W wyniku sporów wokół Trybunału Konstytucyjnego Prawo i Sprawiedliwość może ponieść więcej strat niż korzyści.
04.12.2015 12:10 GOSC.PL
W czasie poprzednich rządów PiS w latach 2005-2007 partia ta podejmowała liczne działania na wielu frontach. Zamiast skupić się na najważniejszych sprawach, zużywała energię na rozwiązywanie problemów, z których ewentualne korzyści były o wiele mniejsze niż straty.
Wydaje się, że dziś popełnia ten sam błąd. Energicznie zabrała się za realizację swoich socjalnych obietnic, pracuje nad zmianami w mediach publicznych, szkolnictwie, służbie zdrowia, finansach itd. Wszystko to są dziedziny to priorytetowe, mające zasadnicze znaczenie dla Polaków. Od ich realizacji zależy poparcie dla rządu.
Tymczasem PiS poświęca dużo energii na spór wokół Trybunału. Przyznaję, że ma rację. W poprzedniej kadencji PO zrobiła skok na TK, wybierając "na zaś" dwóch sędziów, do czego – jak orzekł sam Trybunał – nie miała prawa. W reakcji PiS, zamiast przywrócić stan przed skokiem PO - co trudno byłoby podważyć nawet najbardziej zaangażowanym politycznie po stronie Platformy konstytucjonalistom - poszedł dalej i wybrał wszystkich pięciu sędziów od nowa.
Nawet rozumiem Jarosława Kaczyńskiego, który obawia się, że zdominowany przez sędziów związanych z Platformą Trybunał będzie blokował ustawy PiS. Zresztą, postawa sędziów TK w konflikcie potwierdza jego diagnozę - wykazują zaangażowanie polityczne po stronie PO. Szczytem było zabezpieczenie powództwa na wniosek PO, czyli zablokowanie działania ustawy o Trybunale przegłosowanej przez PiS. W praktyce chodziło o niedopuszczenie do wyboru nowych sędziów. Gdyby taka praktyka się utrwaliła, oznaczałoby to, że TK może zablokować każdą ustawę wychodzącą z Parlamentu, a w konsekwencji uniemożliwić pracę rządu. Do tego TK postąpił wbrew własnemu orzeczeniu z 2006 r., kiedy stwierdził, że nie może stosować zabezpieczenia powództwa na wniosek grupy posłów.
Problem jednak nie polega na tym, że J. Kaczyński ma rację, oceniając zaangażowanie polityczne większości sędziów TK po stronie PO. Otóż, jeśli nawet uda się większości parlamentarnej przeforsować swoich pięciu sędziów, wciąż przewagę będą mieli sędziowie związani z PO, w stosunku 9 do 6. Dopiero w czerwcu 2017 r. sędziowie związani z PiS osiągną w TK większość.
Czy w takim razie warto było wszczynać bój o TK? Według mnie, nie. Można było przyjąć inną, skuteczniejszą metodę, np. spróbować przyjąć nową ustawę o TK, która wymuszałaby wybór wszystkich sędziów od nowa, choć to wymagałoby porozumienia z opozycją. Według mnie, nie warto poświęcać tak dużo energii na TK i brnąć dalej, lepiej jak najszybciej zakończyć sprawę, a za jakiś czas wrócić do niej skutecznie, przeprowadzając generalną reformę funkcjonowania TK.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że przykład TK pokazuje, iż PiS idzie drogą, za którą tak krytykował PO – podejmuje działania, kompletnie ignorując drugą stronę. Ma większość, może to zrobić, ale czy o to chodzi w odbudowywaniu wspólnoty narodowej?
Bogumił Łoziński
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego