Słowa Najważniejsze

Niedziela 4 września 2022

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

04.09.2022 00:00 GN 35/2022 Otwarte

Zamysł Boży przekracza doczesność

Jako ostatni akord objawienia Bożego powstała w Egipcie. Było to, jak miało się okazać, zaledwie kilkadziesiąt lat przed narodzeniem Jezusa z Nazaretu. Ponieważ powstała późno i w dodatku w języku greckim, Księga Mądrości nie została włączona do żydowskiego wykazu ksiąg biblijnych. Zdecydował o tym tzw. żydowski synod w Jamni, który orzekał w końcu I w. po Chr. Odrzuciły ją także Kościoły protestanckie. Inaczej postanowił Kościół katolicki, ustalając w XVI w. na Soborze Trydenckim katalog ksiąg natchnionych, który i wcześniej stosował ją w liturgii.

A przecież to ta księga z taką jasnością i konsekwencją kontynuuje przede wszystkim myśl, która zrodziła się wiek wcześniej, podczas wojen machabejskich. Wtedy Żydzi, prześladowani przez pogańską Syrię z dynastii Antiochów, pytali: „Jesteśmy zabijani. Oddajemy życie za wierność naszej wierze. Czy po naszej śmierci jest tylko Szeol, mroczna kraina śmierci? A może jest coś więcej. Może jest kraina zbawienia i szczęśliwości?”. I to ten ciąg dalszy prezentuje Księga Mądrości, mówiąc o chwale zbawienia po śmierci. W tym kluczu trzeba odczytywać pytanie dzisiejszego pierwszego czytania: „Któż z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana?”. Zamysł Boży i Jego wola dotyczą nie tylko doczesności, ale także ram przekraczających doczesność. Jak ją przekroczyć i osiągnąć wieczną nagrodę? Autor Księgi Mądrości wskazuje najpierw na to, że nasze doczesne zmagania, oparte na wysiłkach bez Boga i poza Nim, są skazane na przegraną, a wyniki mocno niepewne: „Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką”. Pan Bóg, stwórca wszechświata i dawca jego niezmiennych praw, jest większy od ludzkich ocen. Ścieżki życia tego, kto to przyjmuje, stają się proste, a to, co on wybiera, osiąga wieczne zbawienie.

O ludzkich kalkulacjach, często przekraczających to, co doczesne i co da wieczną nagrodę, mówi dzisiejsza Ewangelia. Tu nic, co jest doczesną wartością, nie ma znaczenia. Wartość ma wyrzeczenie się wszystkiego dla Pana Jezusa: „Nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

04.09.2022 00:00 GN 35/2022 Otwarte

Rozstrzygająca konfrontacja

Sędziwy apostoł, w dodatku zamknięty w więzieniu, pisze list do swego ucznia – Filemona, świadom tego, że na pewnym etapie drogi wiary Bóg stawia swych uczniów przed wyzwaniem, jakim jest Boże miłosierdzie. Wówczas w proch zamieniają się wyobrażenia o ludzkiej sprawiedliwości i o tym, co słuszne. Pisał to ten, który niegdyś w imię owej sprawiedliwości, podszytej religijną pewnością, stał się niszczycielem i prześladowcą uczniów Zmartwychwstałego. Musiał otrzymać potężną lekcję wiary, polegającą na zderzeniu z niezasłużonym Bożym miłosierdziem. Wiedział, że Bóg nie postąpił z nim wedle ludzkiej sprawiedliwości. Inaczej on, „bluźnierca, prześladowca i oszczerca” (1 Tm 1,13), musiałby odpowiedzieć za swe złe czyny. Zamiast tego stwierdził: „Dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego” (1 Tm 1,16). Sprawiedliwość krzyża, która wyraża się nie regułą: każdemu to, co się mu należy – lecz miłością do nieprzyjaciela.

Przyszedł czas, by serce Filemona przeszło podobną próbę i weryfikację. Jej przedmiotem okazał się Onezym, z jednej strony „umiłowane dziecko w wierze” starego apostoła, a z drugiej niewolnik uciekinier. Groziła mu surowa kara, na którą w świetle prawa sobie zasłużył, także ze względu na krzywdę wyrządzoną swemu właścicielowi, Filemonowi. W Rzymie zbiegłych niewolników ścigały specjalne oddziały, gdyż według starożytnego prawa ich ucieczkę zaliczano do najcięższych przestępstw. Schwytanym zbiegłym niewolnikom wypalano na czołach piętno. Filemon miał prawo zadecydować, jak postąpić z Onezymem. Co zrobi Filemon postawiony przed próbą konfrontacji z Bożym miłosierdziem? Postąpi zgodnie z wymiarem sprawiedliwości czy pozwoli się wraz z Chrystusem ukrzyżować dla własnych pojęć, przekonań i zranionego własnego ja? Paweł, pisząc do Filemona, wtajemnicza go w sekret życia znanego tylko chrześcijanom, sekret życia w Chrystusie.

Niejeden z nas może zostać postawiony przed podobną próbą. Co zrobisz, gdy ucieknie ci z domu syn lub córka? Jak postąpisz, gdy twój współmałżonek cię opuści i nagle znajdzie się w potrzebie? Jak zareagujesz na fakt, że w chórze parafialnym, do którego przystąpiłeś, śpiewa typ, który przed laty donosił na ciebie do partii? Święty Paweł wiedział, że dla obu jego uczniów to zdarzenie ma znaczenie opatrznościowe. Jeśli zmierzą się z Chrystusem i Jego miłością do nieprzyjaciela, wyjdą z tej konfrontacji odmienieni. Kościelna tradycja powiada, że Onezym został biskupem Efezu i męczennikiem. To on prawdopodobnie ok. 95 roku zebrał wszystkie listy św. Pawła, dzięki czemu trafiły one do Nowego Testamentu.

Święty Ignacy Antiocheński napisał o nim, że był osobą „o dojrzałej miłości”. •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

04.09.2022 00:00 GN 35/2022 Otwarte

Bóg i nic więcej

Łk 14, 25-33

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.

Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».

 

1. „Wielkie tłumy szły z Jezusem”. A jednak mówi On tym tłumom słowa strasznie wymagające. Zero pochlebstwa, podlizywania się, zabiegania o swoich „fanów”, żadnej taniej pociechy. Aby prawdziwie iść za Nim, trzeba wyrzec się wszystkiego, co posiadamy. Co więcej, mowa jest wręcz o nienawiści do najbliższych, a nawet do siebie samego. To nie brzmi miło dla ucha. To może zniechęcić. Jezus domaga się od swoich uczniów całkowitej wolności serca. Gotowości, by rzucić dla Niego wszystko. Radykalizm tego wezwania wręcz przeraża. Może warto to sobie szczerze powiedzieć, zamiast szukać sposobów, by osłabić jego siłę, by jakoś sobie i innym wytłumaczyć, że Bóg nie może przecież wymagać od nas aż tak wiele.

2. Dwie przypowieści są komentarzem do tych mocnych słów Pana. Mowa jest o budowaniu wieży i o toczeniu bitwy. W obu przypadkach konieczny jest rozum, czyli przewidywanie konsekwencji. Wieża bez fundamentów się zawali. Zabezpieczenie finansowe jest niezbędne do zakończenia każdej inwestycji. Wychodzenie na wojnę bez dobrze uzbrojonej armii na silniejszego przeciwnika jest nierozsądne i skończy się klęską. Nasza wiara ma coś z budowania i coś z wojowania. Budowanie gmachu wiary musi być oparte na solidnym fundamencie. Walka z przeciwnikami wiary, w sobie samym i w świecie, wymaga odpowiednich duchowych zasobów. W obu przypadkach sednem jest zdanie, które zapisała św. Teresa z Avila: Solo Dios basta (Bóg sam wystarczy). Ostatecznie tylko Boga potrzebuje człowiek do budowania i do walki. Tę prawdę ukazuje całe życie Chrystusa. Iść za Nim oznacza zgodę na tę prawdę. Każdy kompromis skończy się niedokończeniem budowy, przegraną wojną. Jeśli stawiam na Jezusa, to na sto procent. Bez żadnych podpórek.

3. Jezus nie wzywa nas, byśmy do kogokolwiek czuli nienawiść w sensie negatywnych emocji, odrzucenia, przekreślenia wartości swojej czy innych. Wzywa nas do radykalnego wyboru Boga jako Boga. Jeśli On jest Bogiem, to w porównaniu z Nim wszystko blednie. Bez Niego nie ma nic. On jest dawcą istnienia. Dlatego innych i siebie można mieć tylko z Niego, z Nim i w Nim. Ta prawda niesie zasadnicze konsekwencje dla wiary, dla życia. I dlatego całkiem szczerze powtórzę, że może to nas napełniać trwogą. Nawet Jezus bał się krzyża, nie musi zatem nas dziwić nasz lęk przed cierpieniem, samotnością, śmiercią. Co z tym lękiem zrobić? Nie udawać, że go nie ma. Nie próbować pomniejszać wymagania Jezusa. Nie liczyć ani na siebie, ani na innych. Trwać mimo słabości, nie tracąc w ciemności nadziei. Modlić się, podobnie jak Teresa: „Niech nic cię nie smuci, niech nic cię nie przeraża, wszystko mija, lecz Bóg, jest niezmienny. Cierpliwością osiągniesz wszystko; Temu, kto posiadł Boga, niczego nie braknie. Bóg sam wystarczy!”.