W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Wtedy Maryja rzekła:
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
Nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki.
Błogosławiona jesteś między niewiastami. Łk 1,42
Być błogosławionym to być w-niebo-wziętym. Tego doświadcza Maryja w domu Elżbiety oraz w ostatnim dniu swego ziemskiego życia. Odległość między niebem a ziemią nie jest tak wielka, jak nam się wydaje. To, co niebiańskie, przychodzi na ziemię, a to, co ziemskie, unosi się ku niebu zawsze, gdy człowiek błogosławi. Odległości skracają się wtedy niewyobrażalnie. Jedno słowo wypowiedziane z głębi serca, nazywające dobro po imieniu, opisujące to, co tak ulotne i nieoczywiste, zmienia nie tylko wyraz twarzy drugiego. Zmienia życie człowieka. Unosząc go ku niebu. Ku Bogu. Jak Maryję.