Jezus przy różnych okazjach mówił o potężnych zniszczeniach i boleściach, które w naszym świecie zostaną spowodowane przez ludzkie grzechy: zniszczenie Jerozolimy, dewastacja świątyni, wypalanie się warstw materialnych i duchowych naszej cywilizacji. Słuchając Jego słów, możemy mieć przed oczami także druzgocące statystyki rozwodowe kaleczące rodziny czy też porażające dane na temat aborcji. Rocznie z tego powodu życie traci 42,4 mln nienarodzonych dzieci – to więcej niż łączna liczba ludzi umierających z powodu raka, AIDS i wojen. Możemy też widzieć ogrom cierpienia wywołanego przestępstwami, włamaniami, apostazją i przemocą, całym złem wychodzącym z ludzkich serc.
Jezus Chrystus uczy nas, jaką postawę mamy zająć podczas ucisku, którego będziemy świadkami: „nabierzcie ducha i podnieście głowy”. Patrzcie w górę, ku niebu, nie w pustkę i mrok. Na drogach Bożych celem katastrofy bywa miłosierdzie, a doświadczenie kary może stać się biletem wstępu do królestwa Bożego. Gdy zaczną się spełniać słowa Jezusa, nie wolno ulegać odrętwieniu, lękom ani poddawać się obojętności, lecz tym intensywniej wpatrywać się w niebo, czerpiąc stamtąd siły do działania. Czekają nas trudne czasy. Będą one wymagały „przepasanych bioder i zapalonych pochodni” (Łk 12,32). Nie wolno tracić ufności. Bóg prowadzi swój Kościół. Chrystus za niego przelał krew i oddał życie na krzyżu.
„Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić”. Da się więc uniknąć wielu dramatów, cierpień i wypalenia, jeśli tylko będziemy się modlić, jak należy. Chrześcijanie mają obowiązek modlić się za ziemskie sprawy i, gdzie to możliwe, przyczyniać się do ulepszania struktur świata. Żyjemy w czasach okrutnych, przykładem tego była potworna egzekucja 21 koptyjskich chrześcijan, których ścięli członkowie muzułmańskiego ISIS w Libii. Gdy zamaskowani mordercy podcinali gardła ofiar, ostatnie słowa niektórych z nich brzmiały: „Pan Jezus Chrystus”. „Jesteśmy dumni, że tak wielu mieszkańców naszej wioski zostało męczennikami” – mówił potem w jednym z programów telewizyjnych brat dwóch zabitych mężczyzn. „Od czasów rzymskich jako chrześcijanie padamy ofiarą męczeństwa i nauczyliśmy się przyjmować wszystko, co nas spotyka. To tylko umacnia naszą wiarę, bo Biblia mówi nam, żeby kochać naszych nieprzyjaciół i błogosławić tych, którzy nas przeklinają”. Zapytany, co by zrobił, gdyby spotkał jednego z tych morderców, odpowiedział: „Pomodliłbym się za niego: »Dobry Boże, proszę, otwórz mu oczy, żeby mógł zostać zbawiony i odrzucił niewiedzę oraz błędną naukę, którą otrzymał«”. Tym, co wyróżniało zawsze chrześcijan, była miłość. Tej miłości nie sposób zrozumieć bez Jezusa Chrystusa. Tylko taka miłość może ostatecznie doprowadzić nas do zwycięstwa – nie tylko w kategoriach tego świata, ale do zwycięstwa prawdziwego pokoju w Chrystusie. „Czuwajcie więc i módlcie się”.