Owe dni w optyce proroka Jeremiasza miały być czasem, który jest przed słuchaczami. Żył na przełomie VII i VI w. przed Chr. Nie oczekiwał narodzin Jezusa, ale wybawienia i wolności. A przecież wybawienie kryje się w słowie „zbawiciel”. I w tym jesteśmy tożsami z tamtym prorokiem. U końca jego działalności doszło do totalnej katastrofy. Imperium babilońskie po raz drugi napadło na Judę i Jerozolimę. Świątynia została spalona, a babiloński król Nabuchodonozor po raz drugi deportował ludność. Mimo tego katastrofalnego kontekstu prorok się nie załamuje. Mówi o przyszłości: „W owych dniach i w owym czasie wzbudzę Dawidowi potomstwo sprawiedliwe… W owych dniach Juda dostąpi zbawienia, a Jerozolima będzie trwać bezpiecznie”. Łacińskie słowo adventus znaczy „oczekiwanie na to, co ma nadejść”. Jesteśmy dziś trochę podobni do proroka Jeremiasza w dziejowym kontekście niepewności, niepokoju, lęku. Ale trzeba nam się do niego upodobnić w nadziei i zaufaniu Panu Bogu. Jeremiasz umarł na wygnaniu, prawdopodobnie w Egipcie. Nie doczekał końca niewoli, ale ufał, że Bóg, Pan dziejów świata i jego narodu, sprawi, że nastąpi ostateczne wyzwolenie. Ono przekroczy doczesność. Przyniesie je oczekiwany zbawiciel. Okazał się nim Jezus Chrystus. On dokonał zbawienia, ale nie zamknął dziejów świata. Staliśmy się ludźmi kolejnego oczekiwania na wybawienie. Mówiąc współczesnym językiem: mamy bilet uprawniający nas do wejścia na konkretne wydarzenie. Zapewnił nam to Jezus Chrystus. Ale czy tam wejdziemy, zależy od nas. I to jest nowe imię Adwentu. To nie tylko czas oczekiwania na bliskie przyjście, ale także nasza postawa – czy będziemy potrafili czynnie włączyć się w to oczekiwanie oraz czy będzie to oczekiwanie na przyjście Pana Jezusa u końcu czasów. •
28.11.2021 00:00 GN 47/2021 Otwarte
Chciałby do nich powrócić, lecz nie znajduje możliwości. Wysyła zatem Tymoteusza, swego najbliższego współpracownika, który przywozi dobre wieści. Opowiada o miłości i ufności tesaloniczan. Paweł czuje się tym pocieszony, choć jego pasterskie oko nie traci czujności ani na moment. Wie, że przed uczniami Zmartwychwstałego jest jeszcze wiele duchowych walk i wiele zagrożeń. Wspólnoty są stale poddawane presji zewnętrznego, obcego im duchowo świata, niektórzy bracia przemycają pogaństwo ukryte w głębi niezupełnie nawróconego serca, niewielu z nich nabrało odporności na pułapki szatańskie, by na stałe żyć w sposób godny Boga. Dlatego Paweł „prosi ich i napomina w Panu Jezusie”, aby „stawali się coraz doskonalszymi” i aby „swe serca utwierdzali w nienagannej świętości wobec Boga”, jeżeli chodzi o „sposób postępowania i podobania się Bogu”. Powołuje się na pozostawione im „nakazy w imię Pana Jezusa”.
O jakie nakazy chodzi i jakie zagrożenia Paweł ma na myśli? Pisze o nich nieco dalej: „Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie”. Prosi: „Utrzymujcie ciało własne w świętości i we czci”. Oświecony słowem Boga apostoł nie jest przeciwny ludzkiej seksualności ani czynnościom służącym przekazywaniu życia, ale uleganiu pożądliwym pragnieniom cielesnym, „jak to czynią nie znający Boga poganie”. Według księdza Dolindo, komentującego tenże fragment, wrogami ludzkiej duszy są: uprawianie seksu pozamałżeńskiego, traktowanie współmałżonka jak przedmiotu własnej przyjemności, zachcianek i nerwów oraz sięganie po gwałt albo zdradę. „Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości. A więc kto to odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje wam swego Ducha Świętego” – puentuje św. Paweł. Ciekawa w tym względzie jest mistyczna wizja Marii z Agredy, dotycząca diabelskiej strategii zwalczania w ludziach skutków odkupienia. „Tym sposobem, przy odrobinie sprytu, uczynimy, co w naszej mocy, by zniszczyć to, czego Bóg dla nich dokonał” – mówią demony. I uruchamiają rozległe szatańskie przedsięwzięcie zmierzające do „psucia nawyków nastolatków”, „nakłaniania ojców do nieprzejmowania się wychowaniem synów i córek”, „zasiewania wrogości między małżonkami, kusząc ich cudzołóstwem, jak i lekceważeniem uczciwości i wierności”, a wszystko w tym celu, by „popychać ludzi do tarć, wrogości, konfliktów i zemsty”. Cel jest jeden: „odrywać ludzi od pamięci o męce i ukrzyżowaniu, odkupieniu i karze wiekuistej”. Teraz już wiadomo, czemu apostoł z taką determinacją nalega, byśmy walczyli o swe uświęcenie. •
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. a gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi.
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym Łk 21, 36
1. Te dwa oczekiwania mają pewne podobieństwa, bo wieczność, której się spodziewamy, ma coś wspólnego z radością świąt Bożego Narodzenia. Niebo będzie miało (prawdopodobnie) coś z atmosfery Wigilii: dom, świętowanie, radość spotkania, wspólny śpiew, prezenty, dzielenie się chlebem i wspomnieniami. Boże Narodzenie ma z kolei w sobie coś z atmosfery nieba, jest jakimś archetypem szczęścia, pokoju, rodzinnego ciepła. Nawet konsumpcjonizm okołoświąteczny nie jest w stanie zniszczyć tego wyjątkowego klimatu. Zarówno do świąt, jak i do wieczności w niebie trzeba się przygotować. I wreszcie trzecie podobieństwo – Boże Narodzenie i paruzja to przyjście tego samego Bohatera. To nadejście Zbawiciela. Bez Niego ani święta, ani niebo nie są możliwe.
2. Oczekiwanie jest jednym z podstawowych aspektów życia. Pewnych najważniejszych wartości się nie zdobywa, ale się ich oczekuje. Ta postawa jest obecna w życiu na wiele sposobów, począwszy od tych najbardziej banalnych, aż po najważniejsze. Oczekiwanie rodziców na dziecko, oczekiwanie na gościa, który przybywa z daleka, aby nas odwiedzić, czekanie młodego człowieka na wynik egzaminu lub rozmowy w pracy, czekanie na spotkanie z ukochaną osobą, na odpowiedź na esemesa lub na przyjęcie przebaczenia. „Można by powiedzieć, że człowiek żyje, dopóki czeka, dopóki w jego sercu żyje nadzieja. I po jego oczekiwaniach rozpoznaje się człowieka: naszą postawę moralną i duchową można zmierzyć tym, na co czekamy, w czym pokładamy nadzieję” (Benedykt XVI). Na co czeka moje serce? To ważne adwentowe pytanie.
3. Ewangelia wiąże powtórne przyjście Pana ze znakami, które budzą strach i niepokój. Takich znaków dziś nie brakuje. „Gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” – te słowa dodają otuchy. Trzeba je połączyć z wezwaniem do czuwania i modlitwy. Nasze serca powinniśmy uwalniać od ociężałości z powodu grzechów lub trosk doczesnych. Nadzieja chrześcijańska jest zawsze połączeniem zaufania Panu, który nadchodzi i aktywności człowieka (modlitwa, nawrócenie, miłosierdzie). Dziś w Kościele wahadło wychyliło się nadmiernie w stronę aktywności człowieka. Wiary w paruzję nie wolno nam zastępować świecką wiarą w postęp. A momentami wydaje się, że chrześcijańska postawa to przede wszystkim walka o lepszy świat, a Bóg stanowi tło naszych działań politycznych i społecznych. Jednak to nie polityka zbawia, ale Bóg. „Do chrześcijańskiego oczekiwania nigdy nie należy nadzieja na definitywny postęp w historii i na definitywnie szczęśliwe wewnątrzhistoryczne społeczeństwo” (Ratzinger). Nadzieja, która nie spodziewa się zbyt wiele po Bogu, nie jest nadzieją.