Bł. Piotr Jerzy Frassati, tercjarz brewiarz.pl Gdy patrzy się na portret tego chłopaka wykonany w górach na tle jednego z ośnieżonych szczytów, trudno uwierzyć, że to dzisiejszy patron. Charakterystyczna fajka w ustach i nieco zawadiackie wsparcie się na czymś, przypominającym nam znaną z podhalańskiego folkloru ciupagę, każe o tym młodym człowieku myśleć raczej jak o awanturniku, niż wzorze do naśladowania. Tymczasem św. Jan Paweł II ogłaszając go w roku 1990 błogosławionym dokładnie tak go określił : wzór dla współczesnej młodzieży. Czy Ojciec Święty miał tu na myśli typową dla młodych brawurę? Zdolność do przenoszenia gór, zupełnie jakby się było nieśmiertelnym? Bezkompromisowość i czysty idealizm w stopniu najwyższym? Tak. Tak. Po trzykroć tak. I żeby to uzasadnić garść faktów z krótkiego i intensywnego życia bohatera tej opowieści. Piotr Frassati miał szczęście urodzić się na początku XX wieku w zamożnej turyńskiej rodzinie. Jednak choć niczego mu nie brakowało do życia to z domu nie wyniósł wiary w Boga. Tę odkrył dopiero dzięki swoim wychowawcom i nauczycielom. Odkrył i być może początkowo z wrodzonej przekory wobec postaw rodziców uczynił ją naczelną sprawą w swoim nastoletnim życiu. Jednak raz przyjęte ziarno wiary znalazło w jego sercu niezwykle podatny grunt i błyskawicznie wydało owoce. Jakie? Takie, przeciwko którym buntowali się tym razem jego ojciec i matka : przynależność do kilku religijnych stowarzyszeń, codzienna Eucharystia i Komunia św., wstąpienie do Trzeciego Zakonu Dominikańskiego przyjmując obok imion Piotr Jerzy imię Girolamo, czyli Hieronim. Jakby tego było mało Piotr Frassati spędzał długie godziny - także nocą - na adoracji i lekturze Pisma Świętego. Czy miał czas jeszcze na cokolwiek innego? Szczęśliwie - według rodziców - tak. Górskie wycieczki i sport napełniały ich bowiem nadzieją, że syn powróci niebawem do duchowej równowagi, a studia górnicze dadzą mu poważany zawód inżyniera. Gdy więc niespodziewanie Piotr umarł nagle w wieku 24 lat, 4 lipca 1925 roku, na skutek infekcji chorobą Heinego-Medina poczuli, że grunt usunął im się spod nóg. Zanim jednak upadli w otchłań rozpaczy doświadczyli czegoś niebywałego. Oto ich pociechę w czasie pogrzebu żegnały nie dziesiątki i nie steki, ale tysiące ubogich mieszkańców Turynu. Okazało się bowiem, że bł. Piotr Frassati w tajemnicy przed najbliższymi opiekował się biedakami z tych dzielnic swojego miasta, gdzie nigdy nie zaglądali jego bliscy. I nie dość, że był tam znany, to jeszcze powszechnie lubiany, co ujawnił kondukt, który utworzył się za trumną z jego ciałem. Jeżeli tym zaskoczył swoich rodziców, to państwa zdziwi być może fakt, że za swojego życia dzisiejszy patron odwiedził także Polskę. Czy wiecie państwo kiedy to było i jaki podał powód swojego przyjazdu? Oto na 3 lata przed śmiercią, w roku 1922, bł. Piotr Frassati jako przyszły inżynier górnictwa udał się do Katowic. Cel wizyty był oczywisty - zwiedzić jedną ze Śląskich kopalni. Czy do tego ostatecznie doszło, o tym niestety źródła milczą.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.