Jezus powiedział:
«Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
1. Do dziś w Ziemi Świętej można spotkać pasterzy prowadzących za sobą owce. Pasterz jest przewodnikiem, a zarazem towarzyszem. Sprawuje władzę, ale jednocześnie jest kimś bliskim. To połączenie jest istotne. Sam Bóg Jahwe bywa nazywany pasterzem, choć często powierza swoje owce opiece swoich sług. Takim pasterzem Bożej owczarni byli Mojżesz, sędziowie, król Dawid. Stary Testament mówi również często o pasterzach, którzy sprzeniewierzyli się swej misji, nie zajmowali się owcami, ale karmili siebie samych. Dlatego wśród tekstów zapowiadających nadejście Mesjasza pojawia się motyw idealnego pasterza, który wypełni doskonale swoją misję. Jezus, mówiąc o sobie jako o pasterzu, nawiązuje do prorockich zapowiedzi Starego Testamentu.
2. Dzisiejsza Ewangelia to króciutki fragment większej całości. Na co powinniśmy zwrócić uwagę? Owce znają głos pasterza, a On zna owce. Jest to relacja bliska, zażyła, serdeczna. Ale jednocześnie jest jasne, że pasterz jest kimś obdarzonym autorytetem. Owce idą za pasterzem. To On pokazuje drogę. To On daje im życie wieczne. Jezus jest tym, który dał życie za owce i dzięki Jego ofierze owce mają życie. Pan wskazuje także na Ojca, który jest w najgłębszym sensie właścicielem owiec. Jezus, jako wcielony Syn Ojca, jest przedłużeniem opiekuńczych dłoni Boga. Więź, która łączy Ojca z Synem, jest źródłem więzi, która łączy owce z Jezusem. To streszczenie całej Dobrej Nowiny.
3. Jak to przełożyć na nasze życie? Zanim poznamy Boga, On zna wcześniej każdego z nas. Bóg chce, abyśmy zrozumieli, że nie należymy do samych siebie, ale do Niego. Chce, byśmy Go poznali i pokochali. Po to posłał nam Jezusa – dobrego pasterza, abyśmy powrócili do jedności z Bogiem, którą utraciliśmy przez grzech. Nasze życie zależy od tego, czy rozpoznamy głos Jezusa wśród wielu głosów tych, którzy pretendują do roli pasterzy, a w istocie prowadzą na manowce. Chodzi o to, aby dać się poprowadzić. Nie byle komu, ale Dobremu Pasterzowi. Chodzi o to, by uznać, że potrzebuję prowadzenia, nie jestem samowystarczalny, nie jestem sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jestem owcą, która bez pasterza i owczarni zginie. „Społeczeństwo bez Boga – społeczeństwo, które nie zna Go i traktuje Go jako nieistniejącego – jest społeczeństwem, które gubi swoją miarę. (…) Śmierć Boga w społeczeństwie także oznacza koniec wolności, ponieważ to, co umiera, jest celem, który zapewnia orientację” (Benedykt XVI).
4. Obraz pasterza prowadzącego owce odnosi się także do księży, katechetów, rodziców. A szerzej – do Kościoła. Jezus mówi, że jest jedno z Ojcem i jednocześnie, że zna owce. Obie te relacje są istotne. Pierwsza jest jednak zasadnicza. Dla wszystkich pasterzy to ogromnie ważne. Nie wystarczy znać owce i wsłuchiwać się w ich potrzeby. Trzeba znać Boga. Fundamentem bycia pasterzem na wzór Jezusa jest bycie w komunii z Bogiem. Tylko wtedy można naprawdę służyć owcom. Jako duszpasterz, jako nauczyciel, rodzic, duchowy przewodnik.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wspaniała definicja życia. Nie znosi ono ograniczeń, potrzebuje zdobywania nowych przestrzeni i miejsc. Życie pragnie się udzielać innym, ożywiać coraz to nowe obszary odrętwienia. Chrystus po zmartwychwstaniu przeniósł na swych uczniów potęgę życia wiecznego. Zaprosił młody Kościół do uczestniczenia w nowym życiu, a jednocześnie nadał mu pewne ukierunkowanie: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mt 16,15). W tym tkwi dynamizm Kościoła. Ze swej natury jest on misyjny, służy temu, by za jego pośrednictwem życie Zmartwychwstałego wciągało w obieg swego oddziaływania nowe osoby. W tym celu Jezus przyciągnął ku sobie Pawła i Barnabę. Pierwszego uratował od ślepej nienawiści religijnego fundamentalizmu w drodze do Damaszku. Drugi, którego imię oznacza „syn pouczenia”, dla imienia Jezusa oddał wszystko, co posiadał, i stał się „człowiekiem dobrym, pełnym Ducha Świętego”. Oni służyli Chrystusowej Ewangelii wśród braci w Antiochii, gdy zaś Duch Święty wezwał ich do wyruszenia na misje, natychmiast poszli, by „głosić słowo Boże w synagogach” (Dz 13,5). A gdy okazało się, że to za mało, skierowali się do pogan. Dzięki takim ludziom słowo Pańskie może szerzyć się w świecie.
Co to znaczy, że słowo Boga się szerzy? Przebija się przez kolejne warstwy i bariery. Nic nie jest w stanie go zatrzymać. Jezus ze swym przesłaniem chce dotrzeć do całego świata i dostać się do każdego człowieka. Czasem utknie na granicy czyjejś małoduszności bądź niewiary. Wiele stref zakazu wzniósł dzisiejszy świat dla Jezusowego słowa. We Francji wprowadzono zakaz głoszenia Ewangelii życia na ulicach i przez internet. We Włoszech na spotkanie z młodzieżą w pewnym liceum byłem przemycany tylnym wejściem, by nie naruszyć „laickości przestrzeni publicznej”. Gdy w pewnej szkole pobito ucznia, ktoś napisał na portalu społecznościowym: „Panie Boże, gdzie byłeś? Jak mogłeś do tego dopuścić?”. W odpowiedzi przeczytał: „Przecież mam zakaz wstępu do twojej szkoły”. A ileż martwych pól niewiary napotyka słowo Boga w naszym życiu? To moje decyzje, mój seks, mój brzuch, mój portfel. Czasem wysłanników Boga próbuje powstrzymać ludzka zazdrość: za dużo ma słuchaczy, zbyt wiele pozmienia w uporządkowanym Kościele. Odczuli to m.in. ojciec Pio, Antonio Rosmini-Serbati czy Kiko Argüello. Strząsali wówczas proch z nóg, nie pozwalając, by znieruchomiały stopy zwiastunów miłości Boga do człowieka. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Nieco inaczej widzi to autor Księgi Apokalipsy. Jest tam czerwień krwi, ale to kolor biały przynależy męczennikom. Najpierw dlatego, że biała barwa w Apokalipsie przywołuje sferę bliskości Pana Boga. Biel to barwa nieba. Męczennicy i uczniowie Chrystusa ubrani na biało, którzy wchodzą do nieba, „przychodzą z wielkiego ucisku”, ale „wybielili swe szaty w krwi Baranka”. Nie ich krew, choć jest ona świadectwem heroicznej wierności Chrystusowi, ale krew Chrystusa ma moc wybielania, zbawiania.
Tłum w bieli stoi przed tronem Boga i przed Barankiem. Nie daje się policzyć nie tylko dlatego, że jest tak wielki, ale i dlatego, że ciągle się powiększa. To swoista procesja liturgiczna, do której wciąż dołączają kolejni uczestnicy. Chrześcijanie pierwszych pokoleń Kościoła mocno wierzyli w to, że zbawcze dzieło Pana Jezusa przyniosło zbawienie. Ono staje się udziałem wierzących i wprowadzających tę wiarę w codzienność, także – i przede wszystkim – wtedy, gdy trzeba za to płacić wielką cenę, nawet cenę życia. Czymś naturalnym było więc, że niebo nie jest puste albo że są tam jedynie aniołowie wielbiący Boga siedzącego na tronie.
Autor Apokalipsy maluje obraz niebiańskiej szczęśliwości na kształt liturgicznych procesji, pełnych radosnego uwielbienia. Przypominają je palmy w ręku nieprzebranego tłumu w białych szatach. Przypomina się w tym miejscu radosna procesja witających Pana Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy w niedzielę przed swą męką i zmartwychwstaniem, którą przecież nazywamy palmową. By dopełnić ten obraz, warto zajrzeć na inne karty Pisma Świętego. Oto w Pierwszej Księdze Machabejskiej autor opisuje radosne wejście do Jerozolimy po oczyszczeniu świętego miasta: „Weszli do zamku [w Jerozolimie] przy śpiewie pieśni, z palmowymi gałęziami w rękach. Grano na harfach, na cymbałach, na lirach, śpiewano hymny i pieśni, bo wielki nieprzyjaciel został usunięty spośród Izraela”. A tak radość na zakończenie Święta Namiotów, które było czymś na kształt naszych dożynek, każe obchodzić Księga Kapłańska: „Weźcie sobie owoce pięknych drzew, liście palmowe, gałązki gęstych drzew i wierzb nadrzecznych. Będziecie się weselić przed Panem, Bogiem waszym”. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W wielu miejscach na świecie chrześcijanie są prześladowani i zabijani tylko za to, że wierzą w Jezusa Chrystusa. Oni oddają życie, ufając, że Pan otrze ich łzy i zaprowadzi do życia wiecznego. Święty Jan mówi w Apokalipsie, że nasz Pan jest z nami nie tylko wówczas, gdy jest dobrze, gdy jesteśmy szczęśliwi, ale i w czasie smutku, gdy naprawdę cierpimy. On zawsze nas pocieszy i otrze nasze łzy, ukoi nasze nerwy i pomoże dojść do siebie, musimy tylko Mu na to pozwolić. Czasami jest nam trudno poprosić Boga w modlitwie o pocieszenie, pomoc, bo się wstydzimy, a to nam przeszkadza. Trzeba jednak próbować, bo Pan czeka, żeby podać nam pomocną dłoń. Nasz Bóg jest miłością, jest miłosierny, dlatego nigdy się od nas nie odwróci, nawet jeśli my odwróciliśmy się od Niego. On zawsze otrze nasze łzy. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.