Słowa Najważniejsze

Niedziela 21 sierpnia 2022

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

21.08.2022 00:00 GN 33/2022 Otwarte

Jaka jest nasza nadzieja?

1. Kardynał Ratzinger w kazaniu z 1989 roku sugeruje, że dziś to pytanie postawilibyśmy odwrotnie. Powiedzielibyśmy: „Panie, musisz uratować wszystkich, prawda? Nie możesz pozwolić na istnienie piekła”. Przyszły papież zwraca uwagę, że w tle takiego myślenia ukrywa się nasza niechęć do nawrócenia: „Ponieważ nie chcemy zmienić naszego życia, patrzymy na innych i uważamy, że wszyscy są tacy jak my albo nawet gorsi od nas, a wtedy jesteśmy przekonani: oczywiście, Bóg nie może potępić połowy świata. Więc nie może być tak źle. Mogę zatem pozostać taki, jaki jestem. Wynikiem takiej kalkulacji – jak konkluduje kardynał – jest to, że Bóg w ogóle nie ma nic do powiedzenia. Sami możemy zdecydować, jak chcemy urządzić sobie życie”. Wydaje się, że dziś sprawy zaszły jeszcze dalej. Dziś mało kto przejmuje się w ogóle zarówno piekłem, jak i niebem. Nasze nadzieje nie obejmują już wieczności, ale zamykają się w horyzoncie doczesnego bytu. Dziś Jezus usłyszałby być może inne pytania wierzących: „Panie, jak ochronimy naszą planetę przed ekologiczną zagładą? Czy tylko nieliczni mają prawo do bogactwa?”.

2. Odpowiedź Jezusa brzmi: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi”. Kwestia nadziei nie bazuje na spekulacji na temat losów świata ani tym bardziej nie polega na podpowiadaniu Bogu rozwiązań, zwłaszcza w kwestii innych ludzi. Człowiek nie powinien bawić się w boga. To my wszyscy jesteśmy w Jego rękach i przed Nim odpowiadamy za swoje życie. „Usiłujcie” – to wezwanie do trudu przemiany życia, do szukania Jezusa, który jest ciasną bramą do wiecznego szczęścia. Nadzieja oznacza podążanie krok po kroku wąską drogą, a nie jakąś wiedzę o przyszłości. Jan Paweł II uczył: „Współczesny świat zwodzi nas kuszącą wizją otwartej bramy, która ma oznaczać, że wszystko jest dozwolone. Zarazem nie chce dostrzec ciasnej bramy rozeznania i wyrzeczenia”. I wzywał młodych, choć nie tylko ich: „Wasze życie nie jest niekończącym się dniem otwartych drzwi! (…) Kiedy nadejdzie pora, miejcie odwagę dokonać wyboru! Bóg czeka na was, byście złożyli swoją wolność w Jego dobrych dłoniach”.

3. Ewangelia przestrzega przed dwoma skrajnościami. Po pierwsze, przed nadmierną pewnością siebie, przed zaufaniem w swoje nadzieje skrojone wedle własnych pożądań i upodobań. Po drugie, zakończenie Ewangelii wskazuje, że ludzie ze wszystkich stron świata mogą odnaleźć drogę do zbawienia. Nie ma takiego miejsca na świecie, w którym nie można odnaleźć drogi do nieba. Nawrócenie jest możliwe w każdej sytuacji, trzeba tylko tego chcieć. Nie wolno więc żyć w małodusznym lęku. Trzeba wiernie szukać ciasnej bramy oraz pokornie i z radością ufać Bogu. On jest naszą nadzieją.

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

21.08.2022 00:00 GN 33/2022 Otwarte

Wielka procesja narodów

Swoistą trudnością jest sytuacja Izraela po niewoli babilońskiej, narodu wybranego przez Boga. Wówczas już nie byli etnicznym i geograficznym monolitem. Czas babilońskiego wygnania, a potem powrotu sprawił, że Żydzi stali się narodem, który podzielił się na cztery grupy. Ta pierwsza, w istocie najmniej ważna, to ci, którzy nie zostali deportowani. Druga to ci, których przodków uprowadzono do Babilonu i tam pozostali. Trzecią tworzyli repatrianci z Babilonu. Oni – a właściwie ich potomkowie, bo minął już wiek – wciąż szukali swej tożsamości. A ostatnią grupą byli ci, którzy niewoli i deportacji uniknęli, uciekając do Egiptu. Wiek później mieli odegrać ważną rolę.

W tym konglomeracie znalazł się element pogański, który jakoś sympatyzował z judaizmem, a z czasem miał z nim sympatyzować jeszcze bardziej.

Wszystko to sprawiało, że w tamtym czasie pytano, a robili to ostatni z proroków, jaka jest rola narodów pogańskich w dziele zbawienia świata.

W taki właśnie kontekst wpisuje się „wyliczanka” narodów idących w procesji: „Ustanowię u nich znak i wyślę niektórych ocalałych z nich do narodów Tarszisz, Put, Lud, Meszek i Rosz, Tubal i Jawan, do wysp dalekich, które nie słyszały o mojej sławie ani nie widziały mojej chwały. Oni rozgłoszą chwałę moją wśród narodów”.

Tarszisz to ziemie, które leżały być może na południe od Palestyny. Są i tacy, którzy identyfikują je z południowo-zachodnim krańcem współczesnej Europy. Ziemie Put i Lud rozciągały się z kolei wzdłuż wybrzeża Afryki i Morza Czerwonego. Kolejne ziemie wyliczane przez proroka wskazywały na tereny północno-wschodniej Azji Mniejszej; Jawan to Grecja, a obok nich wyspy leżące na Morzu Śródziemnym. Ówczesny świat – starożytny Rzym dopiero zbierał się do podbojów – stanowił świat cywilizowany. Mieszkali w nim ci, którzy w prorockiej wizji szli „na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach na świętą górę w Jeruzalem”.

Gdy Pan Jezus w czytanym dziś fragmencie Ewangelii pytany jest: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”, odpowiada: „Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa”. Po wiekach jesteśmy wśród nich także my. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

21.08.2022 00:00 GN 33/2022 Otwarte

Dłuto mistrza

Nadzieja mówi nam, że nasze prawdziwe i ostateczne szczęście czeka w niebie, natomiast rozpacz podpowiada, że ten świat jest wszystkim, co mamy, i że nigdy nie osiągniemy prawdziwego pokoju i szczęścia. Gdy wiara staje się trudna, niektórzy chrześcijanie doświadczają pokusy odejścia, innych nawiedza ochota na gniew i rozgoryczenie.

Święty Augustyn określił człowieka pochwyconego w sidła grzechu jako kogoś zakrzywionego ku sobie. Musimy prosić Boga, aby wyprostował nas na swoim kowadle, abyśmy potrafili patrzeć na Niego i na otaczający nas świat w świetle Jego prawdy. Potrzebujemy nadziei na niebo, które nie jest pobożną bajeczką, ale naszą prawdziwą, ostateczną ojczyzną. Choć wiele naszych czynów jest dobrych i sprawiedliwych, jesteśmy także z natury samolubni, skąpi i chciwi. Nie potrafimy stworzyć nieba na ziemi, skłonni jesteśmy zapominać. Nadzieja jest jednak nie tylko ufnym oczekiwaniem błogosławieństwa Bożego i uszczęśliwiającego oglądania Boga, ale także lękiem przed obrażeniem Jego miłości i spowodowaniem kary. Nie oznacza to, że powinniśmy się obawiać Boga jako kogoś, kto skwapliwie szuka powodów, aby nas ukarać. Ale święta bojaźń Boża jest zdrowa. Pomaga uznać, że to Bóg jest Panem, a nie my sami. Gdyby Bóg nie był sprawiedliwy, gdyby przepaść między dobrem i złem w naszych uczynkach ostatecznie nie miała znaczenia, wówczas nie byłby prawdziwym Bogiem, a Jego słowo nie mogłoby stanowić fundamentu naszej nadziei.

„Kogo miłuje Pan, tego karci”. Przekonał się o tym św. Paweł, gdy jego „oścień dla ciała” (por. 2 Kor 12,7) nie został usunięty mimo próśb trzykrotnie kierowanych do Boga. Przekonał się o tym św. Piotr, kiedy musiał wyciągnąć ręce, aby iść tam, dokąd nie chciał. Pan czyni z nami to, co Michał Anioł zrobił z kawałkiem marmuru, który został zrujnowany przez jakiegoś artystę partacza. Zaniósł go do swojego warsztatu, przyłożył do niego dłuto i dzięki swojemu geniuszowi przemienił w nieśmiertelny posąg Dawida. Podobnie i my musimy przejść nieraz ciężkie próby, czasem spowodowane przez najbliższych, aby w pełni zrozumieć sens własnego życia. Bywa, że proces Bożej obróbki przybiera postać doświadczeń do ostateczności i ponad siły. Trzeba w życiu odebrać swoją porcję dyscypliny od Pana – ból, cierpienie i konflikty, które występują w postaci czystej lub nieczystej, gdy nie łączą się bezpośrednio z winą lub działaniem innych ludzi, albo też naumyślnie nam zadawane. Lekarstwa, jakie stosuje Bóg, mogą być słodkie lub gorzkie. Prowadzenie rejestru krzywd doznanych w przeszłości, karmienie się urazą, lizanie ran i rozpamiętywanie sytuacji, w których je zadano, ponowne odgrywanie taśm niesprawiedliwości realnej lub wyimaginowanej – oto liczne dowody na to, że nie w pełni uwierzyłem, iż wszystkie trudne doświadczenia pochodzą z ręki kochającego Boga. I że czemuś służą. •