Potem pojawia się element spójnika pytajnego ka – „jak?”. I na koniec el, który znaczy „jedyny Bóg”. Imię Bożego posłańca, o którym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie, znaczeniowo jest pytaniem, będącym jednocześnie stwierdzeniem: „Któż jest jak Bóg”. W znaczeniu tego imienia jest misja totalnej bitwy dobra ze złem. Wobec sensu tego imienia pojawia się pytanie: „Czy jest ktoś taki jak Bóg owego archanioła? A skoro kogoś takiego nie ma, to ostatecznym stwierdzeniem pozostaje, że Bogiem jest tylko On, Pan nad Izraelem.
Księgę Daniela zredagowano w czasie, gdy Izrael został dotknięty wyjątkowo mocną agresją pogan. Działo się to w II w. przed Chr. Nowi władcy byli wyznawcami kultów greckich. Łatwo można było wówczas ulec przekonaniu, że dawne biblijne tradycje przegrywają, słabną i ostatecznie przeminą. I w tym kontekście autor Księgi Daniela zapowiada totalną batalię, ostatecznie zwycięską: „W owym czasie wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia”.
Trzeba tu dostrzec powiązanie między stwierdzeniami „naród twój dostąpi zbawienia” i „okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały”. Jest jednak w tym Chrystusowa zapowiedź, zapisana w Ewangelii według św. Jana: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować”. I jest tutaj zapowiedź ostatecznego zwycięstwa, trwałości Chrystusowych słów, jakie słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”. W ostatecznym rozrachunku staniemy wobec pytania, które jest imieniem archanioła: „Czy dla ciebie jest ktoś inny ważniejszy i większy niż Pan Bóg?”. •
Nieraz przychodzi ochota na naprawianie świata wokół. Tymczasem apostoł przeciwstawia „kapłana Starego Testamentu”, czyli człowieka postępującego według własnej, dotkniętej grzechem ludzkiej natury, który „codziennie” i „wiele razy” podejmuje swą walkę ze złem i niesprawiedliwością, choć „żadną miarą nie może zgładzić grzechów”, Chrystusowi, nowemu i wiecznemu Kapłanowi, który „złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, »aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem pod Jego stopy«”. Zainaugurował tym samym nowy sposób przezwyciężania zła siłą miłości do wroga. Z tego wynikały reguły chrześcijańskiego życia. W zgodzie z nimi brat nie powinien oskarżać brata i nie powinien ciągnąć go do sądu. Jezus uczył: „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące” (Mt 5,39-41).
Pewien brat przyszedł do mnicha: „Mam dość mego sąsiada. Idę złożyć na niego skargę do sądu”. Starzec usiłował go powstrzymać, zachęcając do cierpliwości i miłości nieprzyjaciela. Nic to nie dawało. Tamten był zdeterminowany. Gdy mnich zauważył, że perswazje nie pomogą, zaproponował: „Czy możemy pomodlić się wspólnie do Boga, zanim pójdziesz, by zrealizować swój zamiar?”. „Ależ oczywiście” – odparł tamten. „Z tobą chętnie się pomodlę”. Starzec wyciągnął ręce i zaczął: „Panie, prosimy Cię, przestań okazywać nam miłosierdzie i nie troszcz się już o nasze nawrócenie. Nie oczekujemy więcej Twych pouczeń ani Twego błogosławieństwa, bowiem postanowiliśmy po swojemu załatwiać własne sprawy”. Gdy tamten to usłyszał, wybuchnął płaczem. Zobaczył, w jakiej pułapce gniewu się znalazł. Pewnego dnia ksiądz Dolindo zaskoczył swych podopiecznych, ponieważ po długotrwałym przyjmowaniu ciosów i upokorzeń ze strony swych wrogów zapowiedział, że idzie oddać swoją sprawę do sądu. Wszyscy się zdziwili. Ks. Dolindo wyjaśnił: „Głównym adwokatem w sprawie będzie Najświętsza Maryja Panna, w kolegium adwokackim zasiądą św. Józef, św. Joachim i św. Anna, aniołowie Boży, św. Michał Archanioł, św. Gabriel i wszyscy Boży święci oraz dusze czyśćcowe”. I zakończył zachwycony: „Co za wyjątkowe kolegium obronne!”. Tym sposobem całą sprawę oddał pod młotek sądu Bożego. Neapolitański kapłan takimi oczami radził spoglądać nie tylko na bulwersujące zjawiska dziejące się w świecie, ale i w Kościele: „Nie patrzcie na rzeczy i sprawy, które mogą wam się wydawać rażące i które być może was dezorientują. Nie, nie najdrożsi moi! Nie patrzcie nigdy na to, co może was zdezorientować. Nie wy jesteście sędziami Kościoła! Bądźcie jego synami!”. •
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”.
A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi.
Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec».
1. Wszystkie poprzednie artykuły wyznania wiary dotyczyły tego, co się już wydarzyło, a ten jest spojrzeniem w przyszłość. Kryje się tu odpowiedź na niepokój człowieka, który patrząc na historię świata po Chrystusie, cały czas widzi w nim wiele zła. Królestwo Boże prowadzi wciąż jeszcze walkę z mocami zła, ale wynik tej walki jest przesądzony. Zło nie ma przyszłości, zostanie osądzone i pokonane. Wszystkie owoce śmierci i zmartwychwstania Chrystusa ujawnią się dopiero w dniu ostatecznym. Warto zastanowić się nad naszym spojrzeniem w przyszłość. Mamy tak wiele trosk, ale na ogół dotyczą one tylko rzeczy doczesnych. Nie sięgamy myślą w wieczność. Martwimy się, że wzrastają ceny, że świat pełen jest napięć i konfliktów, boimy się szalonych pomysłów władców tego świata itd. Te obawy są uzasadnione, ale nie powinny nam odebrać pokoju serca. Nasza nadzieja jest bowiem większa niż możliwości tego świata. Historia ma swój kres w Zbawicielu. On idzie nam naprzeciw, na spotkanie. Do Niego należy ostatnie słowo. Nie do ślepego losu.
2. Przychodząc powtórnie na ziemię, Jezus „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata”. To obraz Kościoła triumfującego, Kościoła w chwale. Każde zgromadzenie eucharystyczne jest nie tylko wspominaniem wydarzeń z przeszłości (krzyża i zmartwychwstania), ale także antycypacją, czyli zapowiedzią Kościoła w wieczności, wielkiego zgromadzenia zbawionych. To Pan nas zgromadzi. On jest źródłem nadziei. W obecnej dyskusji o Kościele przyszłości rzadko pojawia się myśl o wieczności, o paruzji i o sądzie. Wszystko skupione jest na dniu dzisiejszym. Można wręcz odnieść wrażenie, że próbujemy dostosować Kościół do naszych czasów, do standardów współczesności narzuconych przez świat. A przecież świat nie może dać nam nieśmiertelności, której pragniemy. Prawda o wieczności także w Kościele wypowiadana jest zbyt cicho. „Narzuca się przekonanie, że najpierw musimy zadbać o nasze ziemskie rzeczy i ich poprawę, że najpierw musimy stworzyć inne relacje, lepsze społeczeństwo i cywilizację, a dopiero potem możemy zająć się śmiercią i wiecznością” (kard. Ratzinger). Ulegamy iluzji, że możemy wziąć sprawy Kościoła w swoje ręce, a przecież bycie Kościołem polega na powierzaniu się rękom Bożym.
3. Jezus zachęca do czytania znaków czasu. Nawet przyroda uświadamia nam, że wszystko ma kres. Ale po zimie nadchodzi lato. Nadzieja płynąca z Boga obiecuje, że kres świata będzie nowym początkiem. Zbawienie jest dziełem Boga. Do nas należy ufać, czekać, być przygotowanym, otworzyć Panu, gdy nadejdzie.