jakby przekreśla wszystko. A jednak i cierpienie ma swoje miejsce w Bożym planie.
3. I to właśnie próbuje przekazać im Jezus. „O nierozumni i leniwi w sercu” (tłumaczenie Biblii Paulistów). Człowiek pogrążony w smutku nie myśli logicznie. Ta niezdolność do myślenia wiąże się z sercem. Uczniowie są całkowicie zanurzeni we własnym bólu. Skupiają się tylko na nim. Na ich sercach spoczywa kamień, który spoczął na grobie Pana. Sami powiedzą na końcu tej historii, że ich serca nie płoną, dlatego nie dochodzi do nich nauczanie Jezusa. Pan, sięgając do Pisma, pokazuje im, że cierpienie jest częścią Bożego planu. Krzyż jest niezbędnym etapem, ale nie jest kresem.
4. „On okazywał, jakoby miał iść dalej”. Jezus się nie narzuca. Zostawia przestrzeń dla ich decyzji. Czeka, aż obudzi się w uczniach wola życia, wola spotkania. Wiara wymaga decyzji. Człowiek musi zrobić krok, choćby mały, w stronę Boga. Powiedzieć: „zostań, Panie” i zaprosić Go do swojego domu, do swojego życia i cierpienia. Wiara zawsze rodzi się z wolności.
5. Łamanie chleba w Emaus to oczywiście obraz Eucharystii. Sakramentalny znak odblokowuje uczniów, otwiera im oczy. Sakramenty pełnią dziś tę samą funkcję. Budzą serca do wierzenia. Zwłaszcza Eucharystia, w której Pan daje nam do jedzenia siebie samego. Dopiero wtedy, kiedy obudzi się serce, umysł zaczyna właściwie pracować. Wszystko składa się w całość. Krzyż przestaje być zamkniętą bramą. Staje się bramą otwartą do nieba. Jezus zniknął, ale oni są już inni. Ich serca płoną radością życia i nadzieją. Wracają do Jerozolimy, aby świadczyć o zmartwychwstaniu. Jezus przybliża się do mnie i do ciebie. Właśnie teraz, gdy jesteśmy tak zagubieni z powodu pandemii. Leczy nasze rany. Zostań, Panie, z nami!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.