Felek mógł żyć. Prokuratura bada śmierć dziecka zabitego w 37. tygodniu ciąży

Życie dziecka nie było bezpośrednio zagrożone. Mimo to proaborcyjne aktywistki przekonały matkę, żeby przerwała ciążę w 9. miesiącu.

Agnieszka Huf Agnieszka Huf

|

08.04.2025 15:38 GOSC.PL

dodane 08.04.2025 15:38
0

Felek – takie imię nadali mu dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Miał mamę i tatę oraz trzyletniego braciszka. Miał – bo nie żyje. Pod koniec października został uśmiercony zastrzykiem chlorku potasu w serce. Jego mama była w 37. tygodniu ciąży. Dziecko na tym etapie jest w pełni gotowe do życia poza organizmem matki. Felek też był. Teraz prokuratura rejonowa w Oleśnicy prowadzi śledztwo w sprawie jego śmierci.

Historię Felka opisała Gazeta Wyborcza. Rodzice od połowy ciąży wiedzieli, że ich syn cierpi na wrodzoną łamliwość kości, ale dopiero około 34. tygodnia dowiedzieli się, że wada jest poważna, a chłopcu grozi niepełnosprawność. Do chwili porodu nie dało się jednak ostatecznie określić, który z czterech typów choroby występuje u dziecka i jak głębokie będą jej konsekwencje.

Pani Anita (imię pochodzi z artykułu w GW) przebywała wówczas w Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Rodzice podjęli decyzję o dokonaniu aborcji, powołując się na zagrożenie zdrowia fizycznego i psychicznego matki. Według „Gazety Wyborczej”, w efekcie tego pani Anita została umieszczona w izolatce oddziału psychiatrycznego ze względu na zagrożenie wystąpienia próby samobójczej. Spędziła na nim trzy dni.

FEDERA „pomaga”

Łódzki szpital miał zaproponować pani Anicie cesarskie cięcie w pełnym znieczuleniu, po którym mogłaby się zrzec praw rodzicielskich, a dziecko trafiłoby pod specjalistyczną opiekę medyczną i do adopcji. Rodzice zdecydowali jednak inaczej i – wspomagani przez aktywistki aborcyjne z „FEDERY” – zgłosili się do szpitala w Oleśnicy na Dolnym Śląsku. Wicedyrektor tego szpitala, ginekolog Gizela Jagielska, niejednokrotnie dokonywała już tzw. późnych aborcji. Mówiła o tym otwarcie między innymi w wywiadzie, udzielonym „Gazecie Wyborczej”: „Aborcji wczesnych mamy bardzo mało, do nas trafiają głównie pacjentki, które są na końcu pierwszego trymestru, w drugim albo trzecim, czyli te wyższe ciąże. I wtedy, w zależności od wysokości ciąży, stosuje się albo sam misoprostol, albo preindukcję cewnikiem Folleya, czyli mechanicznie, albo oba. Do szyjki macicy wkłada się cewnik, który ją rozszerza, a potem, powyżej 22. tygodnia, podaje się oksytocynę, bo to jest już jak poród. W wyższych ciążach też wstrzykuje się dosercowo chlorek potasu, żeby dziecko nie urodziło się żywe. (...) nie uważam, żeby aborcja była zła. To zabieg medyczny, do którego muszę być przygotowana i który będę wykonywać, jeżeli chcę być ginekologiem położnikiem. Aborcja jest jedną z podstawowych procedur, którą się wykonuje na całym świecie w opiece nad kobietą” – mówiła. Jej zdaniem, aborcja na żądanie do 12. tygodnia ciąży to minimum. „Uważam, że do 22. tygodnia kobieta powinna móc sama zdecydować o tym, czy chce być w tej ciąży, czy nie. Bez podawania przyczyny” – dodała w tym samym wywiadzie.

Felek został zabity zastrzykiem chlorku potasu w serce, po czym pani Anita urodziła go siłami natury. Fachowo procedura, której został poddany chłopiec, nazywa się „indukcją asystolii płodu”. Mówiąc prościej: wywołanie zatrzymania akcji serca u nienarodzonego dziecka. 

Dziecko mogło żyć

Do sytuacji opisanej przez GW w obszernym oświadczeniu odniósł się prof. Piotr Sieroszewski, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników (PTGiP) i kierownik Kliniki Medycyny Płodu i Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Zaznaczył w nim, że wada, którą zdiagnozowano u syna pani Anity, czyli wrodzona łamliwość kości, „jest wadą, przy której dzieci są sprawne intelektualnie i istnieje leczenie celowane tej wady, bez potrzeby terapii eksperymentalnej”, a prowadzona przez niego klinika „jest ośrodkiem referencyjnym dla kobiet ciężarnych z łamliwością kości u dzieci i ściśle współpracuje z kliniką zaburzeń metabolicznych UM w Łodzi”. Prof. Sieroszewski informuje, że pani Anita przekazała lekarzom własnoręcznie napisany list, z którego wynikało, że znajduje się w skrajnym załamaniu psychicznym i ma zamiar popełnienia samobójstwa, dlatego trafiła na pilną konsultację psychiatryczną, po której lekarze dyżurni psychiatrii postanowili po badaniu pozostawić ją do leczenia zamkniętego w Klinice Psychiatrii. 

Prof. Sieroszewski podkreśla, że kiedy pani Anita wręczyła pismo, napisane przez adwokata fundacji FEDERA z żądaniem „indukcji asystolii płodu”, „zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym. Oznacza to, że zaproponowaliśmy pani Anicie niezwłoczne zakończenie ciąży, co nie jest jednoznaczne z uśmierceniem płodu zdolnego do życia. Postępowaliśmy zgodnie z obowiązującym prawem, które nie zezwala na uśmiercanie płodu w trzecim trymestrze ciąży (tym bardziej że mieliśmy do czynienia z dzieckiem zdolnym do życia)”. 

Prokuratura bada sprawę

Sprawę nagłośniła Fundacja Pro – Prawo do Życia, później temat podjęły kolejne media. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, prok. Karolina Stocka-Mycek potwierdziła w rozmowie z „Gościem”, że w Prokuraturze Rejonowej w Oleśnicy toczy się śledztwo w sprawie przerwania ciąży za zgodą kobiety, z naruszeniem przepisów ustawy – gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety. To czyn z art. 152§3 kk w zw. Z art. 152 §1 kk. Zaznaczyła, że nie zostało złożone powiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a prokuratura sama podjęła sprawę po doniesieniach medialnych. Natomiast minister zdrowia Izabela Leszczyna zleciła kontrole NFZ i Rzecznika Praw Pacjenta w szpitalu w Łodzi, w którym odmówiono zabicia dziecka.

Obok śmierci chłopca nie można przejść obojętnie. Jego życie nie było bezpośrednio zagrożone. Specjaliści proponowali matce rozwiązanie ciąży w bezpieczny dla niej i dla dziecka sposób, a następnie – jeśli opieka nad nim byłaby dla niej zbyt trudna – objęcie go opieką medyczną „bez konieczności włączania się pacjentki w proces opieki i leczenia po urodzeniu”. Oznacza to, że rodzice mogli bez konsekwencji zrzec się praw rodzicielskich do swojego dziecka. W oświadczeniu wysłanym do PAP lekarze z łódzkiego szpitala podkreślają, że jest wyraźna różnica – zwłaszcza w dziewiątym miesiącu ciąży – pomiędzy dopuszczalnym aktualnie obowiązującymi przepisami prawa przerwaniem ciąży a asystolią płodu – tzn. jego uśmierceniem. „W naszym szpitalu deklarowano pacjentce przerwanie ciąży, z czego pacjentka zrezygnowała” – napisano.

Matka także jest ofiarą

„Ofiarą tej dramatycznej sytuacji jest nie tylko Felek. Również jego matka, która – będąc w ogromnym kryzysie – została naszym zdaniem zmanipulowana przez środowiska promujące aborcję. Zamiast otrzymać realne wsparcie i pomoc, wybrano dla niej drogę nieodwracalnej tragedii” – podkreśla Fundacja Małych Stópek, która od ponad dekady działa na rzecz ochrony życia dzieci nienarodzonych oraz niesienia pomocy kobietom w ciąży, które znalazły się w sytuacji kryzysowej.

Niewątpliwie ważną rolę w śmierci Felka odegrały aktywistki proaborcyjne. W artykule w GW przytoczone zostały dane, z których wynika, że w 2024 r. aktywistki Aborcji Bez Granic pomogły przy 47 tys. aborcji. Najwięcej osób skorzystało z tabletek w pierwszym trymestrze – 44,5 tys. Ponad 1,3 tys. zrobiło to w drugim, a ponad 1,1 tys. w trzecim. Na wyjazd za granicę zdecydowało się 1147 osób. 17 z nich po to, by przerwać ciążę w trzecim trymestrze. 

Liczba aborcji rośnie

W Polsce nieustannie wzrasta liczba legalnych aborcji. Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, w 2024 r. lekarze przeprowadzili 896 aborcji. Dla porównania: w 2023 roku w szpitalach wykonano 425 zabiegów przerwania ciąży, w 2022 roku przeprowadzono 161 zabiegów.

Szpital w Oleśnicy jest jedną z placówek, w których wykonuje się najwięcej procedur przerwania ciąży. Fundacja Pro – Prawo do Życia wysłała w ubiegłym roku pismo do szpitala w Oleśnicy z zapytaniem w trybie dostępu do informacji publicznej na temat skali aborcji w tej placówce. Z udzielonej przez szpital odpowiedzi wynika, że w 2023 roku w Oleśnicy dokonano aż 144 aborcje, z czego aż 139 zostało wykonanych z formalnej przesłanki rzekomego zagrożenia „zdrowia psychicznego” kobiety. Fundacja  zapytała w związku z tym szpital o to, jakie konkretne powody „psychiatryczne” stały za tymi aborcjami. Okazało się, że formalną przyczyną wielu aborcji dokonanych w Oleśnicy były „zaburzenia adaptacyjne” kobiet. Najstarsze abortowane w Oleśnicy dziecko miało 30 tygodni.

Wzrost liczby dzieci zabijanych w majestacie prawa w Polsce wiąże się z dwoma rozporządzeniami. 30 maja 2024 roku pojawiło się nowe rozporządzenie w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, które nakazuje szpitalom tak zorganizować udzielanie świadczeń, aby przynajmniej jeden z lekarzy mógł wykonać na miejscu zabieg, który ratuje życie lub zdrowie kobiety. W przeciwnym razie placówce grozi utrata do 2 proc. kontraktu z NFZ, a w skrajnych przypadkach nawet rozwiązanie go. Natomiast 30 sierpnia Ministerstwo Zdrowia wydało wytyczne dla zarządzających szpitalami i lekarzy w sprawie terminacji ciąży. Wskazują one, że wystarczy już jedno orzeczenie lekarskie o zagrożeniu zdrowia kobiety, aby przeprowadzić legalnie aborcję. Na konferencji prasowej minister Izabela Leszczyna podkreśliła, że ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży mówi ogólnie o zdrowiu, co nie wyklucza zdrowia psychicznego. Zaznaczyła, że ustawa nie precyzuje, czy zagrożenie zdrowia lub życia kobiety ma być „nagłe, wyjątkowo groźne”. Otwarła tym samym furtkę do tzw. „przesłanki psychiatrycznej”, na mocy której legalnie mogą być zabijane dzieci, jeśli lekarz psychiatra wystawi zaświadczenie, że zagrożone jest zdrowie psychiczne matki. 

– W każdej chorobie psychicznej da się tak dobrać leki psychiatryczne, żeby pomóc matce, nie szkodząc jednocześnie dziecku. Leki są przebadane, istnieją całe katalogi substancji dopuszczonych do użytku w ciąży albo podczas karmienia piersią. Więc mówienie, że kobieta w ciąży czy karmiąca nie może leczyć się psychiatrycznie, jest błędem lekarskim – podkreślała dr Aleksandra Sztuka, specjalista psychiatrii, w rozmowie, którą przeprowadziłam z nią w lipcu ubiegłego roku.
 

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Agnieszka Huf Agnieszka Huf Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Z wykształcenia pedagog i psycholog, przez kilka lat pracowała w placówkach medycznych i oświatowych dla dzieci. Absolwentka Akademii Dziennikarstwa na PWTW w Warszawie. Autorka książek „Zawsze myśl o niebie: historia Hanika – ks. Jana Machy (1914-1942)” oraz „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.