Nigdy więcej przemocy! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzm! – wołał na zakończenie spotkania w Asyżu Benedykt XVI.
28.10.2011 07:02 GOSC.PL
Trudno było znaleźć, zarówno wśród uczestników spotkania, jak i wśród obserwujących je dziennikarzy, kogoś, komu nie zakręciła się łza w oku, kiedy na placu przed Bazyliką Św. Franciszka w dłoniach wszystkich przywódców religijnych zapłonęły lampy – światło symbolizujące pokój. Wzruszenie ogarnęło niejednego – także dopadło i mnie – kiedy obecni na placu wymienili szczery i serdeczny uścisk pokoju, a w niebo wzbiło się 16 białych gołębic. Franciszkanie wypuścili je z rąk z górnych balkonów bazyliki. Na placu w symbolicznej ciszy wszyscy modlili się – zgodnie z zaproszeniem Papieża – „na swój sposób, w sercu, o pokój na ziemi”. Ostre słońce przebiło się zza mgły, a jego promienie grzały twarze zgromadzonego tłumu. Cisza była tak przejmująca, że w powietrzu czuło się unoszącą się modlitwę. W różnych językach, w myślach i na różny sposób w sercach chrześcijan i innych wyznawców religii. W sercach tych, którzy zamykali oczy na znak skupienia, łącząc się z Bogiem.
Na placu, który przed przybyciem delegatów i przywódców religii tętnił życiem, zapanowała atmosfera refleksji, zadumy i medytacji. Padło wiele ważnych i konkretnych słów i zobowiązań. Przedstawiciele wszystkich religii złożyli przyrzeczenia. Na wstępie kard. Jean-Louis Tauran, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego mówił: „Każdy z nas powróci do swoich krajów, do domu, jako świadek pokoju, zaniesie do swojego kraju to przesłanie: pokój jest możliwy nawet dzisiaj”. Kard Tauran podsumował – nieco pod prąd komentarzom i zarzutom o brak modlitwy w czasie tegorocznego Dnia refleksji i MODLITWY o pokój: „Do ostatniej stacji dzisiejszej naszej pielgrzymki, naszego święta, dotarliśmy w ciszy, która stała się modlitwą. Nieśmy ją na wszystkie krańce ziemi”.
Jako pierwszy z przywódców religijnych przyrzeczenie złożył Bartłomiej I: „By budować pokój trzeba kochać innych, bliskich respektując ich odmienność. Wiedzeni tym przekonaniem dołożymy wszelkich starań by budować pokój”. Kolejnych religijnych przywódców – luteran, sikhów, buddystów, baptystów, anglikanów, Żydów, baptystów – do mikrofonu na środku podium prowadzili sekretarze różnych chrześcijańskich kongregacji. Przywódcy zobowiązywali się do przestrzegania praw człowieka, wolności przekonań, pokoju, wspierania kultury dialogu, do stania u boku ubogich i opuszczonych w przekonaniu, że nie można być szczęśliwym w pojedynkę, do utożsamiania się z bólem ludzi dotkniętych przemocą i złem. Wszystko odbywało się w niezwykle podniosłej atmosferze, przy akompaniamencie muzyki kanonów z Taize oraz innych fragmentów medytacyjnych granych na flecie lub skrzypcach. Przerywnikiem, ale i doskonałym uzupełnieniem tej niezwykłej sceny, był taniec młodych przedstawicieli różnych wyznań. Z szali układali oni dywan pokoju przed Papieżem, u stóp rabinów, buddystów, anglikanów, muzułmanów. Śpiewali też modlitwę św. Franciszka:
O Panie, uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju,
abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
światło tam, gdzie panuje mrok;
radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw abym mógł,
nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać;
albowiem dając, otrzymujemy;
wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
a umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Postać Biedaczyny, autora pieśni, przywołano kilkakrotnie. Zresztą wszyscy na zakończenie oddali mu cześć przy jego grobie, w krypcie bazyliki. Wszyscy – także niechrześcijanie. Bo o naszym świętym cały świat, nawet niewierzący, mówi jako o „pierwszym orędowniku pokoju”.
Joanna Bątkiewicz-Brożek
Nigdy więcej przemocy! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzm! – wołał na zakończenie spotkania w Asyżu Benedykt XVI.
28.10.2011 07:02 GOSC.PL
Trudno było znaleźć, zarówno wśród uczestników spotkania, jak i wśród obserwujących je dziennikarzy, kogoś, komu nie zakręciła się łza w oku, kiedy na placu przed Bazyliką Św. Franciszka w dłoniach wszystkich przywódców religijnych zapłonęły lampy – światło symbolizujące pokój. Wzruszenie ogarnęło niejednego – także dopadło i mnie – kiedy obecni na placu wymienili szczery i serdeczny uścisk pokoju, a w niebo wzbiło się 16 białych gołębic. Franciszkanie wypuścili je z rąk z górnych balkonów bazyliki. Na placu w symbolicznej ciszy wszyscy modlili się – zgodnie z zaproszeniem Papieża – „na swój sposób, w sercu, o pokój na ziemi”. Ostre słońce przebiło się zza mgły, a jego promienie grzały twarze zgromadzonego tłumu. Cisza była tak przejmująca, że w powietrzu czuło się unoszącą się modlitwę. W różnych językach, w myślach i na różny sposób w sercach chrześcijan i innych wyznawców religii. W sercach tych, którzy zamykali oczy na znak skupienia, łącząc się z Bogiem.
Na placu, który przed przybyciem delegatów i przywódców religii tętnił życiem, zapanowała atmosfera refleksji, zadumy i medytacji. Padło wiele ważnych i konkretnych słów i zobowiązań. Przedstawiciele wszystkich religii złożyli przyrzeczenia. Na wstępie kard. Jean-Louis Tauran, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego mówił: „Każdy z nas powróci do swoich krajów, do domu, jako świadek pokoju, zaniesie do swojego kraju to przesłanie: pokój jest możliwy nawet dzisiaj”. Kard Tauran podsumował – nieco pod prąd komentarzom i zarzutom o brak modlitwy w czasie tegorocznego Dnia refleksji i MODLITWY o pokój: „Do ostatniej stacji dzisiejszej naszej pielgrzymki, naszego święta, dotarliśmy w ciszy, która stała się modlitwą. Nieśmy ją na wszystkie krańce ziemi”.
Jako pierwszy z przywódców religijnych przyrzeczenie złożył Bartłomiej I: „By budować pokój trzeba kochać innych, bliskich respektując ich odmienność. Wiedzeni tym przekonaniem dołożymy wszelkich starań by budować pokój”. Kolejnych religijnych przywódców – luteran, sikhów, buddystów, baptystów, anglikanów, Żydów, baptystów – do mikrofonu na środku podium prowadzili sekretarze różnych chrześcijańskich kongregacji. Przywódcy zobowiązywali się do przestrzegania praw człowieka, wolności przekonań, pokoju, wspierania kultury dialogu, do stania u boku ubogich i opuszczonych w przekonaniu, że nie można być szczęśliwym w pojedynkę, do utożsamiania się z bólem ludzi dotkniętych przemocą i złem. Wszystko odbywało się w niezwykle podniosłej atmosferze, przy akompaniamencie muzyki kanonów z Taize oraz innych fragmentów medytacyjnych granych na flecie lub skrzypcach. Przerywnikiem, ale i doskonałym uzupełnieniem tej niezwykłej sceny, był taniec młodych przedstawicieli różnych wyznań. Z szali układali oni dywan pokoju przed Papieżem, u stóp rabinów, buddystów, anglikanów, muzułmanów. Śpiewali też modlitwę św. Franciszka:
O Panie, uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju,
abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
światło tam, gdzie panuje mrok;
radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw abym mógł,
nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać;
albowiem dając, otrzymujemy;
wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
a umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Postać Biedaczyny, autora pieśni, przywołano kilkakrotnie. Zresztą wszyscy na zakończenie oddali mu cześć przy jego grobie, w krypcie bazyliki. Wszyscy – także niechrześcijanie. Bo o naszym świętym cały świat, nawet niewierzący, mówi jako o „pierwszym orędowniku pokoju”.
Joanna Bątkiewicz-Brożek
Nigdy więcej przemocy! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzm! – wołał na zakończenie spotkania w Asyżu Benedykt XVI.
28.10.2011 07:02 GOSC.PL
Trudno było znaleźć, zarówno wśród uczestników spotkania, jak i wśród obserwujących je dziennikarzy, kogoś, komu nie zakręciła się łza w oku, kiedy na placu przed Bazyliką Św. Franciszka w dłoniach wszystkich przywódców religijnych zapłonęły lampy – światło symbolizujące pokój. Wzruszenie ogarnęło niejednego – także dopadło i mnie – kiedy obecni na placu wymienili szczery i serdeczny uścisk pokoju, a w niebo wzbiło się 16 białych gołębic. Franciszkanie wypuścili je z rąk z górnych balkonów bazyliki. Na placu w symbolicznej ciszy wszyscy modlili się – zgodnie z zaproszeniem Papieża – „na swój sposób, w sercu, o pokój na ziemi”. Ostre słońce przebiło się zza mgły, a jego promienie grzały twarze zgromadzonego tłumu. Cisza była tak przejmująca, że w powietrzu czuło się unoszącą się modlitwę. W różnych językach, w myślach i na różny sposób w sercach chrześcijan i innych wyznawców religii. W sercach tych, którzy zamykali oczy na znak skupienia, łącząc się z Bogiem.
Na placu, który przed przybyciem delegatów i przywódców religii tętnił życiem, zapanowała atmosfera refleksji, zadumy i medytacji. Padło wiele ważnych i konkretnych słów i zobowiązań. Przedstawiciele wszystkich religii złożyli przyrzeczenia. Na wstępie kard. Jean-Louis Tauran, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego mówił: „Każdy z nas powróci do swoich krajów, do domu, jako świadek pokoju, zaniesie do swojego kraju to przesłanie: pokój jest możliwy nawet dzisiaj”. Kard Tauran podsumował – nieco pod prąd komentarzom i zarzutom o brak modlitwy w czasie tegorocznego Dnia refleksji i MODLITWY o pokój: „Do ostatniej stacji dzisiejszej naszej pielgrzymki, naszego święta, dotarliśmy w ciszy, która stała się modlitwą. Nieśmy ją na wszystkie krańce ziemi”.
Jako pierwszy z przywódców religijnych przyrzeczenie złożył Bartłomiej I: „By budować pokój trzeba kochać innych, bliskich respektując ich odmienność. Wiedzeni tym przekonaniem dołożymy wszelkich starań by budować pokój”. Kolejnych religijnych przywódców – luteran, sikhów, buddystów, baptystów, anglikanów, Żydów, baptystów – do mikrofonu na środku podium prowadzili sekretarze różnych chrześcijańskich kongregacji. Przywódcy zobowiązywali się do przestrzegania praw człowieka, wolności przekonań, pokoju, wspierania kultury dialogu, do stania u boku ubogich i opuszczonych w przekonaniu, że nie można być szczęśliwym w pojedynkę, do utożsamiania się z bólem ludzi dotkniętych przemocą i złem. Wszystko odbywało się w niezwykle podniosłej atmosferze, przy akompaniamencie muzyki kanonów z Taize oraz innych fragmentów medytacyjnych granych na flecie lub skrzypcach. Przerywnikiem, ale i doskonałym uzupełnieniem tej niezwykłej sceny, był taniec młodych przedstawicieli różnych wyznań. Z szali układali oni dywan pokoju przed Papieżem, u stóp rabinów, buddystów, anglikanów, muzułmanów. Śpiewali też modlitwę św. Franciszka:
O Panie, uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju,
abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
światło tam, gdzie panuje mrok;
radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw abym mógł,
nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać;
albowiem dając, otrzymujemy;
wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
a umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Postać Biedaczyny, autora pieśni, przywołano kilkakrotnie. Zresztą wszyscy na zakończenie oddali mu cześć przy jego grobie, w krypcie bazyliki. Wszyscy – także niechrześcijanie. Bo o naszym świętym cały świat, nawet niewierzący, mówi jako o „pierwszym orędowniku pokoju”.
Joanna Bątkiewicz-Brożek