Słowa Najważniejsze

Niedziela 7 sierpnia 2022

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

07.08.2022 00:00 GN 31/2022 Otwarte

Osobisty powrót do źródeł

Kulty bogów hellenistycznych prowadziły go jedynie do czci sił przyrody. Niby nowoczesny ogląd świata kończył się płytkim i bezsensownym materializmem oraz życiowym nihilizmem. W konsekwencji wrócił do biblijnych źródeł. Wciąż żyjąc w środowisku hellenistycznym, także wśród swych rodaków, którzy niejednokrotnie gardzili wielowiekową religijną tradycją narodu wybranego, sprzeciwił się tamtym modom i wrócił do przepisów biblijnej Tory.

Księga Mądrości jest w swej budowie i formie nie tylko pismem mądrościowym, ale też nawiązaniem do dawnych ksiąg prorockich. Autor przemawia w imieniu Pana Boga, który oznajmia swą wolę wszystkim narodom, a zwłaszcza ludowi, który wybrał, Izraelowi. W ostatniej części Księgi Mądrości wraca do dziejów narodu wybranego, by pokazać, że Pan Bóg w wyjątkowy sposób opiekuje się swym ludem. I to ten kontekst stanowi dzisiejsze pierwsze czytanie. Autor natchniony, kiedyś – z racji swej pogańskiej formacji – mocno wątpiący w moc Bożego słowa, ostatecznie z osobistą wiarą wraca do nocy, gdy Izraelici mieli opuścić kraj egipskiej niewoli. Nazywa ją „nocą wyzwolenia”. Tamta noc była jedynie i aż źródłem. Źródło ma to do siebie, że nie jest wielką rzeką. Ale ono ma moc początku, z którego wyrasta wielki nurt. I to w tym kontekście warto czytać słowa dzisiejszej Ewangelii: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo”. W kontekście zdającego się tracić swe siły Kościoła we współczesnej kulturze ewangeliczną „trzódkę” chcemy widzieć jako koniec czegoś dużego. A może warto zapytać, czy owa trzódka nie jest raczej ważnym początkiem. •

Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

07.08.2022 00:00 GN 31/2022 Otwarte

Nieuniknione poczucie obcości

Powodem, dla którego wiara chrześcijańska nie ma znaczenia dla tak wielu młodych ludzi, jest być może to, że nie miała ona znaczenia dla nas samych. A przynajmniej nie na tyle, by kształtowała nasze życie. Jako katolicy czujemy się obcy we własnym kraju. I problemem nie jest to, że my, wierzący, jesteśmy tu „cudzoziemcami”, ale to, że nasze dzieci i wnuki wcale już nimi nie są. Świetnie odnajdują się w tym świecie, który my dla Chrystusa i dla nieba porzuciliśmy.

Dzisiaj nie ma miejsca na chrześcijaństwo. Wiara uznawana jest za przeszkodę w realizacji dążeń. Mamy w związku z tym pokusę, by poddać się zgorzknieniu i zaprzestać walki. Upadek z wysokiego stanowiska nikomu nie sprawia przyjemności, a to właśnie przydarza się zwolennikom katedr i sakramentów. Wielu wierzących nie jest gotowych żyć na marginesie. Musimy jednak walczyć z tą pokusą. Warto więc przywoływać fragmenty Listu do Hebrajczyków, który ludzi wierzących określa jako tych, którzy „uznają siebie za obcych i gości na tej ziemi”, szukają bowiem „ojczyzny nowej, niebieskiej”, „miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg”. Warto też wczytać się w starożytny List do Diogneta, który opisuje chrześcijan następująco: „Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba”. Pierwsi chrześcijanie rzeczywiście byli jak przybysze mieszkający w obcym kraju. Duch otaczającej ich cywilizacji był obcy temu, w co uwierzyli, bowiem nosili w sobie coś nowego: świadomość obywatelstwa niebiańskiego. I przede wszystkim byli wierni Królowi królów. Rozumieli, że naśladowanie Chrystusa oznacza płynięcie pod prąd. Chrześcijaństwo zrodziło się w świecie aborcji, seksualnego zamętu i rozwiązłości, nadużyć władzy i wyzysku ubogich. Miłość pierwszych chrześcijan do Jezusa przynaglała ich do tego, by wybierać doskonalszą drogę – drogę, która w oczach ówczesnej cywilizacji czyniła ich znakiem niezrozumienia, a czasem pogardy. „Nikt nie może podjąć walki – pisze papież Franciszek – jeśli nie wierzy w zwycięstwo”. I zachęca: „Spójrz w głąb twego serca, popatrz w swoje wnętrze i zadaj sobie pytanie: czy twoje serce pragnie czegoś wielkiego, czy jest uśpione przez rzeczy? Czy w twoim sercu pozostał niepokój pobudzający do poszukiwań duchowych, czy też uciszyłeś go rzeczami, które powodują jego zanikanie?”. •

Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

07.08.2022 00:00 GN 31/2022 Otwarte

Oczekiwanie i służba

Łk 12, 32-48

Jezus powiedział do swoich uczniów:

 

«Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze.

 

Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.

A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjść ma złodziej, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».

Wtedy Piotr zapytał: «Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?»

Pan odpowiedział: «Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją służbą, żeby rozdawał jej żywność we właściwej porze? Szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności. Prawdziwie powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli sługa ów powie sobie w sercu: Mój pan się ociąga z powrotem, i zacznie bić sługi i służące, a przy tym jeść, pić i upijać się, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; surowo go ukarze i wyznaczy mu miejsce z niewiernymi.

Ów sługa, który poznał wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie poznał jego woli, a uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele powierzono, tym więcej od niego żądać będą».

Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl

 

1. Chcemy mieć wszystko od razu, natychmiast. Pojęcie służby również wyszło z użycia, a nawet nabrało znaczenia negatywnego. Na przykład tradycyjne określenie „służba zdrowia” zastąpione zostało „ochroną zdrowia”. Nie chcemy służyć, a najmniej Panu Bogu. Sami chcemy być panami własnego życia. Oczekujemy, że to raczej świat będzie służył nam, że to inni będą w gotowości, aby zaoferować nam swoje usługi, bo przecież mamy do tego prawo. Jak z takim nastawieniem do życia możemy stać się ludźmi oczekującymi na spotkanie z Bogiem, gotowymi, by służyć?

2. Życie monastyczne, które wydało tak wspaniałe owoce w historii Kościoła i historii cywilizacji, zrodziło się z pragnienia służby Bogu. Z wiary w to, że życie jest wielkim wyjściem na spotkanie z wiecznością w Bogu. Święty Benedykt, ojciec zachodniego życia zakonnego, napisał regułę, której mądrość miała charakter uniwersalny i ponadczasowy. Jej celem było zorganizowanie „szkoły służenia Panu”. Czuwanie i służba Bogu wymagają dyscypliny i konsekwencji. Reguła pomaga człowiekowi nadać życiu określony kształt, chroni przed słabością woli, mobilizuje do dobra, pomaga pokonać lenistwo i zniechęcenie. „Przepasane biodra i zapalone pochodnie” – tę metaforę trzeba przełożyć na codzienny trud życia, na jakiś rodzaj reguły życia. „Módl się i pracuj” – to nie jest tylko wezwanie dla zakonników. Módl się, czyli wciąż przypominaj sobie o Bogu, który jest celem twojego życia. Pracuj, czyli niech twoje życie stanie się służbą na rzecz wspólnoty: rodziny, gminy, szkoły, uczelni, ojczyzny, Kościoła. Kto żyje tylko dla siebie, kto przestaje szukać Bożego oblicza, ten porzuca mądrość, wchodzi na równię pochyłą, idzie w stronę samotności i nudy.

3. Kto wytrwa w postawie oczekiwania i służby, ten będzie szczęśliwy. Na czym będzie polegać to szczęście? Zasiądzie do stołu z Bogiem, który będzie mu usługiwał. Niezwykły to obraz. Czy coś podobnego nie miało miejsca podczas ostatniej wieczerzy, gdy Jezus umywał uczniom nogi? A potem powiedział: „Wy Mnie nazywacie »Nauczycielem« i »Panem« i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,13-15). Nie przypadkiem ten gest i te słowa padają podczas ustanowienia Eucharystii. Chrystus karmi nas przy ołtarzu sobą, swoją miłością. Przychodzi w znaku prostego chleba. Tak nam służy. I zarazem wzywa do tego, byśmy Go naśladowali. Jak mawiał święty Brat Albert, mamy się stać dobrzy jak chleb. Dać się połamać i zjeść innym.