Jedni mówią, że prawdą jest to, co użyteczne, inni – że prawda zależy od kontekstu kulturowego.
Spór o właściwą odpowiedź na słynne pytanie Poncjusza Piłata toczy się nieprzerwanie od stuleci. Stanowisko Arystotelesa czy św. Tomasza z Akwinu, że prawda istnieje obiektywnie, jest dziś coraz mocniej kwestionowane. Jedni (całkiem serio) mówią, że prawdą jest to, co użyteczne, inni – że prawda zależy od kontekstu kulturowego (też serio). Postmoderniści w ogóle kwestionują uniwersalną prawdę, jako narzucaną przez władzę, język czy struktury społeczne. Nie są to tylko akademickie spory – idee mają konsekwencje. Widać je już okiem nieuzbrojonym.
W mediach coraz powszechniejszy staje się swobodny stosunek do prawdy rozumianej jako zgodność z rzeczywistością. Nie tylko nie weryfikuje się informacji w kilku źródłach (nie ma czasu), ale i coraz częściej całkiem świadomie publikuje się fakty jedynie prawdopodobne czy wręcz wymyślone. W polityce jedno kłamstwo przykrywa się drugim, byle utrzymać spójność narracji. Wszystko to trafia do jednego wielkiego zasobu, z którego czerpią internetowe wyszukiwarki, niemające instrumentów do rozpoznawania, co prawdą jest, a co nią nie jest. Czy zmienią to sieciowe narzędzia oferowane przez sztuczną inteligencję? Mogą… na gorsze.
Chiński DeepSeek chętnie pomaga w poszukiwaniu informacji, źródeł cytatów. Przedstawia się jako „twój asystent”. Podrzuca tytuły książek, artykułów, ba, sygnatury akt. Szybka weryfikacja pokazuje, że wszystkie są nieprawdziwe. „Asystent” przyznaje rację i… dalej robi to samo. Wyjaśnia, że po prostu „kreatywnie” wykorzystuje zasoby, a to, co znalazł, może i nie jest prawdziwe, ale prawdopodobne. Nie da się ukryć… A teraz warto uświadomić sobie, jak wiele osób wysługuje się sztuczną inteligencją w trakcie nauki czy pracy, albo że właśnie powstają portale informacyjne w całości redagowane przez AI. Wszystko tam wygląda prawdziwie i prawdopodobnie w większości takie jest. W większości. Zresztą „cóż to jest prawda?”.